Wprawdzie w ostatnich pięciu latach ogłaszaliśmy światu obchody Roku Szymanowskiego, Karłowicza, Bacewiczówny, ale nigdy jubileuszowe wydarzenia nie były tak huczne, jak tegoroczne święto Fryderyka Chopina. Trudno się dziwić - to nie tylko jeden z najwybitniejszych kompozytorów w historii muzyki, ale i najbardziej znany Polak na świecie.
W świętowanie 200. rocznicy urodzin Mistrza włączyli się wszyscy - politycy i artyści, muzycy, plastycy, literaci i menadżerowie kultury na wszystkich szczeblach społecznej drabiny, melomani w Polsce i na świecie. W kalendarzu obchodów zanotowano ponad 2500 imprez na całym świecie, a liczba ta lawinowo wzrasta. Aby godnie uczcić Chopina, rząd wyasygnował na organizację Roku Chopinowskiego astronomiczne i niedostępne dotychczas dla rodzimej kultury kwoty, podjęto spektakularne inwestycje, w tym zjawiskowe muzeum biograficzne, otwarto kilka profesjonalnych serwisów internetowych. Do tego firmy fonograficzne zarzucają rynek reedycjami znakomitych nagrań nieżyjących już pianistów i proponują interpretacje zupełnie nowe, wydawnictwa książkowe spieszą z drukiem biografii i albumów, środowisko naukowe zbiera się na licznych konferencjach. Można więc powiedzieć, że rok 2010 należy do naszej muzyki, to chwila, w której Polska króluje na światowych estradach.
Chyba dobrze się stało, że spór o prawdziwą datę narodzin Fryderyka Chopina nie został jeszcze rozstrzygnięty. Dzięki temu otwarcie Roku Chopinowskiego w 200. rocznicę urodzin kompozytora, mogło trwać od 22 lutego do 1 marca. I trzeba od razu zaznaczyć, że godnie uczciliśmy tę chopinowską oktawę, bez romantycznego zadęcia i zbędnego patosu, elegancko i uroczyście, do tego na wiele rozmaitych sposobów.
Wśród koncertów najważniejsze były te warszawskie, centralne, zorganizowane z rozmachem i światowym rozgłosem oraz krakowskie - przez wzgląd na ograniczone grono odbiorców dość elitarne i bardziej o wymiarze symbolicznym. W Filharmonii Narodowej wystąpiła plejada wirtuozów fortepianu z najwyższej półki, rekrutowana w większości z grona laureatów Międzynarodowych Konkursów Chopinowskich. W Krakowie zaś iście po królewsku uhonorowano polskiego geniusza. W Krypcie Wieszczów 28 lutego odsłonięto marmurowe popiersie Chopina, wyrzeźbione na wzór medalionu, zdobiącego grób kompozytora na paryskim cmentarzu Pere Lachaise. Przy okazji po raz pierwszy w Katedrze na Wawelu zabrzmiała muzyka fortepianowa. Scherzo E-dur op. 54 na przywiezionym z Lipska Pleyelu zagrał amerykański pianista Kevin Kenner.
Jednak najbardziej oczekiwanym wydarzeniem marcowych dni było otwarcie Muzeum Fryderyka Chopina w odrestaurowanym Pałacu Ostrogskich w Warszawie. Po ponad 160 latach od śmierci kompozytora, urządziliśmy mu prawdziwy dom, a pieczołowicie gromadzona przez pasjonatów od 1899 roku kolekcja chopinaliów zyskała 1 marca należytą wystawienniczą oprawę. Na wskroś współczesną, dostosowaną do młodego odbiorcy, z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii, które pozwalają angażować wszystkie niemal zmysły zwiedzających, o lata świetle oddaloną od anachronicznych izb pamięci, które wielu melomanów pamięta ze szkolnych wycieczek. Koncepcja muzeum jest bowiem zwycięstwem współczesnego myślenia o człowieku nad prowincjonalnym hołubieniem li tylko kompozytora. Nie tylko więc poznajemy we wnętrzach muzeum opus w wersji retro i kilka suchych biograficznych faktów, ale nade wszystko odkrywamy rozmaite twarze Chopina, jego korzenie, kulturowy, polityczny i towarzyski kontekst, w którym funkcjonował. Jak głosi motto muzeum - w istocie doświadczamy Chopina.
Ale obchody Roku Chopinowskiego to nie tylko imprezy stołeczne, z tzw. głównego nurtu, przeznaczone dla ograniczonego grona odbiorców. To przecież - a może i nade wszystko - setki wydarzeń lokalnych, organizowanych z autentycznej miłości do muzyki Chopina, będących świadectwem nie tylko wrażliwości muzycznej Polaków, lecz także ogromnej ich fantazji. Wydarzenia przygotowywane przez uczelnie wyższe, szkoły, domy kultury, mniej lub bardziej związane z działalnością artystyczną instytucje, imprezy edukacyjne i rozrywkowe, składają się na wielobarwny portret Chopina, którego uniwersalny język może być inspirujący dla każdego.