ŚWIĄTECZNA MAGIA

Mikołaj

Maria Kwaśniewicz

Nadchodzenie Świąt Bożego Narodzenia odczuwa się także w społeczności uniwersyteckiej : dział socjalny przygotowuje paczki dla dzieci, w zakładach, katedrach, instytutach zbierają się pracownicy przy świątecznie przystrojonych stołach na specjalnych zebraniach, by złożyć sobie życzenia i przez chwilę uniknąć atmosfery pośpiechu i pracy, a zwyczajnie po ludzku być ze sobą, przełamać się opłatkiem - czasem zanucić kolędy. Krótko przez dniem wigilii Rektor Uniwersytetu spotka się z pracownikami uczelni, by bardzo uroczyście przekazać im swoje najlepsze życzenia z okazji Świąt oraz nadchodzącego Nowego roku A. D. 1998. W końcu, pracownicy wszystkich śląskich uczelni zbiorą się na uroczystości opłatkowej organizowanej przez Duszpasterstwo Akademickie w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym.

A jak jest w naszym regionie, jakie obyczaje towarzyszą Świętom Bożego Narodzenia ?

Dwudziesty czwarty grudnia to data ważna dla wszystkich. Jest to najdłuższa noc i najkrótszy dzień. W Święta przeplata się radość, podniecenie z uporządkowaniem, rozwagą, zadumą, . W tym okresie i w tym pasie geograficznym cała Europa od czasu pogańskich obchodzi najważniejsze święta. Noszą one różne nazwy: Święta Bożego Narodzenia, Święta Godne, Święto Wieczorne, Kolatka, Dwunastnica. Trwa od 24 grudnia do 3 Króli czyli 12 dni. Tu nakładają się 2 tradycje przedchrześcijańska i chrześcijańska, które stopiły się dziś w jedno, trudno już odczytać ich pierwotną symbolikę.

W tym dawnym myśleniu magicznym świat był zagrożony i ta ciemność nocy mogła zwyciężyć, człowiek był zagrożony demonami i musiał podejmować próbę obrony. Praktyki magiczne tego okresu - opowiada dr hab. Dionizjusz Czubala, folklorysta, profesor w Instytucie Kulturoznawstwa na Wydziale Filologicznym - podejmowane przez człowieka służą przedłużeniu życia. Wtedy czas nie posuwał się liniowo, tak jak my to dziś rozumiemy, ale biegł koliście, powtarzał się. To się odbijało w każdym myśleniu przedchrześcijańskim, ale i w elementach chrześcijańskich. Ten czas miał swój koniec - to był koniec roku. To najbardziej sakralny czas w roku wskazywany przez ciała niebieskie - słońce, księżyc i tylko wtedy magia jest naprawdę skuteczna. Stąd taka koncentracja świąt, obrzędów, rytuałów.

W naszej kulturze mamy dowody takiego myślenia. Prof. D. Czubala: "My mamy taką podwójną symbolikę - np. choinka to chrześcijański symbol drzewa krzyża, ale także pełni fundamentalną rolę magiczną - zieleń była symbolem przedłużania, odnawiana życie, była tamą dla zagrożenia nocy, ciemności. Musiała być więc w domu żywa zieleń, a że jedyną dostępną, z przyczyn biologicznych, były świerki, sosny, jodły, to właśnie one przywędrowały do domu. Mogła być to też jemioła, bukszpan. Ślady tej tradycji można znaleźć w całej Polsce.

" Podobnie ma się rzecz z przebierańcami. Różnie na terenie Polski się nazywają i w różnym czasie się pojawiają. - Na Śląsku są już w Wigilię i są to pastuszkowie. Prowadzą do szopki, śpiewają kolędy, składają życzenia. W Katowicach można ich spotkać w tramwajach. Tradycja pogańska mówiła, że przebrani za zwierzęta z futrem mają wszelkie zło ściągnąć na sierść zwierząt - stąd barany, niedźwiedzie. " Trzeba pamiętać, że dla tych ludzi demon był realniejszy niż stół. " Byli to goście sakralni.

Tradycyjna tutejsza wigilia - wylicza Folklorysta - składa się z siemieniotki, czyli zupy z siemienia lnianego, niektórzy jedli zupę z siemienia konopnego, wtedy nazywała się konopiołka. Dodawano do niej tzw. pogańskie krupy, czyli kaszę gryczaną lub jaglaną. Inną potrawą jest moczka - moczony piernik, owoce i bakalie. Jadano także makówki - mleko, migdały, rodzynki lub kluski z miodem i makiem. Była również pieczka - kompot z suszonych owoców. Nie mogło zabraknąć jabłek, orzechów, pierników. Podstawą wielu dań był groch, kapusta, ziemniaki. Prof. D. Czubala: " Ryba jest potrawą nową, karp, śledź pojawiły się na naszych stołach w okresie międzywojennym. "

Dziś ludzie nie bardzo przepadają za dawnymi potrawami, smak siemieniotki nie bardzo im odpowiada. Nowe pokolenie przesiewa i zostawia z tej tradycji to, co mu odpowiada. Pojawiają się nowe dania. Wbrew pozorom nie istnieje ogólnopolski, ściśle skodyfikowany jadłospis na ten dzień, w różnych regionach wygląda on odmiennie.

