Pełne temperamentu tańce gruzińskie, skoczne układy rodem z Portugalii, dynamiczne i perfekcyjnie wykonane pieśni i tańce z Węgier i terenów byłej Jugosławii, czyli...
Zaczynamy ulicą Chopina, później przechodzimy ulicą Stawową w kierunku minisceny ustawionej na placu dworcowym PKP. Korowód rozpoczyna zespół z Gruzji, a zamyka grupa z Portugalii. Towarzyszą nam zaciekawione spojrzenia przechodniów. Z pewnością niejeden z nich zadaje sobie pytanie - co robi w centrum Katowic ten kolorowy, międzynarodowy pochód?
Są jednak i tacy, którzy z uśmiechem włączają się do Korowodu. Wiedzą, że właśnie rozpoczął się XI Międzynarodowy Studencki Festiwal Folklorystyczny.
Tak wyglądały pierwsze dni Festiwalu. Barwne korowody przeszły głównymi ulicami Chorzowa, Katowic i Sosnowca. Zaproszone zespoły zagraniczne miały tutaj okazję zaprezentować wcześniej opracowany program artystyczny. W tych krótkich scenkach, każdy z nas - widzów, mógł zobaczyć coś niesamowitego. W jednym miejscu, z tym samym zapałem i radością młodzież z tak odległych sobie krajów, jak np. Gruzja i Portugalia, ukazywała nam część swojej kultury, swojego folkloru.
Korowody wprawdzie ruszyły, jednak dopiero Koncert Inauguracyjny, który odbył się 28 sierpnia w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, oficjalnie rozpoczął XI MSFF. Wśród zaproszonych gości nie zabrakło przedstawicieli urzędów festiwalowych miast, sponsorów, osób, które od lat związane są z tą imprezą, które były przy jej narodzinach oraz oczywiście realizatorów przedsięwzięcia. Publiczność została ciepło przywitana przez dyrektor Festiwalu: Agnieszkę Klorygę-Olchawę, a także prowadzącego festiwalowe koncerty: Mirosława Neinerta. Zaproszone zespoły powitano przy dźwiękach ich rodzimych melodii, ale jednak staropolskim zwyczajem - chlebem i solą. Tego wieczoru, w programie znalazł się specjalny koncert w wykonaniu gospodarza Festiwalu - Studenckiego Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Śląskiego "Katowice".
Na zakończenie Koncertu zabrzmiał sygnał festiwalowy, zaaranżowany przez kierownika muzycznego tej imprezy kulturalnej, a zarazem kierownika SZPiT UŚ "Katowice" - Marka Kowalskiego.
Pierwszy dzień Festiwalu przyniósł uczestnikom wiele wrażeń i emocji. Barwne, roztańczone i rozśpiewane korowody, które odbyły się mimo niesprzyjającej pogody; Koncert Inauguracyjny, pełen wzruszeń, że jednak udało się, po trzech latach przerwy, kontynuować tradycję Festiwalu - to tylko część tego, co złożyło się na niepowtarzalną atmosferę tego dnia.
Jeszcze nie opadły pierwsze emocje, jeszcze nie wszyscy przywykliśmy do nowego domu, którym na czas Festiwalu stały się Akademiki w Katowicach - Ligocie, a już czekały nas kolejne wrażenia. W drugim dniu Festiwalu odbyło się bowiem "Folkowe Pożegnanie Lata" w Podzamczu - Ogrodzieńcu. Impreza rozpoczęła się uroczystą paradą rycerzy i konnicy. W programie znalazły się również koncerty zespołów: Stonehenge (muzyka celtycka), Trebunie Tutki oraz Kinior Orchestra. Wystąpił również Paweł Kukiz z zespołem "Piersi". W tej niesamowitej scenerii pobliskich ruin zamczyska, gdzie historia przeplata się ze współczesnością, pojawił się również folklor, zarówno ten rodzimy, prezentowany przez SZPiT UŚ "Katowice", jak i ten, który przybył tu wraz z młodzieżą z Gruzji, Jugosławii, Portugalii i Węgier. Kilkutysięczna publiczność z pewnością nie nudziła się, gdy na scenie pojawiały się kolejne grupy tancerzy. Odsłaniali przed nami fragmenty swojej kultury ludowej, którą mogliśmy poznać poprzez pełne temperamentu i energii tańce gruzińskie, przepiękne pieśni weselne, skoczne i wdzięczne układy rodem z Portugalii, dynamiczne i perfekcyjnie wykonane tańce węgierskie oraz pieśni i tańce ludowe pochodzące z regionów byłej Jugosławii.
