25 lat pracy twórczej prof. UŚ dr hab. Jagody Adamus

Przecieranie szyby

Malarstwo Jagody Adamus nie chce epatować za wszelką cenę, nie jest krzykliwe, nawet rzadko głośno mówi – tkwi spokojnie w wyznaczonych przez artystkę ramach, które zamykają się w malarskiej tradycji.

Wystawa Jagody Adamus, wykładowcy w Instytucie Sztuki Wydziału Artystycznego w Cieszynie, zatytułowana w „Przestrzeniach obrazu” i pokazana w Galerii Bielskiego Centrum Kultury, jest przeglądem 25 lat pracy twórczej artystki. Tego rodzaju prezentacje dają szczególną sposobność przyjrzenia się, w jaki sposób ewoluuje ów twórczy ogląd świata i tych jego przestrzeni, którym artyści nadają własny kształt, filtrują go przez swoje doświadczenia, i który, jak w przypadku malarzy, starają się pokazać poprzez ślad swojego pędzla.


Oglądając prace Jagody Adamus, mam wrażenie oglądu świata, którego istnienie domaga się szczególnych predyspozycji od widza. Wydaje się, że jest to widz, który nie oczekuje chwilowych fajerwerków, jednoznacznych rozstrzygnięć i demonstracyjnych deklaracji. Malarski świat wyłania się na tych obrazach powoli, niejednoznacznie i enigmatycznie. Definiuje się na granicy rozpoznawalnego, jest kuszący w swoim niedopowiedzeniu, a równocześnie niepokojący – z tego samego powodu. Artystka pokazuje nam wiele malarskich znaków, tropów, pozostawia delikatne ślady znad granicy subtelnych rozstrzygnięć. Nawet użyte kontrasty wydają się być jakby zatrzymane w swej możliwej intensywności, skala barw zdaje się nie eksploatować pełni swojej rozpiętości. Kolor najczęściej zamyka się w zawężonej tonacji, od czasu do czasu tylko intensyfikuje się i przemawia mocniej, by za chwilę cofnąć się, osłabić, pozostać w głębi obrazu. Ale ten moment jego zaistnienia jest niczym iluminacyjny rozbłysk, jest emanacją w bardzo esencjonalnym wyrazie. To, co przedostaje się na powierzchnię płótna jest przefiltrowane przez malarską decyzję, wrażliwość, przez wiedzę i intuicję – przymioty, które opowiadają się raczej za sztuką spokojnie tkwiącą w sprawdzonych rejonach. Bowiem malarstwo Jagody Adamus nie chce epatować za wszelką cenę, nie jest krzykliwe, nawet rzadko głośno mówi – tkwi spokojnie w wyznaczonych przez artystkę ramach, które zamykają się w malarskiej tradycji. Zawrzeć ją można zarówno w nastrojowym malarstwie XIX wieku, zwanym stimmung, jak i w doświadczeniach „łagodnych abstrakcjonistów” np. Hartunga czy Wolsa.

Czasami przestrzenią na tych płótnach jest pejzaż, czasami jest to całkowicie abstrakcyjna przestrzeń z podtekstami literackimi, czasami postać ludzka. Temat wydaje się być pretekstem dla poruszania się w subiektywnej rzeczywistości, dla której istotne są malarskie napięcia. Niemal zawsze, raz mocniej, raz słabiej, powierzchnię obrazu rozświetla błysk światła. Czasami jego dotknięcie, czasami smuga, lub plama. Światło w malarstwie to nieodzowny komponent większości jego przestrzeni; to ono je warunkuje, konstruuje, dopowiada, ono decyduje o ich intensywności, jakości, ono te przestrzenie przybliża, pokazuje z różną dokładnością, ono wreszcie – na zasadzie prostej antynomii – pokazuje mrok.

Niemal każdy obraz malarski – z racji swojej skomplikowanej, w gruncie rzeczy, struktury – ma do zaoferowania potężny wachlarz możliwości odbioru. Ów odbiór możliwy jest na wielu płaszczyznach, ale ich mnogość bywa czasami istotną przeszkodą, komplikacją zgoła niepotrzebną. Granica pomiędzy bogactwem tzw. środków a ich nieczytelnością lub nadmiarem, bywa linią, wokół której balansują intencje twórcy i możliwości odbiorcy. Ale w przypadku obrazów Jagody Adamus relacje pomiędzy twórcą i odbiorcą powinny sprowadzić się do zaakceptowania niedopowiedzianego świata, którego chęć ogarnięcia jest niczym delikatny gest dłoni przecierającej zamgloną, niewidoczną szybę. Za nią, za powierzchnią malarskiej wyobraźni, jawi się świat, który domaga się obecności i od naszych chęci zależy, by poddać mu się, zaakceptować go, próbować przeniknąć, zasmakować, dotknąć i przeżyć. By poddać się lekkości malarskiego znaku, niuansów kolorystycznych rozstrzygnięć, by podążyć za smugą światła, dostrzec jezioro, drogę, przedmiot; by wejść w labirynt, spotkać Minotaura, Pazyfae; by spróbować wejść w świat wykreowanych przestrzeni. Niewielki to wysiłek – wystarczy wyimaginowany ruch dłonią, który, tak naprawdę, otwiera oczy.

Istotnym uzupełnieniem wystawy jest towarzysząca jej publikacja. Artystka zawiera w niej najważniejsze w swojej twórczości wątki, dzieląc na poszczególne rozdziały wskazuje na ich ważność. Dopowiada słowem pisanym malarską i rysunkową twórczość, poszerzając tym samym pole artystycznej kreacji o istotny, dla wielu twórców, aspekt teoretyczny.

Autorzy: Roman Maciuszkiewicz
Fotografie: Józef Adamus