Grudniowy rejs w pełnym słońcu, wizyta w Radzie Europy, taniec na lodzie i romantyczne wieczorne spacery po oświetlonym kolorami tęczy mieście - tak najkrócej można scharakteryzować pobyt Studenckiego Zespołu Pieśni i Tańca Katowice we Francji. Zespół folklorystyczny Uniwersytetu Śląskiego był jedną z głównych atrakcji największego w Europie Kiermaszu Bożonarodzeniowego, który podsumowywał obchody Roku Kultury Polskiej we Francji i odbywał się pod hasłem Boże Narodzenie w Polsce.
Pierwsze wrażenie
Zmęczeni całonocną jazdą koło południa ujrzeliśmy wyłaniające się z deszczu i przyciągające
Koncert w Strasburgu |
Na falach
Kolejny dzień (oczywiście po typowym francuskim śniadaniu w stylu bagietka, jogurt, rogalik) rozpoczęliśmy od rejsu stateczkiem wzdłuż okalających zabytkową część miasta kanałów. Na szczęście woda nie zamarzła i nawet świeciło słońce, więc mogliśmy podziwiać rozciągającą się wzdłuż brzegów architekturę Strasburga. Widzieliśmy też z bliska Parlament Europejski, Radę Europy i Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka.
Potrzeba matką wynalazków
Pierwsze dwa dni w Strasburgu nie obyły się bez dreszczyku emocji, a to za przyczyną jednego "artysty", który przypadkowo zostawił strój beskidzki w... Katowicach, przy sobie miał jedynie kapelusz, koszulę i kierpce. Ktoś doszedł do wniosku, że przecież ów delikwent: "może założyć spodnie ze Śląska - są podobne, ale problem z kamizelką". Wszyscy odetchnęli z ulgą i byli pełni podziwu dla Kasi, gdy w czasie popołudniowej próby ujrzeli uszytą przez nią z czerwonej bluzki i kawałka czarnego szalika kamizelkę do Beskidu, wyglądająca niemal jak oryginał.
A wieczorem koncertowaliśmy w pobliskiej miejscowości Barr, natomiast po powrocie zatroszczyliśmy się o to, na co nie wszyscy mieli siłę w dniu przyjazdu, czyli imprezę do późna, połączoną ze świętowaniem debiutów najmłodszych członków zespołu...
Zima zła
W niedzielny poranek nastąpiła całkowita zmiana pogody. Mimo obfitości śniegu, zespół dobrnął na Mszę św.
Wieczorny występ był inny niż wszystkie. Zaczęło się od trudności z wypakowaniem ciężkich waliz ze strojami, wynikłych z konieczności ulokowania autokaru w ogromnych śnieżnych zaspach. Następnie zobaczyliśmy, że właściwie nie ma miejsca do tańca i występ musieliśmy ograniczyć do koncertu śpiewanego. Żywiołowa reakcja publiczności zachęciła nas, by po oficjalnej części dalej bawić zebranych. Rozpoczęliśmy od walczyków tańczonych wraz z widzami, a potem, po kilku nadprogramowych śpiewanych solówkach, spontanicznie i ku uciesze zebranych zatańczyliśmy fragmenty Żywca. Zakończyliśmy piosenką Szumi gaj i z żalem zabraliśmy się za opuszczanie Barr. By całe wydarzenie przeżyć jeszcze raz, obejrzeliśmy je późnym wieczorem z taśmy video.
Katowice w Radzie Europy
Rankiem, część chłopaków ubrała garnitury, by odświętnie wyglądać w czasie wizyty w sali Rady Europy. Rzeczywiście, niektórzy wyglądali naprawdę dostojnie, siedząc przy mikrofonie i ze słuchawkami na uszach w sali posiedzeń! Co najważniejsze, mieliśmy nawet nieoficjalny koncert - co prawda ograniczał się do jednej przyśpiewki dla pani przewodnik, która oprowadziła nas po całym gmachu, ale to zawsze coś - nie każdy może śpiewać w takiej instytucji!
"Gdzie jest moja halka?", "W Lublinie koszula na wierzch czy do spodni?", "Czy ktoś widział moje kierpce?"... - takie okrzyki to znak, że Zespół Katowice przygotowuje się do koncertu, tym razem na wielkiej sali Palais des fêtes w Strasburgu.. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wysoka, wypastowana, a więc bardzo śliska scena. Na szczęście nikt z niej nie spadł, chociaż podczas występu zdarzyło się tancerzom wykonać wiele ozdobników w postaci artystycznych poślizgów.
Po wieczornym spacerze wśród ulic Strasburga, zebraliśmy się w jednej sali, by wymienić między sobą wrażenia, pośpiewać i powspominać to, co pamiętają tylko najstarsi tancerze...
Taniec na lodzie
Zespół zawsze ma wiele ciekawych pomysłów, nic więc dziwnego, że postanowiliśmy wybrać się na pobliskie lodowisko. Wprawni łyżwiarze zatańczyli nawet na lodzie całe Zagłębianki, Trojaka, początek Rzeszowa, nie wspominając o licznych walczykach tańczonych parami. Wieczorem, podczas koncertu w tej samej sali nikt już nie narzekał, że powierzchnia sceny jest śliska!
To był ostatni koncert. Spakowani pogawędziliśmy jeszcze do drugiej w nocy i, choć żal było opuszczać przesycone świąteczną atmosferą miasto, chętnie wsiedliśmy do autokaru, aby na miękkich fotelach pogrążyć się w błogim śnie, z którego zbudziły nas dopiero polskie "łaciate" drogi.
Rafał Romanowski