Całkiem niedawno w nieodległej galaktyce

Niczym kometa przemknęła przez łamy naszej prasy informacja o 40 tys. złotych, które gangsterzy mieli zapłacić za zlikwidowanie Piotra Najsztuba. Wiadomość ta szybko została przyćmiona przez gwałtowny wybuch - nie tak znowu nowej - supernowej, czyli przez rozprawę posłanki Anny Sobeckiej z seksem jako elementem zbędnym i szkodzącym naturze człowieka. Eksplozja (śmiechu), która towarzyszyła temu kosmicznemu zjawisku, spowodowała nieprzewidziane zmiany w trajektorii wielu planet, stąd też pozostawmy ten temat specjalistom od tego typu anomalii. Z Najsztubem też nie wyszło tak, jak pewnie zamierzał ów nieznany "Życzliwy", któremu wiadomość ta przeciekła do prasy. Większość czytelników zaczęła się gorączkowo zastanawiać - ile w takim razie można dostać za Olejnik, ile za Lisa, a ile za Żakowskiego.

W Ministerstwie Czarnej Propagandy (pod wezwaniem Jacka Kurskiego) awantura jak diabli:

- Panowie, kto rozpowszechnia takie bzdury. Czy naszego ugrupowania nie stać na prorządowego dziennikarza, za którego mafijne korporacje wspierane przez "Gazetę Wyborczą" mogłyby zapłacić nawet i 200 tys?

Oczywiście zaczęły padać różne propozycje, z których ja wybrałbym tę wskazującą na red. Piotra Semkę z "Rzeczpospolitej". Uważam, że red. Semka jest wart przynajmniej tyle ile sam waży, a to jest już kwota, która może zachwiać budżetem niejednego afrykańskiego państwa średniej wielkości. Poza tym red. Semka dał się poznać jako zagorzały w boju polemista, któremu nikt jeszcze nie zdołał przerwać wypowiedzi. Mało tego, nawet związany i zakneblowany red. Semka potrafi doczołgać się do mikrofonu i sapać doń znacząco, tak by wszyscy słuchacze wiedzieli, że on tam jest, czuwa i ma zdanie całkiem odmienne.

Jako publicysta "Rzeczpospolitej" red. Semka wsławił się niekonwencjonalnym odczytaniem najnowszych dziejów Polski. Do tej pory - w swej prostackiej naiwności - mówiąc o przemianach ustrojowych po 1989 roku zwykle wymienialiśmy trzy postaci: Jana Pawła II, prezydenta Reagana i Lecha Wałęsę. Red. Semka dokonał znaczącego przewartościowania tych symboli solidarnościowego zwycięstwa. Któż to powinien zostać dopisany do tego panteonu chwały? Jak to kto? Już podaję: Luke Skywalker, Han Solo, ksieżniczka Leia i Chewbacca... czyli bohaterowie "Gwiezdnych wojen" George`a Lucasa. Oto jak Semka uzasadnia swój wybór: Motyw wyzwania, jakie grupka śmiałków rzuciła wszechpotężnemu imperium trafił na swój czas. Wtedy powstała antysystemowa opozycja: KOR, ROPCiO i studencki SKS" (Rzeczp. 25.05.07). Teraz Michnik, Niesiołowski, Romaszewski, Borusewicz i wielu innych, mogą dziękować Bogu, że siedzieli sobie spokojnie u Kiszczaka a nie wpadli w łapy okrutnego Jabby.

W konfrontacji z hollywoodskim imperium każdy wypada blado i wtórnie. Nawet nauki i kazania papieża to remake lucasowskiej filozofii: "W historii kina niewiele jest przykładów tak silnego wpływu filmu fantastycznego na atmosferę polityczną. Był zwiastunem kresu epoki sowieckiego totalitaryzmu i renesansu odwagi Zachodu. Ponad rok później padnie papieskie wezwanie: Nie lękajcie się".

Autor tej niestereotypowej interpretacji najnowszej historii Polski może spać spokojnie. Żaden bandzior nie jest na tyle głupi by zadzierać z Semką - kontynuatorem w linii prostej sztuki rycerzy Jedi. Ma zresztą przewagę nad filmowym pierwowzorem: jego mistrz Yoda ma jeszcze brata bliźniaka, a to stawia przed Lucasem i nami nowe wyzwania.