Na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska UŚ znajduje się takie miejsce, w którym nigdy nie ma ciszy. W jednym z pomieszczeń słychać nieustający koncert owadów. Nie dociera do nich światło słoneczne, w ciągu dnia jasność daje tylko rząd świetlówek. Bez względu na porę roku, zawsze jest tam około 30 °C. Na półkach rozmieszczone są liczne insektaria, a w nich będące wciąż w ruchu owady. Przewodnikami po ich świecie będą dr Andrzej Kędziorski, specjalista z Katedry Fizjologii Zwierząt i Ekotoksykologii, biolog mgr Ewa Świerczek oraz doktorant Jacek Francikowski.
Cyk cyk sss...
– Studenci wchodzący do pracowni reagują różnie. Jedni są zaciekawieni, inni przestraszeni. Niektórzy spoglądają na insektaria z odrazą – mówi dr Kędziorski, jeden z opiekunów hodowli owadów. Dłuższe przyglądanie się ruchliwym insektom sprawia również, że wielu z nich zaczyna odruchowo otrzepywać ubrania. Bywalcy pracowni są jednak zahartowani.
– Dominującym gatunkiem jest świerszcz domowy (Acheta domesticus), który zajmuje prawie wszystkie znajdujące się tutaj insektaria. Drugi owad, hodowany od ponad dwudziestu lat, to przybysz z Madagaskaru, karaczan madagaskarski (Gromphadorhina portentosa) – wyjaśnia naukowiec. Karaczany, w przeciwieństwie do świerszczy, zajmują tylko jedno insektarium, ich ruchy są powolne, leniwe. Kilka z nich nie rusza się wcale, prawdopodobnie są martwe. W jednym rogu widać gromadkę małych karaluszków, które wykazują nieco większą aktywność życiową. Dorosłe osobniki mają około 7 cm długości, są zdecydowanie większe w porównaniu do drobnych, głośnych i ruchliwych świerszczy. Są też groźniejsze. Mają ostre kolce na odnóżach i, złapane nieostrożną ręką, mogą nawet przebić naskórek do krwi.
Hodowlą opiekują się przede wszystkim dr Kędziorski oraz mgr Świerczek, która podczas rozmowy otwiera kolejne insektaria, dokarmia świerszcze, uzupełnia wodę oraz usuwa martwe osobniki. – Przychodzimy trzy razy w tygodniu i spędzamy tu zwykle od 1,5 do 2 godzin, chociaż zdarzało się, że pracowaliśmy od 9.00 do 15.00. Można się do tych warunków przyzwyczaić, my jesteśmy już zahartowani – tłumaczy badaczka. Mimo wielu lat pracy, nadal jednak nie przyzwyczaiła się do karaczana madagaskarskiego. – Ze świerszczami nie było żadnego problemu, mogę ich dotykać, wyciągać, przenosić, ale karaczana do tej pory nie wezmę do ręki. Małe tak, już się przełamałam, natomiast dorosłych nie, dlatego używam pęsety. Karaczany do mnie nie przemawiają – dodaje ze śmiechem.
Ciepłolubne madagaskarskie owady przywędrowały do Katowic z... Poznania, podarowane hodowcom przez zaprzyjaźnionego naukowca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Poprawna nazwa to karaczan, ale przyjęła się również w języku polskim zwyczajowa nazwa – karaluch. W tym sensie oba określenia są synonimami.
– Jego nazwa gatunkowa jest bardzo ciekawa. W języku angielskim używa się terminu hissing cockroach, co dosłownie znaczy: syczący karaczan. Zaniepokojony owad wydaje bowiem charakterystyczny dźwięk, którego intensywność i gwałtowność mimowolnie nasuwają skojarzenia z reakcją emocjonalną – wyjaśnia dr Kędziorski. Jak dotąd nie dowiedziono istnienia emocji u owadów, mimo że obserwacje i pojedyncze eksperymenty sugerujące taką możliwość. Z ewolucyjnego punktu widzenia istnienie choćby prostego systemu emocji u bezkręgowców nie jest bezzasadne. Dr Kędziorski podchodzi do insektarium i przy pomocy pęsety delikatnie wyciąga jednego karaczana. Owad, najwyraźniej zaskoczony nagłą ingerencją człowieka, rzeczywiście zaczyna syczeć. – Czy nie ma pani wrażenia, że jest to reakcja emocjonalna? Jakby był zaniepokojony lub zdenerwowany tą sytuacją – komentuje opiekun hodowli. Zestresowane zwierzę wraca po chwili do swoich towarzyszy. Syczenie to mechanizm polegający na wydechu aktywnym przy zaciśniętych przetchlinkach. Odgłos nieprzyjemny i zaskakujący. Zdecydowanie odróżnia się na tle uspokajającego cykania świerszczy domowych. Lepiej pozostawić je w spokoju.
