Rozmowa z JM Rektorem UŚ prof. zw. dr. hab. Wiesławem Banysiem na temat projektu środowiskowego „Strategia rozwoju szkolnictwa wyższego do 2020 r.”
- W grudniu ub. roku środowisko akademickie przedstawiło projekt „Strategii szkolnictwa wyższego do 2020 r.”. Jaka jest różnica między tym dokumentem a propozycjami ministerstwa?
- Strategia jest efektem systemowego podejścia do szkolnictwa wyższego, ma wyczerpujący, całościowy charakter. Tym różni się od pakietów nowelizacyjnych minister Barbary Kudryckiej, które należałoby traktować raczej jako listę rzeczy do zrobienia. Są one oczywiście bardzo ważne i środowisko akademickie w 80 procentach je akceptuje. Jednak traktujemy je jako początek dyskusji. Przedstawiają one kierunki myślenia, generalnie słuszne, ale nie traktują szkolnictwa wyższego całościowo, podczas gdy strategia, którą przygotowało nasze środowisko, ten walor posiada.
- Przypomnijmy, jaka była geneza powstania strategii.
- Raporty OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) i Banku Światowego wskazywały na niedoskonałości szkolnictwa wyższego w Polsce i to był główny impuls do opracowania strategii. Jest ona również wynikiem dyskusji, jaka miała miejsce w kwietniu 2008 roku, po prezentacji przez panią minister Kudrycką generalnych założeń zmian w szkolnictwie wyższym. Zarówno ministerstwo, jak i środowisko uznało bowiem, że zmiany są konieczne. Tylko pani minister podeszła do tego bardziej sprawczo, zdecydowała się na szybkie wprowadzanie najważniejszych zmian do ustaw dotyczących szkolnictwa wyższego i nauki. My natomiast chcieliśmy najpierw przedstawić strategię, by następnie na jej podstawie wprowadzić zmiany.
- Jak będą przebiegać dalsze prace, który z projektów będzie realizowany?
- Jeszcze w czasie, gdy tworzyliśmy nasz dokument, pani minister zapewniała, że jego elementy będą mogły być inkorporowane w propozycje ministerstwa. Po prezentacji strategii przez prof. Jerzego Woźnickiego (Prezesa Fundacji Rektorów Polskich,
przyp. red.) 2 grudnia ub. roku pani minister powiedziała, że akceptuje do 80 procent naszych postulatów oraz, że będzie pracować na rzecz tego, by te, w jej rozumieniu dobre elementy strategii, zintegrować z jej propozycją. Jest to bardzo pozytywne otwarcie z obu stron, choć początki, jak wiemy, nie były najlepsze. Myślę, że i ministerstwo i środowisko z pewnym dystansem podchodziło do wzajemnych propozycji. Obecnie jednak wypracowaliśmy bardzo dobrą drogę do efektywnego współdziałania.
Projekt wymaga dalszych dyskusji. W tym celu 19 lutego spotkamy się posiedzeniu KRUP w Toruniu, następnie odbędzie się posiedzenie KRASP, podczas którego przedstawione zostaną wnioski z tych dyskusji, dopiero wtedy strategię będzie można nazwać projektem środowiskowym. Pojawiają się wciąż nowe uwagi, są również tzw. follow-ups, czyli zagadnienia, wymagające dalszego uszczegółowienia, bo niektóre propozycje pokazują jedynie kierunek myślenia. Chodzi tu na przykład o ścieżki kariery akademickiej, choćby przeprowadzania habilitacji. Rozmawialiśmy na ten temat podczas połączonego spotkania prezydium PAN i KRASP we Wrocławiu w kwietniu 2009 r. Przedstawiliśmy pani minister propozycje dotyczące przeprowadzania doktoratów, habilitacji i tytulatury. O ile w przypadku tytulatury zasadniczo się zgadzamy, to w przypadku habilitacji jest bardzo duża rozbieżność. I o tym będziemy dyskutować, by następnie ponownie przedstawić do rozważenia nasze propozycje.
