4 Oscary dla "Władcy pierścieni". Było 13 nominacji, ogromna kampania reklamowa, wielkie oczekiwania. Dystrybutorzy zadbali o to, abyśmy idąc do kina, byli pewni niezwykłości i rangi wydarzenia, w którym dane nam będzie uczestniczyć. Kultowa trylogia J. R. R. Tolkiena miała zrodzić kultowy film. Czy tak się stało?
Od zakochanych w Tolkienie fanów literatury fantasy nie można oczekiwać, że "zdradzą" dzieło literackie i przyznają "palmę pierwszeństwa" obrazowi filmowemu. - Jednomyślność jest w prasie, wśród fanów fantasy tej jednomyślności nie ma. Przygotowałem się na wielkie wydarzenie i chyba musiałem się zawieść. Na filmie nie bawiłem się dobrze. Nie odczułem całej magii, emocji, które towarzyszyły mi w czasie czytania książki - mówi Ryszard Chłopek, student polonistyki. -Film za mało wzrusza. Za dużo jest w nim efektów specjalnych - dodaje Rafał Odoj.
Udana ekranizacja książki fantastycznej nie polega więc tylko na oczarowaniu widza zdobyczami techniki filmowej, i-dodajmy- budżetem, przeznaczonym na to przedsięwzięcie.
Przyznaję, że już pierwsze sceny zauroczyły mnie pięknymi zdjęciami i muzyką. Dobrze wykreowani hobbici, znakomici czarodzieje, wartka akcja, potwory (z pewnością nie gumowe)i- jak twierdzi Rysiek- przeuroczy Gollum. Film mnie zachwycił, ale chyba nie była to pełna zasługa udanej lub-jak twierdzą niektórzy- przyzwoitej ekranizacji. To magia stworzonego przez Tolkiena świata sprawiła, że przesuwające się przed oczami obrazy przerażały, wzruszały, śmieszyły. Widowisko rozgrywające się na ekranie nie było dla mnie zaskoczeniem. Dzień wcześniej skończyłam czytać "Wyprawę"- 1. tom Tolkienowskiej trylogii. Tekst literacki stał się podstawą, na której budowałam swoje oczekiwania wobec filmu. Podobnie jak moich rozmówców, fanów literatury fantastycznej, nie były w stanie zachwycić mnie jedyne efekty specjalne. Truizmem jest mówienie, że ci, którzy do książki nie zdążyli (albo nie chcieli) zajrzeć, stracili bardzo dużo. W tym miejscu jednak, przypomnienie tego niepisanego przykazania dla "oglądaczy" ekranizacji dzieł literackich, wydaje mi się jak najbardziej słuszne. Chyba nikt nie miał problemów z ułożeniem opowieści w logiczną całość (patrz:"Wiedźmin"), ale oglądając jedynie film, nie sposób jest zobaczyć i poznać w pełni niezwykłość, banalnej i opierającej się na znanych schematach, historii.
- Książka pokazuje bohaterów w podróży. Między jednym a drugim niezwykłym wydarzeniem, które ich spotyka, nic wielkiego się nie dzieje. Film musiał zostać skondensowany, ale wszystko, co zostało wycięte jest wielką stratą. Przyspieszenie akcji spowodowało, że nie czujemy kontrastu między zwykłą podróżą a niezwykłością i magią. Na filmie miałem wrażenie, że każdy listek na drzewie jest magiczny. Za dużo czarów, magii, przejaskrawione kolory. W książce jest też zwyczajność, zdarzenia i rzeczy normalne-wyjaśnia Rysiek.
Wrażenie nadmiaru towarzyszyło też Rafałowi.-Za dużo chórów. Muzyka wydała mi się zbyt patetyczna. -Film przypomina ekranizację gry komputerowej, w której bohaterowie przeżywają kolejne przygody-kontynuuje Rysiek.- Największym błędem było przedstawienie na początku historii pierścienia. Czytając książkę, wiedzę o pierścieniu zdobywamy razem z hobbitami, bieg zdarzeń nie jest wyprzedzony. Widz oglądający film wie od samego początku do czego pierścień służy, gdzie go trzeba zanieść- jak w grze komputerowej. Brakuje elementów zaskoczenia, które dynamizują opowieść.
Miejsca, przez które podróżują hobbici, są miejscami legendarnymi, mają swoją tradycję, historię, której film nam nie opowie. Nie możemy też oczekiwać od ekranizacji pogłębionego rysunku psychologicznego postaci, które niewiele mówią. Zdaniem Ryśka jedyną sensownie zarysowaną postacią jest krasnolud, biorący udział w wyprawie. Obieżyświat jest zbyt młody i mało groźny. Książka przedstawia go jako człowieka bardzo dostojnego i zarazem strasznego. Wielkim zubożeniem filmu było pominięcie Toma Bombadilla.
-Książkę czytałem 5 razy. Filmu nie traktuję autonomicznie. Jest on dla mnie tylko dodatkiem, ilustracją książki- nie musi być głęboki i wzruszający, ale nie może też być kiczowy- twierdzi Rafał.
Rysiek, na trzy tygodnie przez rozdaniem Oscarów, przyznawał obrazowi Petera Jacksona 4 statuetki: za muzykę, efekty specjalne, zdjęcia i charakteryzację. Szkoda, że nie przyjmowano żadnych zakładów...