Egzaminy na reżyserię na Wydziale Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego

Nie próbuję pomagać. Pytam tylko: co mam zagrać

W auli Wydziału Radia i Telewizji ruch na scenie w jakiś sposób łączy się ze skupieniem, pozwalającym młodym ludziom na swobodną twórczość. Twórczość ta każe na prostym pojęciu wziętym z życia codziennego zbudować kawałek teatru - formę, przez którą reżyser próbuje opowiedzieć publiczności o własnej, oryginalnej wizji świata. Członkowie jury pozornie pogrążeni we własnych myślach, rozmowach, lekturach. Gdy Stanisław Janicki dzieli się z nami przemyśleniami na temat warunków, w jakich dzisiaj młodzi ludzie - kandydaci na reżyserów - mierzą się ze swoim przyszłym zawodem, jego nieuchronnością i o nim wyobrażeniami, Filip Bajon nie podnosi wzroku znad "Wyborczej", Joanna Krauze ze spokojem losuje tematy scenek dla kolejnych kandydatów, a Michał Rosa ponagla aktualnie realizującą ekipę. Wysiłkom przygląda się też uważnie Bogdan Tosza. Miejsca powyżej sceny zajęli ci, którzy nagrali już swoje scenki, albo dopiero się do nich przymierzają. Z dystansu oceniają wysiłki swoich kolegów, rozmawiając jednak szeptem, by nie przeszkodzić, nie rozproszyć, nie zaburzyć wypracowanej koncepcji.

Członkowie jury: Filip Bajon, Joanna Krauze i Michał Rosa
Członkowie jury: Filip Bajon, Joanna Krauze i Michał Rosa
Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec

W auli permanentny ruch, w każdym miejscu coś się dzieje, ponad wszystkim daje się jednak wyczuć atmosferę twórczej pracy, inspiracji i współdziałania. Szesnaście z prawie 60. osób walczących o osiem miejsc na kierunku reżyseria nie rywalizuje ze sobą bezwzględnie w ostatnim już, trzecim etapie egzaminów wstępnych. Wszyscy oni wiedzą, że o przyjęciu zadecyduje obiektywna ocena członków komisji, których darzą dużym szacunkiem i uznaniem. Dlatego pomagają sobie nawzajem "pożyczając" aktorów i operatorów, albo nawet odgrywając w scenkach kolegów powierzone role.

Przygotowania do poszczególnych scenek w auli WRiTV.
Przygotowania do poszczególnych scenek w auli WRiTV.
Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec

Dlaczego tu jesteśmy? - zastanawiają się zapytani nagle Jagoda Madej i Tomek Jurkiewicz - ...bo chcemy robić filmy. Tomek przystępuje do egzaminów na reżyserię już po raz trzeci, Kinga drugi. Nie zrażają się trudami prawie tygodniowych zmagań. Zmęczenie jest zrozumiałe, kandydaci po testach predyspozycji do zawodu, wiedzy humanistycznej, zadaniach montażowych, inscenizacyjnych, scenopisarskich i obronach prac własnych doskonale wiedzą, że zaszli bardzo daleko i ostatnie zadanie: realizacja scenki teatralnej oraz reportaż fotograficzny, będzie dla nich decydujące. Pierwszy raz dotarłem do tego etapu - mówi Tomek - bardzo się cieszę. Wśród kolegów prezentujących niebanalną inwencję w stroju i wyglądzie, on jedyny wyróżnia się koszulą pod krawatem. Ze swojej próby jednak nie jest zadowolony. Rozmowę przerywa nam Bartek, który prosi Tomka o zagranie posła Rokity w swojej scence "lew".

Napięcie i zmęczenie grupy starają się minimalizować organizatorzy egzaminów, czyli pracownicy Wydziału Radia i Telewizji. Elżbieta Adamczyk, towarzysząca młodym reżyserom na każdym etapie egzaminacyjnych zmagań, buduje atmosferę więzi w grupie. Znając kandydatów po imieniu, ze szczerym entuzjazmem opowiada o sukcesie przyjętych, z nie mniej serdecznym żalem o porażce tych, którzy w tym roku nie zostaną studentami Wydziału. Egzaminy uzyskują niepowtarzalną atmosferę warsztatów. To fantastyczne przeżycie. Nawet jeśli teraz się nie dostanę, na pewno spróbuję w przyszłym roku - na gorąco wrażeniami po swojej próbie dzieli się Julia Popkiewicz, jeszcze z wypiekami na twarzy.

Każdy z kandydatów losuje temat do przygotowania. Ma pół godziny na przemyślenie scenariusza i przygotowanie interesującej scenki z udziałem aktorów Teatru Śląskiego. Najważniejsze są: spójność i pointa. To wymaga naprawdę dużej wyobraźni - mówi Kinga. W tym roku tematami są zwierzęta. Przy realizacji pomagają aktywnie studenci pierwszego roku: operatorzy kamery i światła. Rekwizytów nie jest za wiele: łóżko, krzesło, stolik, telefon, kapelusz. Z małej formy trzeba wyłowić odniesienie do rzeczywistości i błyskotliwe przesłanie. Nie wszystkim się udaje.

Ostatnie ustalenia z aktorami
Ostatnie ustalenia z aktorami
Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec

Antoni Gryzik, aktor i reżyser, jeden z pierwszych absolwentów Wydziału, co roku pracuje przy egzaminach, pozwalając obsadzać się młodym reżyserom w wymyślonych rolach. Zapytany, jak z perspektywy zawodowego aktora ocenia współpracę z osobami niedoświadczonymi i właściwie dopiero próbującymi swoich sił, nie odpowiada jednoznacznie: Skoro jestem prawie zawsze, znaczy, że coś w tym jest. Na talencie tych ludzi można nieraz poznać się od razu, nie próbuję nic robić za nich, nie próbuję pomagać, nawet jeśli mam natychmiast 25 pomysłów jak to zrobić. Pytam tylko: co mam zagrać. Angażuję się tak naprawdę wtedy, kiedy scena bardzo mnie wciągnie, kiedy muszę sobie powiedzieć, że ja bym na to nie wpadł. Jeśli jednak pomysł mnie nie zafascynuje - ja się nie sprzedaję.