Bogate życie owadów
W pracowni znajduje się tzw. hodowla podstawowa. Owady są namnażane przede wszystkim z myślą o zajęciach dydaktycznych ze studentami. Samce ćwierkają, wyznaczając swoje terytorium i wabiąc samice. Świerszcze lepiej funkcjonują w grupach, mają do dyspozycji stertę papierowych opakowań po jajkach, które zwiększają dostępną powierzchnię. Warunki są więc komfortowe. Nie ma wrogów naturalnych i jedyne, przed czym mogą się bronić, to światło i ręce badaczy, którzy zakłócają od czasu do czasu ich spokój. Na ścianie dwóch insektariów przylepiono duże żółte karteczki z napisem: „Proszę nie wybierać świerszczy!”. – Zdarza się, że ktoś przychodzi, chce zrobić eksperyment i wybiera nam owady z insektarium. Tymczasem my akurat teraz potrzebujemy osobników dorosłych, ponieważ w kwietniu rozpoczynają się zajęcia dydaktyczne, wymagające dużej liczby tych owadów – tłumaczy mgr Świerczek.
Pozostałe insektaria są związane z hodowlą selekcyjną, którą dr Kędziorski zaczął prowadzić z dr. hab. Mirosławem Nakoniecznym w 2001 roku. Naukowców interesowała możliwość uzyskania owadów o różnej długości życia osobniczego, dzięki selekcji różnicującej. W literaturze podaje się konkretną długość życia osobnika dorosłego. Dane z różnych źródeł podają najczęściej przeżywalność od miesiąca do dwóch, przy temperaturze 30°C. – Nasze owady żyją jeszcze dłużej – mówi specjalista – do 4 miesięcy w linii selekcjonowanej pod kątem wydłużenia życia. Rekordzistką była pewna samica, która przeżyła siedem miesięcy jako owad dorosły.
W ramach selekcji różnicującej wydzielone zostały dwie linie. Ingerencja człowieka polega na podjęciu decyzji, w jakim wieku dorosłe osobniki są dopuszczane do rozrodu. Najszybciej rozmnażane są owady selekcjonowane pod kątem krótkiego życia, natomiast w drugiej linii selekcyjnej, pod kątem wydłużenia życia, sytuacja jest odwrotna: owady dopuszczane są do rozrodu po osiągnięciu co najmniej 25 dni życia. Te, które nie dożywają wyznaczonego okresu, nie mają szans na reprodukcję. Każda taka kohorta musi być szczegółowo opisana. W katedrze prowadzone były również badania nad zachowaniami świerszcza domowego. – Ten wątek badań zawdzięczamy Jackowi Francikowskiemu, który zajął się behawiorem owadów w swojej pracy magisterskiej – zaznacza dr Kędziorski. Zaczęło się od zaobserwowania, że podczas zabiegów hodowlanych owady z linii „długowiecznej” były znacznie bardziej pobudzone niż owady „krótkowieczne”.
– Sprawdzaliśmy aktywność owadów z tych dwóch wyselekcjonowanych linii – wspomina doktorant. Punktem wyjścia były publikacje naukowe, z których wynikało, że selekcja może wpływać na zachowanie owadów. Na początku możliwości były ograniczone, dlatego owady testowane były w niewielkich grupach. W pojemniku umieszczono na spodzie kratkę oraz pięć świerszczy, następnie rozpoczynała się obserwacja reakcji w sytuacji stresowej, w nowym środowisku, czyli tzw. reaktywność owadów. W momencie gdy świerszcz trafiał do nowego pojemnika, w pierwszych dwóch minutach był najbardziej aktywny. Rozpoznawał teren. Potem jego ruchliwość wyraźnie się zmniejszała – dodaje. Doktorant nagrywał trzyminutowe filmy i skrupulatnie liczył kratki, które owady przekraczały w trakcie obserwacji. – Trzeba było ten materiał oglądać klatka po klatce i dokładnie notować każdy ruch każdego z pięciu owadów – wyjaśnia mgr Francikowski. Zadanie było niezwykle czasochłonne. Te żmudne obliczenia pokazały jednak, że faktycznie proces selekcji świerszczy pod względem długości życia doprowadził też do pewnych różnic w zachowaniu. Obecnie dysponujemy bardziej dokładnymi i mniej czasochłonnymi metodami analizy zachowań owadów. – Okazało się, że, w odróżnieniu od świerszczy, karaczany nie nadają się do tego typu badań. Jak mówi doktorant, one chodzą, kiedy chcą. Nawet zmiana pojemnika nie byłaby w stanie ich uaktywnić. Jedynie w ciemności są bardziej ruchliwe.
Na łąkach ich już nie spotkasz
Zarówno świerszcz domowy, jak i karaczan madagaskarski, nie występują w naturalnym środowisku. Jeszcze w pierwszej połowie ubiegłego wieku pierwszy z nich był na tyle popularny, że można go było spotkać nie tylko w różnych zabudowaniach, ale także w ich obejściu i na sąsiednich łąkach. Obecnie spotykany jest już tylko w hodowlach. Okazuje się, że wieloletnie i bogate doświadczenia biologów mogą służyć celom nie tylko naukowym. Dr Kędziorski wraz z mgr Świerczek sprawdzają możliwości reprodukcyjne uniwersyteckich świerszczy. Zamierzają rozwinąć hodowlę i nawiązać współpracę z potencjalnymi nabywcami tego gatunku, za pośrednictwem Fundacji Uniwersytetu Śląskiego. Jest to bardzo dobra karma dla większości gadów trzymanych w terrariach, więc zapotrzebowanie na świerszcze jest całkiem spore. Oferta może być skierowana zarówno do odbiorców indywidualnych, jak również do partnerów strategicznych. W najbliższym czasie badacze spróbują ocenić swoje możliwości, a raczej… możliwości swoich świerszczy domowych.