To prawda, trzeba przyznać temu myślicielowi rację, "zapominamy języki, w których mogliśmy wieść spór, a czasem ucinać sobie miłą pogawędkę z przeszłością". Miał Gadamer rację, bo jego tu słowa przywołałem, zapominamy łacinę i grekę. Istnieją różne próby wskrzeszania języka dawnych filozofów, poetów, pisarzy. Jedną z nich jest organizowanie tygodniowych seminariów łacińskich, podczas których uczestnicy porozumiewają się między sobą po łacinie, porozumiewają się lub bodaj starają się to czynić, słuchają również w tym języku wykładów, uczestniczą ćwiczeniach z egzegezy tekstów napisanych po łacinie w dobie antyku, w średniowieczu i renesansie lub w jeszcze późniejszych czasach.
I u nas, na Górnym Śląsku, za naszych dni rozbrzmiewała łacińska mowa, mowa głęboko z śląską ziemią związana, chociaż o tych łacińskich dziejach Śląska niewielu pamięta, a dawno temu zapoznanych poetów nikt nie czyta. A rozbrzmiewała w dniach od 12 do 18 lipca w centrum konferencyjnym Uniwersytetu Opolskiego w Kamieniu Śląskim. W starym zamku Odrowążów.
Seminarium zatytułowano: Silesia Latina - Łaciński Śląsk. Głównym organizatorem seminarium była prof. Joanna Rostropowicz z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego wraz z międzynarodową organizacją Latinitati Vivae Provehendae Associatio (w skrócie L. U. P. A. ), której prezesuje Marius Alexa. Środowisko katowickie reprezentowała Fundacja "Pallas Silesia".
Można się zastanawiać nad sensem organizowania takich kongresów, seminariów, konferencji. Jedno jest pewne: rozumienie języka łacińskiego, w mowie i w piśmie, żeby tak rzec, nie jest chyba sileniem się na ekscentryzm lub kreowaniem się na elitę o wyjątkowo egzotycznych upodobaniach. Nie o to chodzi. Łacina jest rodzajem więzi w obrębie kultury śródziemnomorskiej, nie dlatego, iżby to była jakaś najlepsza z możliwych kultur, ale dlatego, że jest nasza. Jest także - nie sposób o tym zapomnieć - wsłuchiwaniem się w tradycję chrześcijańską.
Zapominając łacinę, przestajemy wieźć spór z przeszłością. Intelektualiści w Europie od dawna podkreślają konieczność powrotu do źródeł. Z tych łacińskich źródeł nie da się napić na zapas. Każde pokolenie odczytuje dawnych autorów po swojemu. Nie da się więc raz na zawsze przetłumaczyć całego dorobku świata antycznego i powiedzieć, że mamy już z tym spokój. Każde pokolenie inaczej czyta. Czyta i rozumie po swojemu, po swojemu uobecniając dawnych autorów. Każde pokolenie Europejczyków potrzebuje jak gdyby osobistego kontaktu z myślą Greków i Rzymian, żeby na nowo zaistnieć w swoich czasach. Karl Jaspers pisał: "Kto nie zna antyku, ten się jeszcze nie przebudził i pozostaje barbarzyńcą".
Referaty na zamku w Kamieniu wygłaszano po łacinie. Wiele z nich dotyczyło Śląska, jego dawnych tradycji humanistycznych, jego wielojęzycznej literatury, w której łacina - jako medium uniwersalne - pełniła niezwykle ważna rolę. Przypomniano łacińskich poetów śląskich, o których nikt nie pamięta. Twórczość tych pisarzy jest formą ich uobecnienia. Często nie pamiętamy, że coś im zawdzięczamy, że coś z ich świata i dzisiaj trwa.
Wygłaszane w Kamieniu Śląskim wykłady oraz ćwiczenia w mówieniu i interpretacji tekstów - jasno pokazały, że ludzie z odległych nawet krajów są w stanie porozumiewać się w języku Rzymian. Wieża Babel staje się wtedy Wieczernikiem, gdzie ludzie się rozumieją, mówiąc rozlicznymi językami. Uczestnicy seminarium musieli się jednak w siebie uważnie wsłuchiwać - co podkreśliła w wywiadzie dla jednaj z gazet prof. Joanna Rostropowicz - z powodu różnej w różnych krajach łacińskiej wymowy. Ale umiejetność wsłuchiwania się w drugiego człowieka przydaje się nie tylko w łacinie.
Seminarium w Kamieniu pokazało jeszcze, że znajomość łaciny można pogłębiać w sposób - że się tak wyrażę - bezbolesny. Podobnie, jak św. Augustyn, który pisał w swoich Wyznaniach (1, 14, 1), "że dzieckiem będąc nie znał łaciny", nauczył się jej pośród swarliwych nianiek, ich żartów i zabaw". Nauczył się jej bez żadnego strachu: sine ullo metu atque cruciatu. W Kamieniu podobnie: uczono się lepiej rozumieć łacinę także podczas zabawy. Taką zabawą było np. śpiewanie. Nie mogło zabraknąć w Kamieniu koło Gogolina śląskiej piosenki Poszła Karolinka do Gogolina. Po łacinie - oczywiście - zatem: Vadit Carolina ad Gogolinum.
Jeden z najbardziej interesujących wykładów wygłosił Bradius Vilcensius Maurus III ze Stanów Zjednoczonych. Mówił o łacińskiej prozodii i pewnym wierszu największego śląskiego poety barokowego, Andreasa Gryphiusa (1616-1664), porównując go z poezją średniowieczną, sanskrycką, japońską i chińską. Autor odczytu jest zresztą uznanym w świecie twórcą łacińskich haiku. Wtórowała mu inna współczesna łacińska poetka, Anna Elissa Radke z Marburga. Jej autorstwa jest łaciński hymn do św. Jacka Odrowąża - dobrego opiekuna kamieńskiego zamku.
Zagraniczni uczestnicy seminarium (np. z Holandii, Stanów Zjednoczonych, Czech, Słowacji, Niemiec), a także goście z różnych ośodków uniwersyteckich w Polsce mówili, że tytuł seminarium: Silesia Latina - Łaciński Śląsk ma znaczenie jakby podwójne: bo seminarium miało jednocześnie i bardzo śląski charakter, no i było z założenia łacińskie.
Organizatorzy planują zorganizowanie w przyszłym roku na przełomie lipca i sierpnia kolejnego seminarium łacińskiego - Silesia Latina Secunda, albowiem jednogłośnie orzekli, że śląski genius loci jest dla nich wyjątkowo przychylny.
I oto okazało się, że "po naszymu" to znaczy również po łacinie.