Jeśli popełnił morderstwo to musi umrzeć. W tym wypadku żadna inna kara nie spełni wymagań sprawiedliwości. Nie ma bowiem porównania między śmiercią i najbardziej nędznym życiem, nie ma więc równości między zbrodnią i retrybucją, jeśli sprawca mocą prawa nie zostanie skazany na śmierć - to słowa Immanuela Kanta, głosiciela i orędownika kary śmierci. Przypuszczalnie część osób zgodziłaby się z tym twierdzeniem, w tej grupie znalazłby się zapewne radny Sejmiku Wojewódzkiego i jednocześnie rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Czesław Żelichowski, jeden z gości zaproszonych na dyskusję: Kara śmierci wokół nas i na ekranie, która odbyła się w ramach Prawniczej Akademii Filmowej.
Spotkania PAF zainaugurowano 13 maja w katowickim kinie Światowid. Zgodnie z zapowiedziami organizatorów (ELSA na czele z Michałem Kurlejem i Magdą Wróbel) - od września bądź października planowane są comiesięczne debaty poświęcone tematyce prawniczej. Z niecierpliwością czekam na następne seanse. I z całą pewnością nie jestem odosobniony w tej postawie. Akademii filmowa jest pomysłem trafionym i godnym przyszłych realizacji.
Dr hab. Teresa Dukiet-Nagórska. Foto: Paweł Sitek |
Oponentem Żelichowskigo w sprawie kary śmierci była doc. dr hab. Teresa Dukiet-Nagórska z Katedry Prawa Karnego Materialnego. Zanim doszło do wymiany zdań między zaproszonymi do debaty stronami nastąpiła projekcja filmu Krzysztofa Kieślowskiego: Krótki film o zabijaniu, który miał być punktem wyjścia do dyskusji o sensowności przywrócenia w Polsce kary śmierci. Niestety pan radny zbyt dosłownie zrozumiał podstawowe założenia dyskursu i dokonał kilkuminutowej recenzji filmu. Cytuję: Z czym w tym filmie mamy do czynienia. Uważam, że zarówno ze strony Pana Krzysztofa Piesiewicza (scenarzysta) jak i ze strony znanego reżysera Krzysztofa Kieślowskiego mamy do czynienia z manipulacją (która dotyczy - jego zdaniem - takiego przedstawienia problemu kary śmierci, aby widz po obejrzeniu obrazu stał się gorącym jej przeciwnikiem. Później rzecznik zahaczył o formę przedstawienia ofiary i mordercy (…brzydki, gruby, łysawy, niesympatyczny facet, podrywa dziewczynę, łamie zasady, straszy psy…). Z tym poglądem jeszcze się zgodzę. Faktycznie postać nie wygląda na godną zaufania. A już na absurd zakrawa spostrzeżenie radnego, że morderca podczas dokonywania zabójstwa wykrzykując słowo O Jezu! odwołuje się do naszych uczuć religijnych.
Wróćmy zatem do ofiary i mordercy. Zwolennicy kary śmierci zarzucają abolicjonistom zbytnie przywiązanie do sprawcy czynu, a nie do ofiary, czy też jej rodziny. Powinniśmy mieć na względzie dobro strony pokrzywdzonej. Jednakże nie należy zapominać, że to losy sprawcy są rozstrzygane, a nie los ofiary. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować dr Dukiet-Nagórską: Co zyskujemy stosując karę śmierci? Jedynym rzeczywistym uzyskiem jest definitywna eliminacja jednostki, która uczyniła zło. Nie zyskuje społeczeństwo przez to jakichkolwiek akcji na rzecz pokrzywdzonej rodziny. Sprawca odrażającego czynu, który zostaje przy życiu może przy pomocy odpowiedniego oprzyrządowania prawnego być zmuszonym do tego by ponieść tego konsekwencje, by działać na rzecz pokrzywdzonych jego czynem. Z kolei pan radny, na pytanie o zysk ze stosowania karę śmierci, przytoczył cztery argumenty wskazujące na słuszność zastosowania wyroków śmierci. Otóż jego zdaniem: Kara śmierci ma charakter odstraszający. Jest sprawiedliwą reakcją społeczeństwa na zbrodnie. Jest obroną społeczeństwa poprzez eliminację zbrodniczych jednostek. Ma charakter resocjalizujący - dla innych.
