Rozmowa z panem doktorem Michaelem Vorbeckiem, przedstawicielem Departamentu Szkolnictwa Wyższego i Badań Naukowych Rady Europy.

WOBEC EUROPEJSKICH WYZWAŃ

Rozmowa z panem doktorem Michaelem Vorbeckiem, przedstawicielem Departamentu Szkolnictwa Wyższego i Badań Naukowych Rady Europy.

Był Pan gościem Uniwersytetu Śląskiego. Przez cały dzień spotykał się Pan z jego władzami, pracownikami, studentami, ale to nie pierwszy kontakt z polską uczelnią. Od jak dawna datują się pańskie kontakty z Polską?

Rozmowa z prof.  M.  Vorbrckiem Nasze kontakty z uniwersytetami po drugiej stronie "żelaznej kurtyny" są już dosyć dawne. Pierwsze kontakty nawiązaliśmy z Politechniką Wrocławską w 1975 roku. Mamy bardzo pozytywne doświadczenia z tych spotkań, szczególnie z Wrocławiem, Krakowem, Warszawą, Pragą, Bratysława. Znajdują się one mniej więcej na tym samym poziomie. Pomimo istnienia protektoratu partii komunistycznej w nauce pracownicy naukowi reprezentowali doskonały poziom, różnice dotyczyły jedynie rozumienia sensu edukacji i tych dziedzin, które były pod nadzorem partii.

Czy wrażenie z kontaktów międzyuczelnianych zmieniły się jakoś po 1989 r?

Tak, od tego czasu macie te same problemy, co kraje zachodnie. To znaczy przede wszystkim masowa edukacja uniwersytecka, szturm młodzieży na uniwersytety. W tym samym czasie otwarliście bramy uczelni dla wszystkich chętnych. Stąd pytania: jak więc selekcjonować wstęp na uniwersytet, jak wybierać ludzi, kogo dopuścić do studiowania, jak przeprowadzać rekrutację. Po upadku komunizmu pojawił się też problem prawdziwej autonomii uniwersyteckiej. Ale kiedy jest zupełna wolność istnieje problem jakości nauczania, którą trzeba kontrolować - należy wprowadzić kryteria jakościowe na uczelni.. W rezultacie trzeba wprowadzić system kontroli jakości, ponieważ aż do dzisiaj ta kwestia nie była właściwie w ogóle rozważana.

Drugi problem wygląda następująco: nie wszyscy mogą iść na klasyczny uniwersytet, trzeba więc zróżnicować system szkolnictwa. Muszą istnieć uniwersytety, wiele uczelni zawodowych, technicznych, szkół inżynieryjnych, seminariów nauczycielskich, równoległych kierunków nauczania o zróżnicowanym poziomie. W obecnej sytuacji dużego naporu na uczelnie trzeba wprowadzić możliwość studiowania w wyższych szkołach zawodowych.

Trzecią kwestią jest zmiana sytuacji zewnętrznej uczelni. W systemie komunistycznym istniało planowanie centralne. Jeśli więc ktoś chciał studiować medycynę, znajdował po niej miejsce pracy bez większego problemu. Podobnie architekci, inżynierowie itp. W nowym systemie tak nie jest! Ktoś studiując jakiś kierunek nigdy nie jest pewny czy znajdzie w tej dziedzinie pracę. Trzeba wiec reformować programy uniwersyteckie, przemyśleć czy np. procedura kształcenia architekta jest zorientowana na potrzeby rynku pracy. Trzeba prawdopodobnie zmieniać wymagania wobec studentów i "zawartość" tradycyjnych dyplomów.

Powinno się przeprowadzić reformę kierunków studiów, nie powinno być one wąskotorowe, lecz bardziej elastyczne - tak, aby absolwent mógł znaleźć pracę w różnych dziedzinach, zawodach, nie tylko w jednym.

Zjednoczona Europa także przeżywa kryzys edukacji, pomimo występowania różnych jej systemów. We Francji czy Niemczech w ostatnich miesiącach dochodzi do protestów ulicznych, czy to znaczy, że również tam sytuacja daleka jest od ideałów?

