Budynki uczelniane nie są najczęściej bohaterami burzliwych historii. Ich czas liczony jest w innym rytmie - w rytmie kolejnych sesji, egzaminów, wykładów, przychodzących i odchodzących roczników studentów. Historia gmachu, o którym będzie tu mowa, jest znacznie bardziej gorzka, niż można wnioskować na pierwszy rzut oka.
Oto opowieść o budynku-molochu, obecnej siedzibie Wydziału Filologicznego mieszczącej się przy placu Sejmu Śląskiego 1 w Katowicach.
Zacznijmy od czasów sprzed powstania planów budowy przyszłego gmachu Wydziału. Lata 20. XX wieku były okresem burzliwym i niespokojnym, ważnym dla Polski, ale chyba szczególnie istotnym dla Górnego Śląska i dla Katowic. Miasto niemal z dnia na dzień stało się stolicą autonomicznego regionu szarpanego narodowymi niepokojami, miastem, które nagle musiało zadbać o swój prestiż i wizerunek. Jego dawne - i co tu kryć prowincjonalne - granice wydawały się zbyt ciasne. Brakowało budynków na nowe urzędy, nowych reprezentacyjnych domów mieszkalnych, słowem - należało wybudować centrum godne stolicy Górnego Śląska. W dwudziestoleciu międzywojennym z wizjonerskim rozmachem stworzono ogromne, reprezentacyjne, funkcjonalne i może tylko nazbyt monumentalne centrum miasta. Rzadko przypomina się, że to właśnie w tym czasie powstał dworzec lotniczy na Muchowcu, katedra, budynek Banku Gospodarstwa Krajowego, pierwsze Targi Katowickie, pierwszy w Polsce sztuczny tor łyżwiarski, Kościół Garnizonowy, Dom Oświatowy (stary budynek Biblioteki Śląskiej), Urząd Miejski, budynek Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych i wiele innych budowli, z których wiele do dziś pełni swoje pierwotne funkcje. Sercem Katowic, swoistym forum, miał być obszar między początkowo dwoma, a później trzema, budynkami: wzniesionym w 1929 roku gmachem Urzędu Wojewódzkiego (największym w ówczesnej Polsce!), ukończonym w 1939 roku Muzeum Śląskim oraz gmachem Urzędów Niezespolonych z 1937 roku, w których dziś mieści się katowicka filologia. Prawdopodobnie w 1935 roku istniał już projekt architektoniczny, bowiem 9 kwietnia 1936 roku uchwałą Śląskiej Rady Wojewódzkiej rozpoczęto prace budowlane.
Plac po zachodniej stronie Urzędu Wojewódzkiego zamknięto więc nowym funkcjonalistyczny budynkiem, przeznaczonym na urzędy, które nie mieściły się w głównym gmachu województwa. Znalazły się tu Kuratorium Szkolne, Prokuratoria Generalna i Wojewódzki Urząd Budowlany. W "Przewodniku na miasto Katowice" z 1938 roku między czterema postojami dorożek, ośmioma szpitalami i jedenastoma kinami (!) interesujący nas budynek figuruje pod adresem Jagiellońska 23. Projektantami prostego i tak naprawdę szlachetnego budynku byli Lucjan Sikorski i Witold Kłębowski, kierownik Oddziału Architektoniczno-Konstrukcyjnego w Urzędzie Wojewódzkim. Zbudowała go firma Telesfora Borasa z Katowic. Równy i jednostajny rytm okien tworzących poziome pasy i brak nadmiernej ornamentyki wydawał się równoważyć dużo bardziej odważne operowanie zdobieniem w budynku naprzeciwko. Jedynym jawnie dekoracyjnym elementem przełamującym horyzontalność całości była ogromna płaskorzeźba i towarzyszący jej ryzalit. Płaskorzeźba przedstawiała zamkniętego w pierścieniu zgeometryzowanego, wręcz stylizowanego, orła piastowskiego. Jego autorem był rzeźbiarz Stanisław Szukalski - barwna postać.
Wojenne losy budynku rozpoczęły niełatwy okres w jego historii. Gdy tylko Katowice stały się częścią III Rzeszy na Jagiellońskiej 23 na dobre zadomowiła się niemiecka policja. Zniszczono polskiego orła zastępując go - ku hańbie i nieukrywanej zgrozie katowiczan - mechanicznymi kurantami z miśnieńskiej porcelany (tzw. glockenspiel). Budynek na zawsze stracił swój charakter. Po wojnie ze świetnie zaprojektowanej fasady oczywiście zniknęły niemieckie kuranty, ale nigdy nie odzyskał dawnej świetności i nie odrestaurowano już płaskorzeźby. Pozostał szary i zaniedbany. W przewodniku po Katowicach z 1945 roku pod adresem Jagiellońska 23 znajduje się Komenda Milicji. A jednak w śląskiej księdze adresowej z 1949 roku pod tym samym adresem znajdziemy już Kuratorium Okręgu Szkolnego Śląskiego i Wojewódzki Urząd Zatrudnienia.
Przez cały okres powojenny w budynku mieściło się biuro KC PZPR. O lokalizacji zadecydowała bliskość urzędów, wielkość i okazałość samego gmachu. Pomału ascetyczny w formie, rozległy budynek zaczęto błędnie utożsamiać z socrealistyczną rzeczywistością. I byłoby tak może do dziś, gdyby nie - szalony jak na owe czasy - pomysł przeniesienia tu z Sosnowca części Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego. Dziekanem Wydziału był w tym okresie prof. zw. dr hab. Jan Malicki, który w 1990 roku podjął szybką i zdecydowaną decyzję, aby w opuszczonym przez partię gmachu znalazły się polonistyka, bibliotekoznawstwo, kulturoznawstwo i filologia klasyczna. Wydział uroczyście wrócił do Katowic, a rok 1991 studenci zainaugurowali już w nowym budynku. Profesor wspomina, że gdy po raz pierwszy oglądał pomieszczenia w piwnicach, na najniższej kondygnacji odnalazł napis "Jeszcze Polska nie zginęła 1945" - pamiątkę po burzliwej i niełatwej historii tego miejsca.
AM