Od 12 października można oglądać w śląskich kinach nowe dzieło Lecha Majewskiego „Angelus”. Piszę w śląskich, gdyż cała Polska będzie mogła oglądać ten film dopiero 2 listopada. „Angelus” jest bowiem opowieścią posiłkującą się naszym regionem nie tylko jako miejscem lecz pokazuje śląskość jako pewien stan świadomości warunkujący działania ludzi mieszkających nad Rawą. Fabuła opowiadana w Angelusie oparta jest na historii prawdziwej: dziejach zdumiewającego i niezwykłego, w skali światowej, fenomenu, jakim była janowska gmina okultystyczna, działająca na Śląsku w latach 30. i w dwóch pierwszych dekadach powojennych. Gmina ta pozostałaby nieznana gdyby nie jeden aspekt ich działalności – malarstwo. Teofil Ociepka, Erwin Sówka i inni członkowie gminy byli górnikami, którzy realizowali się także jako malarze. I tutaj tkwi klucz odbioru „Angelusa”.
Film ten jest opowiedziany obrazami stylizowanymi na dzieła jego bohaterów. Trzeba też od razu zaznaczyć, że Angelus jest dziełem autorskim zarówno reżysera jak i operatora Adama Sikory. Sikorze dzięki oświetleniu, różnego rodzaju filtrom kątom ustawienia kamery udaje się wydobyć z górniczego krajobrazu hałd i familoków metafizykę. Jest to tym ciekawsze, że obraz na zasadzie kontrapunktu uzupełnia fabułę. Opowieść osnuta jest wokół poszukiwań przeczystego młodzieńca, który ma uratować świat przed „piorunem, który ma dupnąć w ziemię”, pokazana jest to na tle naszej powojennej historii. Czasy wczesnego PRL-u obfitowały w wiele absurdów (które wtedy miały swoją niezbyt zabawną wymowę) i z połączeniu z konstrukcja głównych bohaterów – górników malarzy z misją uratowania świata daje to efekt niezwykle śmiesznej komedii. Jest to tylko pierwszy poziom na którym można czytać „Angelusa”. O głębszym reżyser Lech Majewski mówi: „Nazwano „Angelusa” śląska wersją „Stu lat samotności” Gabriela Garcii Marqueza. Kilka osób podeszło do mnie ciesząc się, że to pierwszy film metafizyczny od czasów „Pikniku pod wiszącą skałą” Petera Weira. Zadziwiające dla mnie jest to, że „Angelus” działa na różnych poziomach. Niektórzy chcą się tylko pośmiać, inni szukają w tym czegoś głębszego. Zaszyfrowałem w filmie różne rzeczy. Ukrywanie pewnych znaczeń tak samo mnie fascynuje, jak ujawnianie innych”
„Do XIX wieku obrazy zawsze cos przedstawiały, równocześnie o wiele więcej ukrywały. Każdy przedmiot w takich obrazach ma, oprócz kompozycyjnego znaczenia, również znaczenie symboliczne. Jeśli zna się trochę tę symbolikę, ma się wtedy niezwykłą radość z odczytywania ukrytych znaczeń. To jest jak list wysłany kilkaset lat temu”. Jedno jest pewne: „Angelus” jest lekturą obowiązkową dla każdego, kto traktuje kino nie tylko jako rozrywkę ale oczekuje czegoś więcej. Majewski wpisał się tym filmem na stałe w tradycję Śląska i odczytywania jego historii poprzez metafizyczność dnia codziennego.