Przedmiotem oceny komisji będzie przede wszystkim obraz uzyskany na ekranie. Zastanawiający widoczny brak zainteresowania ze strony członków jury tym, co aktualnie dzieje się na scenie jest bardziej niż pozorny. To, że nie ingerują stanowi również rodzaj reakcji. Co roku zmienia się osoba przewodnicząca komisji, zmienia się również styl jej pracy. Niektórzy pomagają, inni, jak właśnie tego roku, z mylącym brakiem zaangażowania, z boku obserwują metody pracy reżysera, kontakt z aktorem, współpracę z operatorem. Zdarza się, że juror celowo "wybije" reżysera, powodując, że wali się cała misternie zbudowana akcja. Odporność na tego rodzaju techniki decyduje o dojrzałości do odpowiedzialności przyszłego reżysera.

Julia Popkiewicz przyjechała spod Wrocławia. Najwięcej czasu poświęca scenografii swojej scenki. Przygotowania trwają wyjątkowo długo, bo aktorka, którą dziewczyna upatrzyła sobie do głównej roli gra w równocześnie realizowanej scence kolegi. Oczekiwania przedłużają się na tyle, że kilkakrotnie interweniuje Michał Rosa. Julia, która pochodzi z aktorskiej rodziny i od dziecka zafascynowana jest teatrem, wykorzystuje każdą chwilę na dopracowywanie wszystkich detali: ustawienie kamery, zbliżenie na szklankę, cień na ścianie, timbre głosu aktora. Czekanie przedłuża się niebezpiecznie, atmosfera robi się nerwowa, ale Julia panuje nad sytuacją. Skończyła już studia etnologii na Uniwersytecie Wrocławskim, na Wydział Radia i Telewizji zdaje pierwszy raz. Bardzo chce zostać dokumentalistą, bo tylko dokument, jej zdaniem, opowiada prawdę o człowieku. Człowiek, jego życie i wnętrze interesują ją najbardziej. Kolejne przynaglenie jury i wreszcie można zacząć. Kamera - akcja! "Słoń" w reżyserii Julii od pierwszych sekund buduje teatralną atmosferę.

Prace scenograficzne nad scenką
Prace scenograficzne nad scenką
Foto: Małgorzata Krasuska-Korzeniec

Komisja co roku inna, ale jeszcze bardziej zmieniają się sami kandydaci - ich świat, lektury, doświadczenia. Z perspektywy wielu lat pracy na Wydziale o zmianach opowiada Stanisław Janicki: Gdy pytam o twórczość Prousta, Konwickiego - jest milczenie. Zmiana, jego zdaniem, dotyczy głównie ogólnohumanistycznego bagażu. Kiedyś rozmowy były łatwiejsze, było z kim rozmawiać, dziś mało co kogo obchodzi - konstatuje niewesoło. Inwazja kultury obrazkowej wypiera słowo i zerwana zostaje ciągłość tradycji. To powoduje zawężenie tematów, a w konsekwencji ograniczenie dorobku, z którym przychodzą. Kultura obrazkowa dawała kilka lat temu nadzieję na szalone obycie z obrazem, również filmowym. Tak się jednak nie stało.

Czy tylko taki ograniczony wymiar ma dzisiejszy świat? Janicki odpowiada, że nie do końca. Problem polega nie na tym, że wartościowych rzeczy nie ma - perełki nie są przez młodych ludzi wyławiane. Powstające dzisiaj scenariusze mają koloryt telenoweli, bo takie jest dzisiejsze myślenie. Ale ma to również mocne strony. Tegoroczne testy pokazały, że kandydaci świetnie radzą sobie z zadaniami, które jeszcze parę lat temu przysparzały wielu trudności: zapamiętywanie kolejności zdjęć to dziś żaden problem. Co z resztą? Od tego są studia: w końcu przychodzą tu, by się czegoś nauczyć - potwierdza z uśmiechem Janicki.

Egzaminy na kierunki artystyczne, jak te na Wydziale Radia i Telewizji, mają za cel wyłowić osoby, które będą tworzyły sztukę "z górnej półki". Szkoła ma rozbudzić wyobraźnię, pobudzić twórcze myślenie, ale również dać odpowiedni warsztat. Cel ten osiągany jest poprzez porozumienie, jakie buduje się pomiędzy mistrzem a uczniem. Porozumienie zakładające z jednej strony uznanie w mistrzu autorytetu, który ocenia, odrzuca i wybiera, z drugiej zaś strony - zakładające głęboki szacunek mistrza dla świata reprezentowanego w myśleniu, dorobku i dziełach kogoś, kto dziś jest zaledwie uczniem, ale jutro może okazać się tym, kto nadaje sztuce nowy wymiar i wizerunek. Takie porozumienie wymaga wielkiej pokory jednych i drugich. Wydział Radia i Telewizji jest jednym z miejsc w Uniwersytecie, gdzie budowania takiego porozumienia można być świadkiem.

Ten artykuł pochodzi z wydania:
Spis treści wydania
Kronika UŚNiesklasyfikowaneNowe książkiOgłoszeniaStopnie i tytuły naukoweW sosie własnymZ Cieszyna
Zobacz stronę wydania...