Ognisko, które przygotowano dla uczestników Festiwalu w ruinach zamku, okazało się idealnym zakończeniem tego wieczoru. Rozśpiewany Zespół "Katowice" zachęcał pozostałych zarówno do zabawy, jak i do tradycyjnego smażenia kiełbasek przy ognisku.
Kolejny dzień Festiwalu minął podczas imprez plenerowych. Przed południem uczestnicy XI MSFF uświetnili swoim występem jubileusz 90-lecia franciszkańskiego kościoła i klasztoru w Katowickich Panewnikach. Po południu, w Parku Sieleckim, odbył się koncert dedykowany mieszkańcom Sosnowca.
Koncert Muzyki Ludowej, połączony z uroczystym bankietem, który zorganizowano w Pałacyku Myśliwskim w Promnicach, stał się natomiast okazją do podziękowania wszystkim tym, którzy przyczynili się do zorganizowania XI MSFF. Nie zabrakło tutaj kwiatów, słów wdzięczności, a także łez wzruszenia. Wśród przybyłych gości wielu pamiętało I MSFF, który odbył się w 1979 r. Zrodzony głównie z inicjatywy młodzieży należącej do Studenckiego Zespołu Pieśni i Tańca UŚ "Katowice" do dzisiaj pozostał festiwalem studenckim. Warto bowiem dodać, że w dużej mierze właśnie studenci odpowiedzialni są za zorganizowanie tej imprezy. To oni są tłumaczami i pilotami przyjeżdżających zespołów, pracują w ekipie technicznej czy porządkowej.
Półmetek Festiwalu nadszedł tak nagle. Przed nami jeszcze tylko koncerty przeglądowe, Koncert Finałowy i ostatni - plenerowy - dedykowany mieszkańcom Katowic. Nasi goście wracali z kolejnych wycieczek organizowanych z myślą o wypoczynku, zwiedzaniu ciekawych miejsc, a także zakupach, na które, jak się okazało, czekali z niecierpliwością. Zdążyliśmy się już dobrze poznać, mimo dzielących nas różnic nie tak trudno było nawiązać nowe znajomości. Naszymi klubami festiwalowymi były przecież kluby studenckie: "Straszny Dwór" i "Za szybą", a tam, wiadomo, atmosfera iście przyjacielska. "Międzynarodowe" pary, tańczyły więc przy dźwiękach muzyki, płynącej nie tylko z kasety, ale często granej "na żywo" przez pośpiesznie uformowaną kapelę. Dla najbardziej wytrwałych zabawa kończyła się nad ranem, a kilka godzin snu musiało wystarczyć na kolejny dzień Festiwalu.
Zaproszone zespoły na czele ze SZPiT UŚ "Katowice", nie okazywały jednak znużenia, co udowodniły Koncerty Przeglądowe w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Gwiazdami tych dwóch wieczorów stały się grupy z Gruzji i Węgier, którym publiczność na stojąco dawała wyrazy swojego uznania. Widzowie pozostawali pod wrażeniem ognistych rytmów rodem z Węgier oraz temperamentu i perfekcji gruzińskich tancerzy.
Festiwal powoli dobiegał końca, o czym przypominał kolejny koncert - Finał w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Przygotowywaliśmy się do niego z wielkim zapałem, ale także z niedowierzaniem, czy wszystko uda się zgodnie z planem. W finale, na scenie, miało znaleźć się ponad stu czterdziestu tancerzy - nasze obawy były więc zrozumiałe. Podczas próby potwierdziły się nasze przewidywania, dla wszystkich stało się jasne, że nie będzie łatwo. Tym większe było nasze zdziwienie, gdy reżyser Festiwalu - Kazimierz Górczak (choreograf SZPiT UŚ "Katowice"), krok po kroku opanowywał ten wielojęzyczny, rozbawiony tłum. Układ zaczął powoli przypominać zamierzony rysunek, a tancerze wykonywali go z coraz większą swobodą.
