Tekst homilii o. Wacława Oszajcy wygłoszonej na pogrzebie Profesora Andrzeja Lasoty

Idąc za swoją gwiazdą

Nawet najmądrzejsze, lecz tylko usłyszane słowa mogą szybko ulecieć z pamięci. Piękno homilii o. Wacława Oszajcy chcemy zachować na dłużej, dlatego zamieszczamy jej tekst w całości.

Dzisiejsza uroczystość Objawienia Pańskiego, wydaje się być nieodpowiednia, jak już zauważył ksiądz biskup Tadeusz Pieronek, swoim bożonarodzeniowym charakterem wydaje się urągać naszemu smutkowi i bólowi. Pamiętajmy jednak, że jest to pogrzeb Pana Profesora Andrzeja Lasoty, matematyka, człowieka, który o uprawianej przez siebie dziedzinie naukowej mówił: "matematyka jest jak poezja".

Matematyka jest jak poezja, a zatem dzisiejsza zbieżność nie jest przypadkiem, jako że w poezji przypadek nie istnieje, a istnienie matematyki dowodzi, że w chaosie zdarzeń wciąż bije serce Logosu. Można więc powiedzieć, że ten pogrzeb został dobrze wyliczony. Przecież dzisiejszym obchodom patronują Mędrcy ze Wschodu. Kim byli? Trudno powiedzieć. Najczęściej mówi się, że byli astrologami. Badali przecież gwiazdy, patrzyli w niebo. Jeśli tak, to znaczy, że byli naukowcami, dzisiejszymi astronomami, matematykami. Obliczali ruchy ciał niebieskich, by tworzyć kalendarze. Tym samym oswajali czas i czynili z niego dar nadziei na jutro, pojutrze, na wieczność.

Ale najprawdziwszą gwiazdą, która doprowadziła ich do najważniejszego wydarzenia tamtych czasów, dzisiaj wiemy, że wszechczasów, była nauka. Badając ziemską rzeczywistość, mocno trzymając się zdobytej wiedzy, coraz wyraźniej zdawali sobie sprawę z tego, że nigdy nie dojdą do kresu horyzontu, tego zamykającego krajobraz i tego, który zakreśla wiedza. Dlatego wyruszyli w drogę, by u jej końca stanąć przed następną tajemnicą, następnym mysterium i sacramentum, przed niemowlęciem, któremu święte księgi jego narodu prorokowały, że będzie "królem, a jego panowaniu kres nigdy nie nastanie".

Profesor Andrzej Lasota
  Przed nimi jednak do tego miejsca, w którym działo się To Najważniejsze, trafili inni mędrcy. Pasterze, ludzie bez szkół i książek, ale podobnie jak Mędrcy ze Wschodu na śmierć i życie związani z ziemią, swoim warsztatem pracy, pasterstwem. Ich gwiazdą przewodnią, niezawodnie wiodącą do Najważniejszego, była praca. Nie zawiedli się, swego Boga znaleźli, podobnie jak Mędrcy, nie gdzie indziej, tylko pośród siebie, w jednym spośród nich.

Podobnie działo się z Maryją i Józefem. Najważniejsze dokonywało się w ich miłości, rodzicielstwie, w jej łonie, w ich domu. Obok tych, którzy rozpoznali "czas swego nawiedzenia", mamy też Heroda, właścicieli zajazdu, ludzi, którzy rozminęli się z Najważniejszym. Dlaczego? Zgubił ich brak cnoty gościnności. Zamach na życie drugiego człowieka, zatrzaśnięcie drzwi przed proszącym o pomoc, jak się okazuje, jest zawsze odtrąceniem Boga.

Najpełniejsza prawda o człowieku, a tym samym o Bogu, objawiła się nam jednak dopiero w śmierci Syna Maryi. Tam, na szubienicy, na śmietniku, gdy człowiek naruszył wszelkie prawa rozumu i serca, znowu okazało się, że prawda jest po stronie tych, którzy kochają życie. Czesław Miłosz mówi:

Żeby człowieka krwią broczącego z ran
Ogłosić Bogiem i władcą wszechświata,
Trzeba było szaleństwa " dostateczny dowód,
Że nasz gatunek sięga po niemożliwe
.

Pan Profesor Tomasz Szarek powiedział, że jego Mistrz, Profesor Andrzej Lasota, był przede wszystkim dobrym człowiekiem. Tak, dorobek naukowy i praktyczne zastosowanie jego badań, na przykład w medycynie, potwierdzają prawdziwość tych słów. Profesor szedł za swoją gwiazdą, matematyką, z niej czerpał światło i przekazywał dalej, innym ludziom. Za ten dar Profesorowi i wszystkim naszym nauczycielom, ludziom nauki, winniśmy nieustannie dziękować. Zwłaszcza, gdy jest się człowiekiem religijnym, chrześcijaninem. Przecież religia, jeśli zacznie znieważać rozum, stacza się w zabobon, liturgia, modlitwa, w magię. Być może z tego powodu, jeśli tak można powiedzieć, niektórym spośród nas Bóg daje "łaskę niewiary". Tym samym nakłada na nich szlachetny obowiązek strzeżenia Boga przed zakusami zawładnięcia Nim i dysponowania przez nas, wierzących.

Pan Profesor Andrzej Lasota, idąc za swoją gwiazdą, matematyką, jak wierzymy, dotarł do Wiecznego Betlejem, do Ziemi Świętej. Tam gdzie wciąż umierają i rodzą się nowe gwiazdy i planety, gdzie matematyka staje się poezją, a poezja, słowo, staje ciałem. Gdzie człowiek staje się Bogiem i Bóg, spragniony miłości, materializuje się, ucieleśnia, człowieczeje. To Tam, nie jest gdzieś daleko, nie jest niewidzialne, niedostępne, bezcielesne, przeciwnie, jest tutaj, skoro chleb i wino, owoce ziemi i pracy człowieka, a więc owoce natury i kultury, stają się ciałem i krwią Boga-człowieka.

Dlatego nie rozstajemy się z Panem Profesorem Andrzejem Lasotą, nawet się nie żegnamy, jest przecież jeden Boży świat, wciąż nowy, rozkwitający, piękniejący. Jest Ktoś, kto tak wyliczył bieg dziejów, że i zło owocuje dobrem. Profesor Andrzej Lasota znał Jego urok.

WACŁAW OSZAJCA