Uniwersytet Śląski w Katowicach jest pierwszą uczelnią w kraju, która ma swój kanał edukacyjny na platformie You Tube. Jakie ma to znaczenie dla uczelni?
– You Tube Edu to inicjatywa firmy Google, została zapoczątkowana 2 lata temu jako tak zwana oddolna inicjatywa jednego z pracowników. Każdy pracownik firmy może zaproponować projekt nowej inicjatywy, podzielić się swoim pomysłem i może na to przeznaczyć 1/5 swojego czasu pracy. W ten sposób jeden z pracowników Google, często słuchający wykładów na You Tube, postanowił poświęcić czas na stworzenie kategoryzacji, podzbiorów ułatwiających poruszanie się na tejże stronie. Tak powstał kanał You Tube Edu, który obecnie ma tylko wersję anglojęzyczną.
Uniwersytet Śląski nawiązał współpracę z firmą Google. Ta wprowadziła naszą uczelnię na tzw. listę kanałów, które mają wartość edukacyjną. Uniwersytet dysponował ok. 40 godz. filmów edukacyjnych. Większość z nich została wyprodukowana przez zespół projektu UPGOW, działający pod kierunkiem prof. Alicji Ratusznej i produkujący materiały edukacyjne na potrzeby e-learningu.
To nowa idea. Wiele uczelni ma filmy edukacyjne, ale tylko my mamy własny kanał. Jestem przekonany, że z czasem pojawią się też inne polskie uczelnie na tym kanale edukacyjnym. Trwają prace także nad kategoryzacją według słów kluczowych w językach Europy Wschodniej.
Czy filmy edukacyjne cieszą się dużą popularnością?
– Umieszczanie wykładów w sieci to zjawisko, które ewoluuje na naszych oczach. Massachusetts Institute of Technology (MIT) – jedna z najlepszych uczelni na świecie, bardzo popularna w Stanach Zjednoczonych – wydaje się być prekursorem w tej kwestii. Prowadzi tak zwane open course, czyli kursy otwarte. Ten program rozpoczęto 10 lat temu. W tej chwili MIT opublikowało ponad 1500 wykładów. Oczywiście można w tym miejscu zadać pytanie: jaki interes ma prywatna uczelnia w nieodpłatnym udostępnianiu swojego edukacyjnego know-how? Publikując własne materiały, udostępniając wiedzę, stają się pionierami w najnowocześniejszych metodach nauczania.
Dobrym przykładem jest Stanford, który uruchomił kurs e-learningowy z podstaw sztucznej inteligencji. Zapisało się 200 tys. osób. Nie dostali certyfikatu, że skończyli Stanford, ale mogli korzystać ze wszystkich materiałów, mieli dostęp do wykładów i testów, kontakt z wykładowcą poprzez system. Mogli się sprawdzić. I to był precedens, który pozwolił na uruchomienie kolejnych pięciu kursów tego typu. Nowoczesne technologie uświadamiają nam, że można uczyć za pomocą asystenta komputerowego. MIT i Stanford nie boją się tego, inwestują w takie pomysły.
Czy metody e-learningowe można zastosować we wszystkich dziedzinach nauki?
– Myślę, że obecnie e-learning może obejmować znaczną część dydaktyki. Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy absolutnie wszystkiego można nauczyć za pomocą komputera, ale czemu nie? Do uczenia się nowych słówek w języku obcym wykładowca nie jest niezbędny. Lepszy jest komputer, który pokaże statystykę, błędy, poprawi.
Być może optymalne będzie mieszanie metod tradycyjnych z nauczaniem na odległość. Ktoś może zapytać: a co z kontaktem z wykładowcą? Internet to narzędzie komunikacji. Sieć ułatwia kontakty. Dzięki Facebookowi można w ciągu kilku sekund poinformować setki osób na całym świecie o tym, czym się zajmujemy albo umówić się na dyskusję i rozwiązywanie ciekawego problemu z fizyki.
Kim są użytkownicy platformy You Tube Edu? Jak można określić odbiorcę?
– Mam taką ideę, aby nowoczesne techniki wykorzystać do prowadzenia zajęć wyrównawczych. W ostatnich latach obniżył się poziom kształcenia, szczególnie przedmiotów ścisłych w szkołach ponadgimnazjalnych. Dlatego materiały video można byłoby wykorzystać do wyrównania poziomu – to jest jeden z pomysłów. Kanał można wykorzystać także do pracy ze studentami, podając im zagadnienia i miejsca, w których mogą znaleźć potrzebne materiały.
Oczywiście można wyszukiwać „na ślepo”, ale będzie to mniej efektywne – stąd ważny jest precyzyjny opis zagadnień i kategoryzacja, możliwość tworzenia list ulubionych plików, komentarzy. Te ostatnie mogą działać jako komunikaty zwrotne: jeśli studenci na coś zwracają wykładowcy uwagę, to sygnał, że można coś poprawić, ulepszyć w treści wykładu lub w formie przekazu.
Z kanałem edukacyjnym doskonale może współgrać telewizja akademicka, która powstaje w naszej uczelni. Jeżeli będziemy produkować dobre materiały video, to uważam, że trzeba je wszystkimi możliwymi kanałami rozpowszechniać. Jestem przeciwnikiem skupiania się tylko na jednej platformie. Internet daje możliwość eksportowania materiałów bezpłatnie na cały świat. Mogą one stanowić reklamę kursów i wykładowców.
Jak zmieni się kształcenie? Jak będzie wyglądać uniwersytet za 10 lat?
– Myślę, że za 10 lat nie będziemy używali papieru. Już jakiś czas temu wieszczono, że w XXI wieku zniknie lampa kineskopowa, papier i silnik spalinowy. Póki co, papier ma lepsze własności optyczne, ale jest tylko kwestią czasu, kiedy komputery będą łatwiejsze w obsłudze. Urządzenia przenośne mają mankamenty: szybko wyczerpują się baterie, trzeba je ładować. Jestem przekonany, że jeśli te przeszkody zostaną usunięte, zmienią się narzędzia i sposób kształcenia. Celem tych zmian w kształceniu jest nade wszystko rozwijanie umiejętności analizy i rozwiązywania problemów. Przychodząc na egzamin, student może mieć dostęp do sieci, ale musi umieć z niej właściwie korzystać, umiejętnie szukać potrzebnych informacji i danych. To wszystko przed nami.