Już od kilku lat Rondo Sztuki aktywnie włącza się w promocję literatury, organizując cykl spotkań z pisarzami, tłumaczami i wydawcami pod nazwą „Poczytalność”. Dotąd jego gośćmi byli m.in.: Sylwia Chutnik, Agnieszka Drotkiewicz, Jacek Hugo-Bader, Marcin Świetlicki i Mikołaj Łoziński.
– Tchórzostwem byłoby pisać powieść, żeby w skomplikowany sposób wyrazić to, co można powiedzieć prosto. Jestem przekonany, że warto pisać książki traktujące o rzeczach, o których się nie da powiedzieć inaczej. Gdybym potrafił powiedzieć w pięciu zdaniach, o czym jest moja powieść, to po co ją pisałem? Książka musi być polifoniczna i nieredukowalna – powiedział Szczepan Twardoch, pisarz, publicysta i felietonista, podczas spotkania w Rondzie Sztuki. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim jego najnowszej książki Morfina.
O wyborze miejsca akcji zadecydowało zafascynowanie autora Warszawą drugiej połowy lat trzydziestych XX wieku – miastem, w którym eksplodowała nowoczesność. Odważne planowanie przestrzenne, modernistyczna architektura, łączenie stylów – to, według autora, atuty przedwojennej stolicy.
– Po wojnie Warszawa już rozwijała się inaczej. Mnie zainteresowało miasto, które mogło być, a którego nie było – powiedział Szczepan Twardoch i dodał: – Mam taką metodę pisania – świat przedstawiony składam ze szczególików. Zanim zacznę pisać powieść, która jest osadzona w rzeczywistości innej niż nasza, to mam potrzebę zanurzenia się w taki świat, przynajmniej na parę miesięcy. Wtedy czytam wszystko, co mogę znaleźć na ten temat: pamiętniki, dzienniki, słucham muzyki z epoki, żeby „wejść w klimat”.
Zapytany o przyczyny wykreowania głównego bohatera jako człowieka antypatycznego i słabego, pisarz wyjaśnił: – Interesuje mnie, co decyduje o tym, że człowiek jest słaby albo silny charakterologicznie, a także, co się dzieje, gdy dochodzi do zetknięcia osoby silnej ze słabą, a następnie dominacji jednej nad drugą.
Kolejnym problemem poruszonym w powieści jest skonfrontowanie człowieka z mocą dziejów. – Mam dość fatalistyczną wizję historii jako trybów, które „mielą” ludzi – wyjawił Szczepan Twardoch. – Nie jest tak, że można niezwykłą siłą charakteru powiedzieć historii ‘stop’. Uważam, że życie jest skomplikowane – im bardziej, tym jest ciekawsze. Dlatego zwykle moi bohaterowie znajdują się w sytuacjach złożonych, w których nie ma prostych dróg i prostych wyborów. Przeważnie jestem dla nich okrutny, uważam, że nie można ich lubić za bardzo, bo tylko wtedy pisze się prawdziwie. Jeśli pisarz będzie bohatera lubił, to z tego nic dobrego nie wyjdzie. Drogi do rozwiązania skomplikowanej sytuacji są albo złe, albo bolesne, albo złe i bolesne jednocześnie.
W dalszej części rozmowy omówiona została pojawiająca się w Morfinie kwestia dominacji w związku między kobietą a mężczyzną. Autor wytłumaczył, że w relacjach erotycznych między Konstantym a kobietami nie chodzi o seks, tylko o władzę, odmówienie sobie nawzajem człowieczeństwa czy zbudowanie własnej wartości. Dodał, iż bardzo interesuje go moment zetknięcia się życia pozaerotycznego z rzeczywistością seksu, w której chodzi o władzę. Dla pisarza ważne jest, co decyduje o tym, że ludzie są skłonni okazać swą słabość przed człowiekiem, wobec którego mogą być pewni, że ich skrzywdzi.
Istotną funkcję w powieści pełni swego rodzaju Mojra, Parka, opiekunka główne- go bohatera Konstantego. Jest narratorką wszechwiedzącą. Wyjaśniając, skąd taki pomysł, Szczepan Twardoch powiedział: – Mam wizję powieści domkniętej, dopełnionej – takiej, w której los każdego bohatera zostaje opowiedziany od początku do końca. To jest pewien ideał, nie do zrealizowania, bo musiałaby się rozwijać jak fraktal. Narratorka doskonale służy mi do stworzenia iluzji tego ideału, bo może dopowiadać losy ludzi, których Konstanty tylko mija na ulicy.
Podczas rozmowy padło również pytanie o przyczyny odejścia autora od literatury gatunku. – Fantastyka niczym mnie nie ograniczała, ale nigdy nie miałem pomysłu, żeby pisać literaturę ściśle gatunkową – wytłumaczył pisarz. – Elementy fantastyczne są bardzo pożyteczne w literaturze. Pisząc Wieczny Grunwald, przedefiniowałem sobie literaturę na nowo. Jest on dla mnie jakąś cezurą. To powieść najbardziej fantastyczna ze wszystkich, które napisałem. Ta fantastyka nie jest dosłowna, ma znaczenie alegorii, ale jest. Jakby się ktoś uparł, to w Morfinie też znajdzie fantastykę. Wieczny Grunwald zmienił moje spojrzenie na literaturę – zacząłem pisać poważniej, wcześniej byłem bliżej literackiego popu, a potem stwierdziłem, że już mi to nie wystarcza, że chcę pisać literaturę bezprzymiotnikową.