Tak! W Niemczech było bardzo wielka dostępność kształcenia uniwersyteckiego dla wszystkich. W rezultacie jest więc 3 tysiące prawników na pierwszym roku studiów, którzy mają tylko 1 profesora - wykładowcę. Warunki są więc niewłaściwe. Niemcy popełnili błąd dopuszczając wszystkich do studiów. Zaczęło studiować wiele osób, które zupełnie nie nadają się na studentów. W związku z tym uczelnie są przepełnione. I ich poziom jest katastrofalny. Niemcy studiowali po 7, 8 lat. Kiedy potem przychodzili na rynek pracy, nie znajdowali żadnej oferty. W następstwie tego połowa z nich zasila szeregi bezrobotnych. To prawdziwy problem, w którym momencie dokonywać selekcji kandydatów czy już studentów.

Francuzi ze swej strony są bardzo rygorystyczni. Wszystkich przyjmują na pierwszy rok studiów, a po nim 60 procent osób jest "odsiewanych". Ci, którzy zostają, przystępują do egzaminów i dalszej nauki. Pozostali mogą szukać swojego miejsca gdzie indziej...

Nasi studenci się bardzo zmienili. Dziś chcą systemu, w którym student otrzymuje wynagrodzenie za studia, bo czyni coś dla społeczeństwa. Poświęca 3 lata ze swego życia na studiowanie, podczas gdy inni zarabiają, Uważa więc, że należy mu się też wynagrodzenie. Protestują przeciwko kontroli wiedzy - . studiować tak, ale bez egzaminów. To przecież utopia!

Wizyta w BWA Studentom niemieckim nie tylko nie podoba się sytuacja na uczelni, ale też społeczeństwo, które - w ich opinii - trzeba zreformować. Ono ma im zapewnić i studia i pracę po ich zakończeniu. Kto jest za to odpowiedzialny? Ten, kto dopuścił osoby niedostatecznie uzdolnione na uniwersytet - winę ponosi więc państwo. Jeśli przyjmujemy wszystkich, trzeba zapewnić na to pieniądze. A to trudne, brakuje w konsekwencji miejsc w bibliotekach, książek, podręczników, wreszcie wykładowców. Ponieważ spada jakość nauczania - studenci protestują. To słuszny protest. Trzeba się więc zastanowić jaka część każdego rocznika ma studiować: 10 % to za mało, 60 % za dużo. My też nie mamy gotowej recepty na rozwiązanie tego dylematu.

System polski jest lepszy, szczególnie w zakresie selekcji. Ale w epoce komunistycznej, mieliście 2, 3 procent studiujących, dziś 5% jest na uniwersytecie, a musi być więcej.

Czy ze strony Rady Europy możemy się spodziewać jakiejś pomocy i propozycji rozwiązań?

Moim zdaniem rozwiązanie nie leży w kompetencjach organów europejskich. Rada Europy nie może wymusić na nikim rozwiązania, może udzielać jedynie rady, sugestii. To państwa muszą dogadać się między sobą, by wzajemnie potem swoje systemy uznawać. Przykładem takiej kwestii do rozwiązania jest propozycja egzaminu kończącego naukę, rodzaj matury - egzaminu sprawdzającego stopień dojrzałości pozwalający na wstęp na uczelnię. To bardzo ważne dobra selekcja na bazie matury. Pozwala wybrać osoby nadające się do kształcenia uniwersyteckiego. Ale co z resztą ? Trzeba przygotować wyższe kształcenie nie uniwersyteckie, krótkoterminowe, 2-3 letnie.

Błąd szkół - to kształtowanie wiedzy typu słownikowego, encyklopedycznego, a powinno być to raczej kształcenie krytycznego rozumu, umiejętności samodzielnej pracy, pracy w grupach, znajomość kontaktów międzyludzkich, ogólnej kultury. Wymiar europejski oznacza możliwość pracy z różnymi narodowościami, kulturami, tak więc to nie tylko problem znajomości języka. Są to umiejętności, które uczniowie nabywają, niestety raczej w teorii, przed opuszczeniem szkoły. Na studiach uczą się tylko wiedzy zawodowej, analitycznej, formalnej. Bez wymienionych wcześniej umiejętności są źle przygotowani do bycia obywatelem Europy. A bez umiejętności samodzielnej pracy i wykształcenia osobowości sama wiedza zawodowa na nic się nie przyda.

