Jak, z perspektywy ponad pięciu lat, może pan ocenić inicjatywę, jaką jest projekt „Nauka w obiektywie”?
I jury, i uczestnicy biennale twierdzą, że poziom przysłanych zdjęć jest wyższy niż w poprzednich latach. Widać, że przeglądają oni galerie pierwszego i drugiego biennale, widzą, które zdjęcia zostały nagrodzone, które cieszą się największym powodzeniem, jakie są stawiane wymagania. Dzięki temu coraz mniej dostajemy fotografii przypadkowych. Wszystkie edycje biennale są w pełni udokumentowane i dostępne na stronie internetowej, dzięki czemu każdy może zobaczyć zgłoszone projekty. Jeśli chodzi o stronę finansową – było gorzej. Któżby pomyślał, że kryzys światowy odbije się na takiej imprezie, jak Biennale Fotograficzne Uniwersytetu Śląskiego? Ale był dobrą wymówką dla wielu instytucji, które wcześniej sponsorowały je, żeby nie uczestniczyć dalej w tym przedsięwzięciu. Na dodatek, szukając nowych sponsorów, spotkałem się z opinią, że jest to projekt Uniwersytetu Śląskiego i znajduje się w nim bardzo duży komponent autopromocji uczelni – a zatem potencjalni sponsorzy nie widzą się w takiej formule. Dlatego trzeba będzie mocno zastanowić się nad sposobem poszukiwania środków na następne biennale. Jeśli chcemy, żeby to przedsięwzięcie miało w nazwie „Uniwersytet Śląski”, musimy mieć świadomość ponoszenia pewnych kosztów. Ja natomiast nie chciałbym, żeby to było tylko biennale fotograficzne, ponieważ takich imprez jest wiele. Warto podkreślić, że w naszym konkursie biorą udział nie same fotografie, ale całe projekty naukowe w postaci fotografii. Zachowanie takiej formuły będzie niewątpliwie wymagało większego wysiłku w poszukiwaniu źródeł dofinansowania. Chcielibyśmy znaleźć takich partnerów, którzy będą zainteresowani współpracą z Uniwersytetem Śląskim przy obecnej formule konkursu. W tym roku, zgodnie z regulaminem i podobnie jak w poprzednich edycjach, główne nagrody zostały ufundowane przez Jego Magnificencję Rektora Uniwersytetu Śląskiego, nie przez sponsorów.
Czy to oznacza, że hasłem „nauka” nie da się zainteresować sponsorów?
Promocja nauki jest „oczkiem w głowie” Unii Europejskiej. Są specjalne projekty, programy dofinansowujące ją, przykładem może być Europejska Noc Naukowców, w której uczestniczy Uniwersytet Śląski. Niestety, chodzi tutaj raczej o promocję nauki w sensie organizowania konferencji, jak i całe projekty podnoszące poziom dydaktyczny uczelni czy wydawanie multimediów. Natomiast trudno dopasować któryś z programów do takich działań promocyjnych, jak organizowanie konkursu fotograficznego. Oczywiście, hasło „nauka” jest obecne w każdej edycji. „Nauka – świat bez granic” to myśl przewodnia tegorocznej edycji. W pierwszym konkursie hasłem przewodnim było „Śląsk okiem naukowca”, zaś w drugim – „Nauka śląska dla Polski. Nauka polska dla Śląska”.
Jakie są generalne założenia projektu?
Celem nadrzędnym konkursu i biennale fotograficznego jest promocja dorobku naukowego pracowników i studentów szkół wyższych oraz innych instytucji naukowych poprzez przybliżenie ich działalności naukowej za pomocą fotografii, nawiązujących treścią do prowadzonych badań naukowych. W pierwszej edycji, odbywającej się pod hasłem „Śląsk okiem naukowca”, chodziło nam o wyeksponowanie tych projektów badawczych, które realizowane były na Śląsku przez nasze zespoły badawcze, z naszego regionu – żeby pokazać, że Śląsk jest także miejscem, gdzie robi się badania naukowe i że są tu realizowane ciekawe programy badawcze. Natomiast w drugiej edycji chodziło nam o to, aby pokazać projekty badawcze, związane z nauką wykonywaną na Śląsku przez zespoły z innych ośrodków naukowych w Polsce, jak i naukowców z naszego regionu, którzy realizują badania naukowe we współpracy z innymi ośrodkami krajowymi. W trzeciej edycji „Nauka – świat bez granic” chcieliśmy zapoznać widzów z projektami badawczymi, które są realizowane z jednej strony zagranicą przez polskich naukowców, z drugiej – we współpracy z ośrodkami zagranicznymi, albo – i tu nie zostały nadesłane takie projekty – przez obcokrajowców, którzy prowadzą badania w Polsce. Jak już wspomniałem, każdorazowo konkursowi towarzyszy wydanie kolorowego katalogu wystawy pokonkursowej z zakwalifikowanymi fotografiami i streszczeniami naukowymi.
Jakie ma pan spostrzeżenia odnośnie tematyki nadesłanych projektów?
Nie ulega wątpliwości, że łatwiej jest zrobić zdjęcia związane tematycznie ze środowiskiem, naturą, czyli naukami przyrodniczymi. Mamy sporo fotografii pokazujących piękno naszego globu, eksplorowanego przez naukowców. Są zdjęcia z Arktyki, dżungli amazońskiej, Andów, Chin, Kazachstanu, Nigerii… Mają one w większości przypadków wydźwięk przyrodniczy, ale nawiązują też do problematyki projektów związanych z człowiekiem. Są także realizowane tylko w Polsce przez polskie zespoły.
Do kogo jest kierowany konkurs?
Konkurs jest kierowany każdorazowo do naukowców, studentów lub doktorantów biorących udział w konkretnym projekcie badawczym. Może to być projekt na różnym poziomie: finansowany przez daną uczelnię, czyli badania własne lub statutowe danej jednostki, także projekt finansowany przez ministerstwo, a także przez Unię Europejską. Mogą to być także badania niezależne, realizowane np. w umowie dwustronnej z jakimś partnerem zagranicznym. Dlaczego taka formuła? Otóż uważam, że konkursów fotograficznych, na które nadsyłane są tylko fotografie, jest sporo. Natomiast w tym konkursie istotnym elementem są streszczenia naukowe, które w większości przypadków były już gdzieś prezentowane, na konkretnych konferencjach naukowych, pisane niekiedy bardzo hermetycznym, niezrozumiałym dla laika językiem. Ale pokazujemy je celowo po to, aby zderzyć je z tekstami literackimi opisującymi ten sam projekt. Autorką wszystkich miniatur popularnonaukowych – bo tak można je nazwać – jest dr Agnieszka Babczyńska.
Rodzą się już jakieś plany na przyszłość? Tematyka kolejnej edycji?
Oczywiście, plany są. Prawdopodobnie powrócimy do tematu badań regionalnych. Ale nie mamy jeszcze wybranego, zgrabnego i chwytliwego hasła przewodniego.