- Co jest najważniejsze w strategii?
- Jednym z ważnych celów strategicznych jest postulowanie zdecydowanie większego finansowania szkolnictwa wyższego. Sprowadza się ono do hasła: „4 razy 1% PKB”, a to znaczy, że chcielibyśmy, by z budżetu 1% był przekazywany na szkolnictwo wyższe i 1% na naukę.
W 2010 roku dotacja z budżetu państwa na szkolnictwo wyższe wyniesie 0,88 procent PKB, a na naukę 0,36 procent. Ponieważ nie ma pieniędzy i w konsekwencji tego, środki na szkolnictwo wyższe mają być zamrożone na poziomie 2010 roku, pani minister zakłada, że wszystkie nadwyżki, jeżeli się pojawią, a według wszelkich przewidywań ma to nastąpić w 2011, 2012 roku, będą przekazywane na potrzeby tzw. funduszu projakościowego. Jest on zresztą bardzo dobrą propozycją ministerstwa, bo ma finansować tzw. KNOW-y, „flagowce”, zakłada też zwiększenie finansowania stypendiów doktoranckich i dla najlepszych studentów. Jednocześnie pieniądze z funduszu mają być przeznaczone na kierunki wyróżnione przez PAK-ę. Zatem pani minister zakłada, że nie będzie zwiększenia finansowania budżetowego do 1% ot tak, środki będą zamrożone na określonym poziomie, a dodatkowe pieniądze zostaną przekazane na te trzy elementy pakietu projakościowego.
Środowisko uważa generalnie inaczej, wszystkie raporty OECD i Banku Światowego, pomijając nawet Strategię Lizbońską i modyfikacje do niej, wskazują na to, że finansowanie szkolnictwa wyższego z budżetu musi być większe. Stąd ten azymut – 1% na szkolnictwo wyższe i 1% na naukę. W strategii jednak mówimy o finansowaniu 4 razy 1%. Skąd zatem wziąć dodatkowy 1% na szkolnictwo wyższe i badania naukowe? Przede wszystkim ze źródeł prywatnych. Eksperci z Unii Europejskiej twierdzą, że przy budżetowym finansowaniu nauki na poziomie 1%, synergicznie kolejny 1% przychodzi z gospodarki i biznesu. Finansowanie badań naukowych w Polsce jest obecnie 3 razy niższe od zalecanego, stąd też i niewielkie pieniądze ze źródeł pozabudżetowych. Natomiast jeśli chodzi o finansowanie szkolnictwa wyższego, to jednym ze sposobów jest wprowadzenie częściowej odpłatności za studia, w okolicach ¼ ich kosztów, myślę jednak, że rzeczywista odpłatność będzie zróżnicowana i generalnie niższa.
- Ta propozycja wywołała najwięcej dyskusji i obaw.
- Jednak rektorzy muszą myśleć realnie i to w perspektywie dłuższej niż 2, 3 lata, bo przecież współodpłatność za studia byłaby wprowadzana dopiero od 2015 r. I wszystko wskazuje na to, że będzie to konieczne, bo inaczej nie da się utrzymać zwiększonego zapotrzebowania edukacyjnego młodzieży, głównie tej z Azji. Będzie ona studiować nie tylko na Wschodzie, ale w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Budżety nawet najbogatszych państw nie udźwigną kosztów takiej edukacji, stad pojawia się kwestia współodpłatności. W Polsce część środowisk uważa, że wprowadzając to rozwiązanie ograniczy się swobody obywatelskie, bo jest to postulat niekonstytucyjny. Rzeczywiście, trzeba będzie zmienić Konstytucję. W dodatku, by częściową odpłatność za studia wprowadzić, trzeba opracować cały system kredytów i stypendiów, gwarantowanych przez państwo. To nie do końca być może jest ideą kolegów, którzy strategię opracowali, ale dla mnie ważne jest, by student nie ponosił dodatkowych kosztów w momencie rozpoczęcia nauki. Część z nich opłacałyby kredyty, natomiast po skończeniu nauki, istniałyby różne systemy ich umarzania i rozkładania płatności, w zależności od tego, co dana osoba studiuje, z jakimi wynikami, jaki jest przebieg studiów itd.
