"... a jednocześnie, chciałbym z całym przekonaniem podkreślić, że rok 2000 nie będzie ani lepszy od 1999, ani gorszy od 2001".
Tak zakończę swoją wypowiedź jeśli zostanę zaczepiony na ulicy przez reportera TV pytającego o prognozy na rok 2000. Jak na razie jednak żaden reporter mnie nie zaczepia, mimo iż przechadzam się ostentacyjnie robiąc miny człowieka, który wie więcej niż na to wygląda. A tak całkiem już serio: to skąd ja mam do diabła wiedzieć co będzie po roku 2000? Moja wyobraźnia sięga góra drugiego piętra i to jeżeli działa winda. Nie uważam jednak braku wybujałej wyobraźni za jakąś ułomność. Ba, cieszy mnie to nawet. Nie można przecież wykluczyć, że za 100 czy 150 lat ktoś nie potknie się w piwnicy o paczkę z pożółkłymi ze starości numerami Gazety i nie zawoła do żony: "Krycha! przynieś no świeczkę, to przeczytam ci jakie bzdury jeden głupek (to niby ja) wypisywał w 99 roku".
Należy jednak pamiętać, że jestem nieodrodnym synem narodu, którego większość obywateli oprócz teczki dyplomatki i telefonu komórkowego nosi na co dzień jakąś wizję i to niekoniecznie wywołaną nadmiernym korzystaniem z używek. Jedni mają w sobie coś z Wernyhory inni coś z Lema. Wszystkich zaś łączy ukochany przez Polaków zwrot "a co, nie mówiłem? !" używany z wyraźną przyjemnością zwłaszcza wtedy, gdy coś się nie udaje, czyli niemal zawsze.
Na wszelki więc wypadek (by nie pozbawić się szansy powiedzenia "a co, nie mówiłem") przedstawię i ja swoją misję, przepraszam wizję przyszłości Uniwersytetu Śląskiego, która ukaże się w dyskietkowym wydaniu magazynu "Exploration Archeologique de Pologne" nr 42 789 grudzień 2999 r.
Jest to fragment wywiadu przeprowadzonego z prof. Jeanem Champollionem XVI jr.
Ex. A. de P. - Panie profesorze. Wiele mówi się o rewelacyjnych odkryciach, których dokonał pan na terenach położonych na zachód od słynnej metropolii Miechów.
Prof. - Tak faktycznie. Analiza danych napływających z sondy kosmicznej Tolkien jednoznacznie wskazywała teren dawnej niecki węglowej jako miejsce szczególnie interesujące dla badaczy dawnej kultury.
Ex. A. de P. - Jakiego okresu dotyczyły badania?
Prof. - Końca ubiegłego tysiąclecia.
Ex. A. de P. - I cóż pan tam zastał?
Prof. - Na wstępie muszę zaznaczyć, że obecnie obszar ten porasta niemal lity bór, stąd napotkaliśmy liczne trudności prowadząc wykopaliska. Udało nam się jednak odnaleźć pewne fragmenty zwartej zabudowy należącej kiedyś do ośrodka tzw. myśli naukowej.
Ex. A. de P. - Videoteka?
Prof. - Nie, nie. Chodziło raczej o universitas. Proszę jednak nie utożsamiać dzisiejszego pojęcia uniwersytetu z placówką, którą odkopaliśmy. Jej struktura niewiele różniła się od tej znanej już w starożytności czy w średniowieczu czyli przekaz informacji czysto werbalny, feudalna hierarchia itp.
Ex. A. de P. - Ale znano już wtedy chyba jakieś podstawy elektroniki?
Prof. - W zasadzie tak, ale proszę sobie wyobrazić, że np. to co dzisiaj nazywamy komputerem było wówczas urządzeniem obsługiwanym dzięki prymitywnej sile mięśni.
Ex. A. de P. - Cha! Cha! Cha!
Prof. - Oczywiście nawet te proste maszyny były dostępne tylko dla wybranych. Ówcześni studentis nadal używali przyrządów podobnych do rylców i tabliczek znanych nam już z czasów Mezopotamii.