Uczniowie i studenci często dziś powtarzają mechanicznie wykładaną im wiedzę. To nie jest przydatne przy szukaniu pracy i nie pomaga w jej znalezieniu.

Co więc robi Rada Europy, aby pomóc w rozwikłaniu tej sytuacji ?

Mamy w niej nowe forum wymiany idei, wiadomości i doświadczenia, uczenia się jedni od drugich. W jego skład wchodzą wysocy urzędnicy państwowi, rządowi, uczeni, którzy spotykają w Strasburgu w tym właśnie celu. Oczywiście obawiamy się stworzenia biurokracji w typie breżniewowskiej, która wszystko nadzoruje. Trzeba zachować wolność uczenia i korzystania z wzajemnych doświadczeń. Nie jesteśmy instytucją narzucającą i dyktującą cokolwiek szkołom wyższych. One same chwalą się swoimi osiągnięciami i wykazują, jakie błędy popełnili Francuzi czy Niemcy, których można w Polsce uniknąć, nie powtarzać. To dyskusja równorzędnych partnerów!

Spotykał się Pan z Konferencją Rektorów Uczelni Akademickich naszego regionu. Czy ma Pan już obraz błędów popełnionych w Polsce?

Raczej problemów: uznawanie dyplomów, podział szkół wyższych, szkoły wyższe prywatne, kontrola jakości nauczania, rozwój odpowiednich do warunków rynku kierunków studiów, wybór nowych kierunków badań.

Czy Polska musi wstępując do Unii Europejskiej spełnić jakieś standardy z zakresu edukacji ?

Aby skorzystać z wejścia na rynek Unii, z pełnej mobilności miejsc pracy trzeba być przygotowanym. Nie naszą rzeczą jest niepokoić się stopniem scholaryzacji w Polsce ani ilością osób wykształconych, ale generalnie rzecz biorąc wszystkie kraje Europy Centralnej i Wschodniej powinny starać się osiągnąć 30-35 procent populacji wykształconych w stopniu wyższym. Jest ściśle określona zawartość studiów, którą trzeba zaliczyć, by móc w pełni skorzystać z możliwości zatrudnienia na terenie całej Unii. W wypadku 14 wolnych zawodów, studenci muszą określoną ilość godzin studiować, dotyczy to np. lekarzy. Jest to regulacja Brukseli. Oczywiście jeśli np. architekt chce pracować tylko w Katowicach, to nie musi spełniać tych warunków, ale jeśli ma plany szersze to musi spełnić narzucone przez Unię warunki. Przyjęta jest ogólna regulacja, że studia 3- letnie są w pełni uznawane.

Co pan sądzi o programach pomocowych dotyczących edukacji, z których korzystają już Polacy, np. Sokrates, Erasmus, Tempus?

Bardzo dobrze, że są ! To jednak nie dla wszystkich, tylko de fakto dla mniejszości. Ta oferta europejska musi być także przygotowana dla ludzi, którzy nie zechcą wyjeżdżać z kraju.

Jakie kierunki kształcenia poleciłby Pan polskim studentom zaczynającym w tej chwili studia, by mogli odnieść potem sukces w życiu ?

Dużo nauki języków obcych, konieczne angielski plus jeden jeszcze dodatkowo. Interesujące kombinacje kierunków: prozaiczne jak prawo i np. ekologia lub biologia, inny przykład to połączenie psychologii i agronomii. To pozwala na lepsze radzenie sobie na rynku pracy. Trochę praktycznego doświadczenia, ponieważ studenci najczęściej mają zbyt teoretyczną wiedzę, a nie mają doświadczenia konkretnego.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Maria Kwaśniewicz.