Następny problem poruszony przez przedstawiciela PiS-u dotyczył swoistej klasyfikacji morderstw zasługujących na karę śmierci, bowiem: nie jest tak, że PiS jest za szafowaniem wyrokiem śmierci. Oczywiście, że nie! Jest za tym, żeby w przypadkach skrajnych, wielokrotnych morderstw, zbrodni przeciwko ludzkości…stosować tę karę. Od razu nasunęło mi się pytanie: Kiedy możemy mówić o skrajnych przypadkach? Odpowiedź padła niemal natychmiast: O przypadku skrajnym - wskazuje rzecznik - możemy powiedzieć wtedy, kiedy mówimy o żołnierzu Pruszkowa, wtedy kiedy mówimy o kacie Wołomina, który swojej ofierze najpierw wierci dziury w nogach, czy też w kolanach. A potem ją spokojnie, bez mrugnięcia oka, bez jakichkolwiek wątpliwości zabija. W tej wypowiedzi pojawił się też motyw zamachu terrorystycznego z 11 września 2001 roku. Jakby na to nie patrzeć definicja "skrajnych przypadków" podana przez rzecznika jest trochę chybiona. Nie wyobrażam sobie pracy prawników, mających opierać się o taką definicję i rozstrzygać kwalifikację sprawcy czynu jako przypadku skrajnego. Podobny problem pojawia się również w kwestii wielokrotnego, czy seryjnego morderstwa (seria to 2, 3, 10 czy może 100 morderstw?). Niestety na to pytanie rzecznik nie udzielił odpowiedzi. Retrybutywistom pozostawiam zastanowienie się nad wyznaczeniem granicy między morderstwem "zwykłym" a seryjnym.
Radny Sejmiku Wojewódzkiego PiS Czesław Żelichowski. Foto: Paweł Sitek |
Często zwolennicy kary śmierci uważają, że eliminacja jednostki powstrzyma ją od przyszłych morderstw, jakich mogłaby się dopuścić, pozostając przy życiu. Wyrok śmierci miałby w tym mniemaniu charakter prewencyjny. Jednak - jak dowodzi dr Nagórska: Mieliśmy możność zaobserwować w Polsce bardzo istotną prawidłowość. Mianowicie w momencie, kiedy wszedł w życie kodeks karny, który zniósł karę śmierci, w więzieniach przebywała pewna grupa skazanych na karę śmierci. W tej sytuacji otrzymali zmianę orzeczeń na karę dożywotniego więzienia. Mieliśmy możność prześledzić los tych ludzi. W związku z obowiązującym wówczas prawem po kilkunastoletnim pobycie opuszczali mury więzienia. W ani jednym przypadku nie pojawiło się ponowne, agresywne, brutalne zachowanie skierowane przeciwko drugiemu człowiekowi.
Następnym argumentem na rzecz kary śmierci, o którym nie zapomniał również pan radny, jest element odstraszający potencjalnych morderców. Niestety dla zwolenników tej kary rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Jak podaje dr Nagórska: We wszystkich tych krajach, w których zniesiono karę śmierci mamy do czynienia z pewnym naturalnym eksperymentem. Mianowicie gdyby kara śmierci rzeczywiście działała powstrzymująco na potencjalnych sprawców to należałoby się spodziewać zasadniczego wzrostu tych brutalnych, agresywnych przestępstw skierowanych przeciwko innym ludziom. Ale tak się nie dzieje. Nie ma takich prawidłowości.
Jako student prawa i jednocześnie przeciwnik kary śmierci zostałem posądzony przez pana radnego o uciekanie od odpowiedzialności. Zresztą nie tylko ja. Jak zauważył rzecznik PiS: Dlaczego większość prawników czy ludzi prawa jest przeciwko karze śmierci? A czy nie jest tak czasami dlatego, że jest to próba ucieczki od odpowiedzialności? Dlaczego większość społeczeństwa jest za wykonywaniem wyroków śmierci? Nie życzyłbym Panu rzecznikowi znalezienia się w sytuacji, w której zasądziłby wyrok śmierci osobie niewinnej. A takie w Polskich, jak i światowych realiach niejednokrotnie miały miejsce. Na pytanie postawione przez Czesława Żelichowskiego, odwołującego się do poparcia większości społeczeństwa (z sali padła liczba 80%) koncepcji wyroków śmierci, odpowiedzi udzieliła jego oponentka: Mamy pewien obraz przyczyn dla których społeczeństwo domaga się w tej chwili surowej represji w tym kary śmierci. Otóż w przeważającej mierze z powodu usprawiedliwionych emocji. Mianowicie wszyscy żyjemy w lęku. A dlaczego żyjemy w lęku? Ponieważ państwo jest niewydolne, a w pierwszej kolejności odbija się to na wadliwym funkcjonowaniu organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.
Jeden ze studentów podczas tej żywiołowej dyskusji zauważył, że: Życie ludzkie jest wartością nadrzędną. Państwo absolutnie nie ma prawa do odbierania życia, gdyż Państwo nie daje życia człowiekowi. Wydawało mi się, że ten tok rozumowania jest całkiem rozsądny i godny uwagi, ale rzecznik odpowiedział studentowi z nutą ironii: Życie wartością nadrzędną?! Przykro mi bardzo, ale to nie jest tak, że życie jest wartością absolutnie nadrzędną. To, co zatem według pana radnego jest wartością nadrzędną, jeśli nie jest to życie człowieka? Niestety na to pytanie nie doczekaliśmy się sensownej odpowiedzi.
Czyżby dorobek humanizmu powoli był gdzieś zatracany, a antropocentryzm tracił swoich zwolenników? Myślę, że nie jest jeszcze tak źle, zważywszy na wyniki głosowania, jakie odbyło się pod koniec debaty. Otóż za karą śmierci opowiedziało się tylko sześć osób. Pozostali (ok. 40 osób) byli jej przeciwnikami. Miejmy tylko nadzieję, że te 80% społeczeństwa też zmieni zdanie.