- Jednym z elementów strategii jest powszechna dostępność do studiów.
- Strategia w żaden sposób nie ogranicza dostępności do studiów najbiedniejszym. Chcemy natomiast zaproponować systemowy ład – z jednej strony zwiększenie finansowania, w tym częściowe finansowanie kosztów edukacji również przez samych zainteresowanych, w oparciu o system kredytów i stypendiów, przy zachowaniu powszechnej dostępności do studiów. Dostępność do studiów jest priorytetem absolutnym, w dodatku dla mnie bardzo ważne jest wyławianie najzdolniejszych młodych ludzi, stwarzanie warunków do studiowania w dużych ośrodkach miejskich osobom z małych ośrodków miejskich i wiejskich, bo talenty są wszędzie. Proponowane zmiany mają zapewnić lepszą jakość funkcjonowania systemu szkolnictwa poprzez to, że każdy z zainteresowanych będzie brał odpowiedzialność za swoje losy, będzie wiedział, że nauka jest inwestycją także w niego, a nie tylko w dobro publiczne.
- Mówimy o odpłatności za studia, podczas gdy w Polsce zbliża się niż demograficzny.
- Uważa się często, że niż demograficzny spowoduje problemy w systemie szkolnictwa wyższego, bo niektóre uczelnie nie będą mieć kandydatów na studia. My podchodzimy do tego inaczej – trzeba tę sytuację wykorzystać, bo stwarza ona szansę na poprawę jakości studiów i badań naukowych.
Zajmujemy w Rankingu Szanghajskim dalekie miejsca bo jest to ranking, w którym brane są pod uwagę przede wszystkim dokonania naukowe. Tymczasem my byliśmy dobrzy w edukacji – za czasów komunistycznych wskaźnik skolaryzacji był za niski, trzeba było zwiększyć nabór studentów i cały nasz wysiłek poszedł w kierunku zapewnienia jak największej dostępności do studiów, spowodowania by, jak największa część społeczeństwa miała dyplom wyższej uczelni. Nie można wszystkiego zrobić naraz, większa ilość studentów przy mniej więcej takiej samej ilości pracowników naukowo-dydaktycznych powoduje, że na badania naukowe pozostaje mniej czasu. Niż demograficzny jest zatem szansą nie tylko na poprawienie jakości kształcenia, ale i badań naukowych. Będzie to możliwe, gdy zwiększy się finansowanie szkolnictwa wyższego, a zmniejszy obowiązki dydaktyczne. Dopiero wtedy będziemy mogli konkurować w Rankingu Szanghajskim.
- Jakie mamy szanse, by zająć dobre miejsce w takim rankingu?
- Wedle naszej oceny, i Ranking Szanghajski na to wskazuje, nie mamy obecnie uczelni, która mogłaby zająć miejsce w pierwszej 100. Można jednak przez konsolidację wykreować taką jednostkę. W tym celu mają być wyłaniane uczelnie flagowe oraz jednostki flagowe. Więcej korzyści osiągniemy czasem tworząc sieć wydziałów z kilku najlepszych ośrodków. I tu dochodzimy do kwestii konsolidacji między poszczególnymi uczelniami, bo przecież na przykład połączenie dużego uniwersytetu z mniejszym pozwoliłoby takiej instytucji, po optymalizacji zasobów, lepiej funkcjonować także naukowo. W wyniku konsolidacji mają powstawać najlepsze ośrodki badawcze i flagowe. Strategia jest systemem, który ujmuje wszystkie aspekty szkolnictwa wyższego – finansowanie, niż demograficzny, pakiet projakościowy, konsolidację uczelni i ich jednostek, etc..
- Jaka będzie różnica między ośrodkami badawczymi a flagowymi?