Ex. A. de P. - Właśnie, kim byli owi studentis?
Prof. - Jak wynika z przeprowadzonych pomiarów kosci czaszki w większości należeli oni do rodziny Hominidae czyli człowiekowatych. Posiadali więc nawet zdolność abstrakcyjnego myślenia, choć niektóre odnalezione egzemplarze zdają się temu zaprzeczyć.
Ex. A. de P. - A pozostali mieszkańcy tego universitas?
Prof. - Liczną grupę stanowili tzw. magistri czyli nadzorcy. Pozostali to doctoris i professoris. Tworzyli oni odrębne klany tocząc ze sobą nieustanne wojny o wpływy. Podczas takich potyczek odbywających się w miejscu zwanym Senatus, dochodziło nawet do przypadków kanibalizmu. Zachował się fragment listu, który pewien professor pisał do swojego doctora: " ... jeżeli więc wyrażę panu na to zgodę, to mnie później zeżrą na Senacie".
Ex. A. de P. - Straszne! A kim był naczelny wódz, czy władca tej zbiorowości.
Prof. - Nosił on przydomek Rector lub Rectus co znaczyło prawy, nieugięty.
Ex. A. de P. - Z pewnością dlatego, że to inni gięli przed nim ze strachu karki. Kto mógł zostać Rectorem?
Prof. - W tym przypadku mamy dwie hipotezy. Ja uważam, że Rectorem zostawał ten, kto w walce na pięści pokonał swoich konkurentów - dodajmy, że odbywało się to raz na trzy lata. Natomiast prof. Schliemann z Akademii Nauk z Zebrzydowicach uważa, iż Rectorem był najsprawniejszy układacz rymów, czy też może całych wierszy, które recytował podczas konkursu przygrywając sobie na fleciku.
Ex. A. de P. - Czy to już cały universitas?
Prof. - Och nie. Odrębną grupę stanowiła służba czyli administratio: mulnicy, woziwody, przekupnie, żebracy...
Ex. A. de P. - Nierządnice ? ?
Prof. - Trudno wykluczyć i tę profesję skoro administratio zarabiali nędzne grosze będące podstawą ich marnej egzystencji. Łączy się z tym pewna ciekawostka: otóż raz w miesiącu wszyscy wszyscy poddani uczestnicy w zabawie zwanej k a s a (słowo pochodzi od łac. cassis - zasadzka, pułapka). Polegała ona na tym, że ustawieni w długa kolejkę przed specjalną dziuplą podchodzący do niej otrzymywali na paskach papieru wypisaną wróżbę na najbliższy miesiąc. Po przeczytaniu jej jedni wybuchali histerycznym śmiechem, a inni złorzeczyli swemu losowi wygrażając pięścią.
Ex. A. de P. - Czy na tym poziomie rozwoju możemy mówić o istnieniu jakiegoś sacrum?
Prof. - Liczne obłe naczynia szklane, które zostały przez nas odnalezione (niestety puste) świadczą o trwałości kultu Dionizosa. Boską czcią otaczano też niektóre zwierzęta. Słynny był wówczas np. ruch czcicieli psa, o czym najlepiej świadczą liczne inskrypcje wypisane na murach: RUCH - psy.
Ex. A. de P. - Czym wytłumaczyć nagłe zniknięcie tej quasi cywilizacji?
Prof. - Dokładnie nie wiadomo. Istnieje teoria zakładająca, iż stało się tak wskutek decyzji ministrusa Handkusa. Protestując przeciwko niej universitus zszedł do podziemia.
Ex. A. de P. - Czy żyjąc w tak mrocznych czasach ludzie ci mogli odczuwać jakąś przyjemność, satysfakcję, zadowolenie...
Prof. - Myślę że... Myślę że... Myślę że... Myślę że...
Ex. A. de P. - Przepraszamy, ale awaria zasilania, która z powodu wysiłku umysłowego dotknęła zwoje mózgowe profesora zmusza nas do przerwania wywiadu i dokończenia go w następnym numerze magazynu. O ile oczywiście do tego czasu zaopatrzenie załatwi te cholerne części zamienne.