Dziś, Piotr, gdy Ciebie nie ma

Dziś, Piotr,
gdy Ciebie nie ma
Pieśń tę niesiemy
do nieba
Trwaj tam i czuwaj
Noc w noc, usłaną gwiazdami...

Piotr Dłucik nagrodzony Laurem Studenckim w kategorii „Przyjaciel Studenta 2009
Piotr Dłucik nagrodzony Laurem Studenckim w kategorii „Przyjaciel Studenta 2009
2 maja zmarł Piotr Dłucik. O Jego chorobie dowiedzieliśmy się 3 lata temu. Od tamtego czasu nie pracował, jednak często nas odwiedzał. Piotr był pracownikiem technicznym Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego od 1997 roku. Jego pracy nie sposób jednak streścić w paru słowach.
Nie tylko dbał o sprzęt audiowizualny, instalował go, wyświetlał prezentacje wraz z wykładowcami, ale też pomagał studentom, szukając wolnej sali na przeniesienie zajęć, informując grupy, kogo nie ma w pracy, kto się spóźni, jakie są imprezy, co można odwołać lub przesunąć. Przede wszystkim jednak obdarowywał każdą napotkaną osobę niezwykłą życzliwością, promiennym uśmiechem, dobrym słowem i rozbrajającym dowcipem każdego dnia. Mieliśmy prawdziwe szczęście poznać wspaniałego Przyjaciela, o którym nie sposób zapomnieć. Przyjaciela, który nauczył nas, że w każdych okolicznościach można zachować pogodę ducha i czerpać radość z życia. Żałujemy, że młodsi studenci tego szczęścia już nie doświadczą.
- Obrony doktorskie praktycznie się bez Niego nie odbywały. Każdy przed obroną mógł liczyć, że pomoże, obsłuży sprzęt, zainstaluje prezentację. Nie było mowy, żeby nie zdążył. Zawsze można było Go poprosić, żeby przyszedł, nawet poza godzinami pracy, otworzył aulę czy salę Rady Wydziału, przypilnował studentów na egzaminie. Chyba nigdy nie miał złego humoru. Nie widziałam Go zdenerwowanego, poirytowanego czy smutnego. Myślę, że nie było na Wydziale osoby, która by Go nie lubiła, a On też nigdy o nikim nie pozwalał powiedzieć złego słowa. Jemu można było się poskarżyć, wyżalić, ale zawsze każdego bronił - wspomina dr Patrycja Szostok, pracownik naukowo-dydaktyczny Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa. Kiedy zachorował i po jakimś czasie pojawił się na Wydziale, powiedziałyśmy Mu z koleżanką, że dobrze wygląda. Odpowiedział: - Kurde, szkoda, że nie dostałem tego raka, jak byłem młody, bo by mi dziewczyny mówiły, że fajnie wyglądam.
Przemek Grzonka – student V roku politologii, przewodniczący Rady Samorządu Studenckiego WNS wspomina natomiast egzaminy pisemne, które najczęściej odbywały się w auli im. K. Popiołka: - Zwykle w oczekiwaniu na egzaminatora siedzieliśmy wszyscy mocno zdenerwowani. A Piotr kilkoma dobrymi słowami, jakimś żartem i uśmiechem zawsze potrafił rozładować nastrój i sprawić, że stres nas opuszczał. Nawet w chorobie się nie zmienił – zawsze był pogodny, uśmiechnięty i żartujący.
Natalia Kochan, studentka V roku politologii, wspomina jak zgłosiła się do dziekanatu, gdy zabrakło jej jednego punktu, aby dostać się na wymarzone studia: - Jako żółtodziób nie wiedziałam, że można rzucić okiem na egzamin wstępny i napisać odwołanie od decyzji WKR. Na szczęście trafiłam na swojego Uczelnianego Anioła Stróża. Pan Piotr, który był również moim sąsiadem z Rudy Śląskiej, zupełnym przypadkiem stał wtedy w dziekanacie, swoim zwyczajem zagadał do mnie, zażartował, poradził, uczynił tę chwilę znośną. Towarzyszył mi także w sali, gdzie sprawdzałam swój egzamin i próbowałam wykazać swoje racje. Udało się!
- Zawsze uśmiechnięty i skory do żartów. Z humorem traktował wszystko, co go otaczało, w ostatnich latach także swoją chorobę. To właśnie dzięki temu poczuciu humoru, a także pomocy, na którą z Jego strony mogli liczyć wszyscy studenci WNS, został nagrodzony w 2009 r. Laurem Studenckim w kategorii „Przyjaciel Studenta” - wspomina Wiktor Miler, student V roku politologii.
Mnie samej Pan Piotr ratował kręgosłup, pozwalając przechowywać w swoim „centrum dowodzenia”, przy wejściu do auli tony zbędnych papierów. Opowiadał o skarbach, jakie dostał od studentów przez te wszystkie lata pracy, a które tam zgromadził. Potrafił bawić się z nami do 5.00 rano na piątkowym Balu Politologa, po czym od 8.00 w sobotę był już na swoim stanowisku „zwarty i gotowy”. O Jego urodzinach w zeszłym miesiącu przypomniałam sobie trzy dni za późno. Planowałam zadzwonić, porozmawiać. Przełożyłam to na kolejny dzień i tak minął czas do 2 maja. Nie zdążyłam.
Natalia spotykając Go po raz ostatni w osiedlowej przychodni, obiecała Mu przywieźć piwo z Czech. - Widziałam, że walczył! Walczył nie lekami, lecz nastawieniem, poczuciem humoru, sympatią do ludzi i od ludzi też czerpał siłę. Zawdzięczam Mu wiele zwykłych przysług, ale też dzięki Niemu wierzę, że uśmiechem i dobrocią można zmiękczyć każde serce. 
                                                                                                                           Zuza Guzik

                                                                            


Fotografie: Tomasz Kiełkowski