- W przypadku ośrodków badawczych najistotniejsze będą badania naukowe, w przypadku flagowców oceniana będzie również edukacja, m. In. przez Międzynarodowe Agencje Akredytacyjne. Obecnie używa się tych nazw zamiennie, jednak badawczy uniwersytet powinien mieć 50% przychodów z badań. W tej chwili najlepsze uniwersytety w Polsce nie osiągają 20%.
- Czemu jeszcze ma służyć konsolidacja uczelni?
- Ma na celu, przy ograniczonym naborze studentów, zachować zasoby różnych uczelni. Nie możemy stracić dobrych naukowców ani niczego z dóbr uczelni. A ponieważ nie wszyscy będą mieć kandydatów na studia, dopuszczamy też konsolidacje między uczelniami publicznymi i niepublicznymi. Są oczywiście różne warianty takiego połączenia – dopuszcza się, że uczelnia niepubliczna będzie się chciała połączyć z publiczną, może też być odwrotnie, choć jest to mniej prawdopodobne. Mogą pojawić się sytuacje, gdy np. skarb państwa przekaże część swoich dóbr na rzecz stworzenia uczelni niepublicznej. Chodzi też o to, by oba typy uczelni były oceniane z punktu widzenia jakości. Nieważne jaki jest status właścicielski uczelni, publiczny czy niepubliczny, tylko to, czy jest to dobra uczelnia. By do tego doprowadzić, trzeba pewne rzeczy usystematyzować. Po pierwsze, prawo powinno być takie samo dla jednych i drugich, po drugie szkoły, niepubliczne powinny mieć własną kadrę, bo nie mogą konkurować z nami zatrudniając naszych pracowników.
Chcielibyśmy odejść od wieloetatowości. Taki jest kierunek myślenia – jednoetatowość, ewentualnie w okresie przejściowym, drugi etat poza uczelnią za zgodą rektora. Dla nas warunkiem oczywistym, by można to było przeprowadzić, jest zdecydowane zwiększenie wynagrodzeń w szkolnictwie wyższym. Chcemy doprowadzić do jednoetatowości, ale bez ograniczania swobody i wynagrodzeń profesorów.
- W strategii mówi się o modyfikacji sposobu działania ministerstwa, utworzeniu ze środków budżetu państwa Narodowego Funduszu Szkolnictwa Wyższego.
- Rola ministerstwa w ujęciu strategicznym staje się kontrolno-zarządcza. Bowiem dla nas autonomia uczelni jest wartością najważniejszą. Przy propozycjach zmian systemu instytucjonalnego szkolnictwa wyższego pojawiają się, w naszym rozumieniu, inne zadania dla ministerstwa i w konsekwencji także powołanie agend, w tym Narodowego Funduszu Szkolnictwa Wyższego. Byłby on dysponentem środków finansowych różnego rodzaju, nie tylko dotacji budżetowej, ale np. pewnego typu programów europejskich, ukierunkowanych na badania naukowe i szkolnictwo wyższe. To jest bez wątpienia novum. Fundusz dzieliłby też pieniądze na innych zasadach niż dotychczas, chcemy bowiem odejść od obowiązującego algorytmu finansowania. W Funduszu obowiązywałyby zasady kontraktowania wysokości dotacji dla danej szkoły wyższej według jej projektu pracy naukowej i dydaktycznej. To jest rozwiązanie rewolucyjne, bo każda uczelnia miałaby występować z wnioskiem o kontrakt określonej wysokości nie na rok ale na 3-5 lat. Musi być dłuższa perspektywa, ciągłość finansowania, by uczelnia miała możliwość realizacji swoich celów. Jest to zatem forma działań konkursowych, jednak, jeśli chcemy konkurować, to nie możemy stać w miejscu, musimy dojść do studenta jak najlepszymi metodami, jak najlepiej go uczyć i jak najlepiej realizować badania naukowe. Idea konkursowego występowania o pieniądze według wniosku i otrzymania albo nie kontraktu w takiej wysokości a nie innej na dłuższy okres czasu niż rok, jest elementem realizacji tego celu. Duża część uczelni nie jest przygotowana na tego typu działania, ale ponieważ nie chcemy być zaściankiem Europy, to nie mamy wyjścia.