Na Śląsku, gdy już doszło do wieczerzy wigilijnej, gdy cała rodzina zasiadła do stołu i bliscy zeszli się, to nie wolno było od wieczerzy odejść przed jej zakończeniem To odejście wróżyło nieszczęście, a właściwie wróżyło śmierć. Prof. Czubala wyjaśnia: znaczyło to, że z tego grona w tym roku ktoś zemrze.

Ta klasyczna Wigilia w pierwszej połowie dwudziestego wieku zaczynała się od modlitw, wtedy modlono się za zmarłych i zapraszano ich do stołu wigilijnego. Na Śląsku zawsze zostawiało się krzesło albo kilka, i stawiało się przy tych krzesłach jedzenie dla tych zmarłych. Każdy wiedział, kto tam siedzi przy stole, kogo z tych, którzy już odeszli zaprosił. Folklorysta: " Tę potrawę potem palono, szczególnie w zachodniej części GOP-u było to rozpowszechnione, w innych rejonach dawano zwierzętom".

Nie wolno też było wpuszczać obcego do domu. To jest charakterystyczne na Śląsku, pokutuje bowiem przekonanie, że to wolne miejsce jest dla gościa zbłąkanego, nieszczęśliwego, jakiegoś żebraka, itp. Na tym terenie tak nie jest, w trakcie wigilii nie wolno nikomu otwierać, nie wolno wpuszczać obcego. To równało się nieszczęściu. W dniu Wigilii nie wolno niczego pożyczać, należy uregulować długi, trzeba się także pogodzić z wszystkimi.

Przez cały dzień poszczono, to było zjawisko powszechne. Na Śląsku, tak jak wszędzie, czekało się na jutrznie, na pierwszą gwiazdkę. Kiedy się pojawiała, przystępowano do kolacji. Prof. Czubala: "warto powiedzieć, że wtedy, kiedy większość była jeszcze na Śląsku rolnicza, we wsiach przynoszono do domu siano i słomę. Duży snopek był stawiany w rogu domu, a trochę kładziono na stół i przykrywano prześcieradłem, czy obrusem. Pod obrus wpychano też pieniążki, były to zabiegi magiczne, które miały przynieść dostatek. Zapalano świece, dzielono się opłatkiem. To nowe zjawisko, przedtem dzielono się chlebem w śląskich domach, a nawet jabłkiem.

Ten czas sakralny powodował, że bardzo wielką wagę przykładano do wróżb. Wróżby te sprawdzały się, bo były odprawiane właśnie w tym czasie. Przykładano do nich wielką wagę. Dzieci wiedziały, że cały dzień trzeba być grzecznym, jeśli dostanie w tym dniu, to będą bite cały rok. Nawet było takie powiedzenie "Kto oberwie w Wigilię, bydzie bity cały rok". Wierzyło się, że co się zdarzy w Wigilię, to będzie się dziać przez cały rok. Folkloryści mówią, że w całej Polsce przeważała taka zasada, iż te 12 dni odpowiada 12 miesiącom i na ich podstawie wróżono przebieg następnych miesięcy, np. pogodę w styczniu przepowiadano na podstawie pierwszego dnia świąt.

Występowało też wiele innych przesądów. Zwierzęta o północy mówiły i tylko bezgrzeszny mógł podsłuchać, ale grzeszny nigdy. Ten, który słyszał, umierał.

Podkładano pod stół siekierę i to broniło przed niemocą. Resztki ze stołu dawano zwierzętom, był też specjalny czerwony lub różowy opłatek, którym dzielono się ze zwierzętami. To była rola gospodarza, który to bardzo poważnie traktował. Na Śląsku pies dostawał kawałek chleba z czosnkiem, aby był zły i dobrze pilnował obejścia. Kobiety szukały starej obręczy z beczki i do niej sypały ziarno dla kur. Miało to zapobiegać gubieniu jaj przez drób u sąsiadów. Obwiązywano drzewa słomą, koło drzew owocowych było sporo zabiegów magicznych, głównie w okresie Nowego Roku. Odgrywano rodzaj teatrum - gospodarz groził słabo owocującym, że je zetnie, a gospodyni składała w ich imieniu obietnicę obfitych zbiorów.

Według prof. Czubali wróżby dzieliły się na matrymonialne i agrarne. Jeśli w Wigilię była noc księżycowa, to oznaczało urodzaj i pomyślność, niebo gwiaździste wróżyło urodzaj na jajka, zachmurzone i mgliste oznaczało rok gorszy, za to obfity w mleko. Dziewczęta stukały w drzwi kurnika lub stodoły i z gęgania gęsi wyliczały sobie czas zamążpójścia. Pytano też o psa, lub niuśkę - świnię - ilość odpowiedzi oznaczała lata. Wyciągnięcie słomki spod obrusa też było znaczące - długość oznaczała czas trwania życia, była to wróżba groźna - krótka oznaczała rychłą śmierć. Wielką niepomyślność oznaczał również orzech pusty lub zepsuty. To było ciężkie przeżycie wigilijne, jeśli się coś takiego zdarzyło.

Wszystkie zwyczaje i obrzędy świąteczne wprowadzały niepowtarzalny nastrój, i to on właśnie decydował o wyjątkowości tych dni. Dziś wiele obyczajów i rytuałów odeszło w przeszłość. Większość opisanych tu form znana jest już tylko niewielu. Czy nasz czas stworzy nowe sposoby świętowania i czy będziemy z nimi szczęśliwi? Na to pytanie nie można dzisiaj odpowiedzieć.