W klimacie akademickich rozważań

FESTIWAL HUMORU BEZ HUMORU

Rolada z kluskami, łazanki z kapustą, barszcz z uszkami... - takie menu można znaleźć w każdej niemal restauracji. Ale nadszedł czas spróbowania nowego zestawu: proszę państwa, kawę z bananem podano do stołu!

Wystarczyło tylko odwiedzić II Festiwal Humoru w Uniwersytecie Śląskim, by spróbować tego specjału. Tylko czy taki "uśmiechnięty" jadłospis był w stanie wypełnić luki w poziomie dowcipności festiwalowych wystąpień? W sferze żywieniowej norma uśmiechu została wypełniona, w kwestii odbioru pozostał jednak niedosyt.

Ten rok ma zwyczajne 365 dni, które mogłyby następować spokojnie po sobie, bez szczególnych "zwrotów akcji". Los zaplanował jednak inaczej - 18 i 19 października miały powitać studentów i pracowników naukowych salwami śmiechu. Miały... Katowicki oddział Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, Instytut Socjologii Uniwersytetu Śląskiego oraz Koło Naukowe Socjologów UŚ zorganizowały w tym czasie dwudniowy II Festiwal Humoru w murach Wydziału Nauk Społecznych. - Sama nazwa naszego uniwersytetu kojarzy się z humorem - skrót UŚ brzmi prawie jak uśmiechnięty. W warstwie aplikacyjnej chodzi o to, żeby pomyśleć o sobie z humorem i dystansem, uśmiechnąć się do siebie i do innych. A także by uniwersytet był uśmiechnięty, co jest ważne nawet przy najbardziej poważnych badaniach naukowych - przybliża ideę imprezy prof. dr hab. Wojciech Świątkiewicz, przewodniczący Rady Naukowej Festiwalu. - Ma on również do spełnienia cele naukowe - jest to spotkanie refleksji naukowej prowadzonej z całą powagą, ale też humorem, nad humorem. Udowadnia, że humor jest przedmiotem zainteresowania wielu dyscyplin: socjologicznych, teologicznych, historycznych, czy literackich.

Przedstawiciele Fundacji dr Clown rozdawali uczestnikom Festiwalu czerwone nosy
Przedstawiciele Fundacji dr Clown rozdawali
uczestnikom Festiwalu czerwone nosy

Ze wspomnianych dwóch zadań stawianych sobie przez organizatorów imprezy, drugie zostało zrealizowane. Uczestnicy festiwalu mieli okazję wysłuchania licznych wykładów, ukazujących rozmaite aspekty humoru - od humoru żydowskiego, poprzez palindromy, humor "w koloratce", żarty w literaturze, aż po humor stosowany na scenie politycznej. Kolejne sesje naukowe, złożone każdorazowo z kilku referatów, wprowadziły uczestników w klimat akademickich rozważań na temat miejsca humoru w życiu.

Pierwsze zadanie natomiast rozmyło się całkowicie i już pod koniec pierwszego dnia nikt chyba nie pamiętał o owym "zaszczepieniu" uśmiechu na uniwersytecie. Gdyby bowiem sukces festiwalu zmierzyć natężeniem śmiechu wybuchającego na sali w każdej minucie, rezultat nie byłby zadawalający. Pierwszego dnia konferencji goście mieli jednak okazję wypełnić dzienną normę śmiechu wieczorem w Kinoteatrze Rialto. Towarzystwa bowiem dotrzymywali im: muzykalna biedronka, mało zdecydowany piesek oraz milczący jak zaklęty królik. Zgodnie z przewidywaniami, śmiechu było co niemiara... Występ kabaretu Mumio przyciągnął tłumy wielbicieli, zarówno tych posiadających identyfikatory festiwalowe, jak i przybyłych z zewnątrz.

- W moim przekonaniu festiwal udał się bardzo dobrze. Był znacznie bardziej medialny niż przed rokiem, będziemy oczywiście pracować nad tym, by za rok był jeszcze większy. Naszym sukcesem jest udowodnienie w praktyce tezy o interdyscyplinarnym charakterze humoru i wielości perspektyw, z których można na niego patrzeć - podsumowuje jedna z organizatorek spotkania, mgr Maria Świątkiewicz - Mośny. Jednak zamierzenie organizatorów, by dzięki festiwalowi humor, śmiech, życzliwość i otwartość były w większym stopniu obecne wśród braci akademickiej, nie zostało do końca zrealizowane. Ma to jednak także swą dobrą stronę: twórcy III Festiwalu Humoru mają ogromne pole do popisu. Tylko od poczucia humoru organizatorów będzie zależał stopień "wesołości" kolejnej imprezy. Z pewnością również w przyszłym roku nie zabraknie tradycyjnego już banana, symbolu uśmiechu i, miejmy nadzieję, serwowanej w zestawie filiżanki kawy.

MAGDALENA BUSZEK