Piątkowy wieczór w Teatrze Rozrywki w Chorzowie z pewnością na długo zapadnie w pamięci publiczności i uczestników Festiwalu. "Suita Śląska" nabrała nowego charakteru, gdy tancerze SZPiT UŚ "Katowice" odtańczyli ją wraz z przedstawicielami zaproszonych zespołów. Później były kwiaty, pamiątkowe statuetki, które wręczono kierownikom wszystkich, uczestniczących w Festiwalu, grup folklorystycznych. Specjalne nagrody przyznało Polskie Akademickie Stowarzyszenie Folklorystyczne. Jedną otrzymał jugosłowiański zespół "Oro", drugą - Urszula Moroń, przez długie lata związana z Zespołem "Katowice", a zarazem wieloletni dyrektor i główny organizator kolejnych edycji Międzynarodowego Studenckiego Festiwalu Folklorystycznego w Sosnowcu.
Po części oficjalnej rozpoczęły się występy. Po raz ostatni z takim zapałem, wszyscy uczestnicy Festiwalu prezentowali swoje śpiewy i tańce. Przez scenę przewijał się tańczący "korowód". Gruzini, także i tym razem, w perfekcyjny sposób wykonali swoje układy, zachwycając publiczność barwnymi strojami, oryginalną muzyką i temperamentem młodych tancerzy. Kontrastujący z nimi Portugalczycy z pewnością znaleźli uznanie wśród widzów lubujących się w miarowym i spokojnym tańcu. Zespół "Kisalfold" z Węgier, porwał publiczność niesamowitą dynamiką i różnorodnością wykonanych układów. Gdy węgierscy tancerze strzelali z bata, spod gruzińskich mieczy i tarcz błyskały iskry, wśród widzów panowała cisza, wyrażająca podziw i uznanie dla tak widowiskowych efektów.
Na tle zagranicznych grup, równie wspaniale zaprezentował się Studencki Zespół Pieśni i Tańca UŚ "Katowice". Jeszcze raz okazało się, że nasz rodzimy folklor pełen jest oryginalnych pieśni, układów, a także barwnych, oddających charakter tańca strojów. Swoim występem zaskoczyli wszystkich wychowankowie Zespołu "Katowice", którzy z wielką klasą odtańczyli "Suitę Rzeszowską".
W końcu nadszedł czas na punkt programu, który budził największe emocje wśród uczestników Festiwalu. W finałowym tańcu beskidzkim przez scenę przewinęło się ponad sto czterdzieści osób. Wraz z ostatnimi dźwiękami muzyki posypały się brawa. To jednak nie był jeszcze koniec koncertu. Przy zgaszonych światłach, delikatny dźwięk fletu rozpoczął kolejny utwór. Zabrzmiały trombity, popłynęły dwie zwrotki nastrojowej, góralskiej pieśni "Zaszumiały istebniańskie beskidy". Trzecią, śpiewaliśmy już razem z zaproszonymi zespołami, które uczyły się słów piosenki przez kilka ostatnich dni. Na śpiewających i publiczność, spłynęły kolorowe balony, sypało się konfetti. Wskrzeszone po trzech latach spotkanie folkloru z różnych stron świata dobiegało końca.
Zabrzmiała ostatnia melodia - "Szła dzieweczka do laseczka", którą zaśpiewaliśmy już wszyscy, razem z publicznością.
Nie tak łatwo było się nam rozstać, zarówno z wywołaną po trzech latach atmosferą barwnych korowodów, koncertów, wieczornych spotkań w klubach festiwalowych, jak i z nowymi przyjaciółmi, których tak niedawno zyskaliśmy. Spotkaliśmy się dzięki miłości do folkloru i to on właśnie był prawdziwą gwiazdą tego Festiwalu. Był z nami do końca, dodając specyficznego smaku także uroczystemu balowi, zorganizowanemu w ostatni wieczór Festiwalu.