- Mówi się też o nowych możliwościach zarządzania szkołą wyższą poprzez ustanowienie Rady Powierniczej.
- Z konkurencyjnością i poprawą działalności naukowo-dydaktycznej wiąże się trzeci element, mianowicie zarządzanie uczelnią wyższą. Stąd zresztą idee rektora menedżera w pakietach pani minister. W konsekwencji, wg założeń pakietu nowelizacyjnego uczelnia może wybierać rektora na dotychczasowych zasadach albo w trybie konkursowym. Propozycje ministerstwa dotyczą jednak bardziej kanclerza niż rektora, na co zwracaliśmy uwagę w dyskusjach na ten temat. W naszej strategii zdecydowanie odróżnia się zarząd bieżący od wizyjnego, misyjnego, który byłby domeną rektora. By działania zarządu bieżącego były jak najbardziej skuteczne, zakłada się, że uczelnie miałyby swobodę powoływania Rad Powierniczych, które pełniłyby funkcje kontrolne. Długo nad tym dyskutowaliśmy i pełnej jedności w tej kwestii nie było. Ja jestem za tym, by dawać możliwości, motywacje, a nie nakazy, stąd moja wstrzemięźliwość wobec obowiązku powoływania Rady Powierniczej. Natomiast jest dla mnie niedopuszczalne, by Rada Powiernicza, jak stanowił jeden z wariantów wcześniejszych strategii, była nadrzędna wobec senatu. Senat powinien pozostać wraz z rektorami najwyższą władzą w uczelni wyższej.
- Nowa misja szkolnictwa wyższego jest ukierunkowana na związki z otoczeniem, mają one wiele wymiarów, jednym z nich jest transfer badań naukowych do gospodarki. Obecnie w Polsce jest to bardzo trudne.
- Jednym z powodów jest finansowanie. Jak otrzymamy 1% PKB na finansowanie badań naukowych, to drugi 1% powinien wpłynąć z sektora prywatnego. Ponadto, nie ma jeszcze kultury przekazywania innowacyjnych rozwiązań akademickich do przedsiębiorstw, nie ma takiego impulsu, by uczelnie robiły rzeczy naprawdę innowacyjne. System szkolnictwa wyższego funkcjonujący w starym trybie, nie jest do tego przygotowany. Kilka lat temu premier Leszek Balcerowicz powiedział, że wkładanie dodatkowych pieniędzy w szkolnictwo wyższe bez reformy jest nieopłacalne, lepiej je wydać na zakup potrzebnych licencji. L. Balcerowicz miał dużo racji, stad też i propozycje reform.
W strategii kładziemy nacisk by m.in. habilitować się nie na podstawie liczonych punktów i ilości publikacji, jak proponuje się w pakiecie ministerialnym, ale na podstawie bardzo dobrych osiągnięć. To też jest przełom, jeśli jesteś rok po doktoracie i masz fantastyczne osiągnięcia, to się habilituj, nie czekaj aż uzbierasz 15 czy 20 publikacji. Wprowadzenie tej zasady spowodowałoby, że idea innowacyjności także zyskałaby inny wymiar.
- W jakim stopniu realizacja strategii jest realna?
- To jest cały system, jeśli wyjmiemy jeden element, niekoniecznie całość się powiedzie. Zatem integracja strategii z propozycjami ministerstwa może nie dać takich efektów, jakie chcielibyśmy osiągnąć. Strategia jest realistyczna, jednak jeden z jej istotnych elementów już został zakwestionowany, mianowicie częściowa odpłatność za studia, bo rząd nie jest na razie przygotowany do opracowania odpowiedniego systemu kredytowego i stypendialnego. Realizujmy zatem pozostałe propozycje.