- W październiku uczestniczyła Pani w konferencji zorganizowanej przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, Polskie Forum Strategii Lizbońskiej i Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce, poświęconej przyszłości uniwersytetów w Polsce i Unii Europejskiej. Jaka jest obecnie pozycja uniwersytetów w kraju, czy można mówić o ich kryzysie?
- Nie wiem, dlaczego mielibyśmy mówić o kryzysie uniwersytetów. Każdy czas ma swoje wymagania i uniwersytety się do nich nie dostosowują tak szybko, jak np. rynek pracy. Ich bezwładność jest większa i skutki tego są odczuwalne, jednak z tego można i należy próbować wyjść. Na konferencji jednak znacznie ciekawsza była część poświęcona oczekiwaniom gospodarki wobec uniwersytetów, podczas której wypowiadali się przedstawiciele biznesu.
- Co było w niej najistotniejsze?
- Przede wszystkim dowiedzieliśmy się, jak pracodawca chciałby mieć ukształtowanego absolwenta uniwersytetu. Panowie, którzy występowali w imieniu środowisk gospodarczych wcale nie twierdzili, że absolwent uniwersytetu musi posiadać wiedzę praktyczną. Powiedzieli to, co jest oczywiste, np. dla mnie zawsze było, że uniwersytet nie da wykształcenia praktycznego, bo nie do tego jest powołany. Nie nadążymy np. za rozwojem technologicznym, bo w momencie, kiedy student kończy naukę, to technologie, które poznał na pierwszym roku są już przestarzałe. Dlatego ważniejsze jest nauczenie go umiejętności znajdowania informacji, samokształcenia. Powinien posiadać wykształcenie ogólne, żeby umiał znaleźć się w nowych sytuacjach, bo to daje mu poczucie swobody, pewności siebie i sprawia, że potrafi się na rynku pracy elastycznie poruszać. Chodzi zatem nie o wykształcenie formalne, ale o ukształtowanie człowieka, jego zdolności do wykonywania pracy w warunkach dynamicznych.
- Czy były jakieś konkretne propozycje ze strony przedstawicieli biznesu?
- Zaproponowano wprowadzenie gościnnych wykładów biznesmenów na uniwersytetach. Mówiono również o nawiązywaniu bliższego kontaktu z instytucjami biznesowymi, np. poprzez spotkania władz uniwersyteckich z tymi środowiskami oraz o stypendiach dla studentów. Środowiska biznesowe są przygotowane do tworzenia sytemu stypendialnego na wzór systemów zachodnich. Nie ma jednak przeniesienia tego rozwiązania na przepisy prawa.
- W jakim kierunku uniwersytety powinny się zreformować?
- Ewolucja powinna zmierzać w kierunku organizacji podporządkowanej wiedzy. Uniwersytet ma stanowić centrum jej kreowania i rozpowszechniania. Oznacza to np. wprowadzanie różnych form kształcenia ustawicznego. Bo jeśli zmienia się rynek pracy, to powinny być instytucje, pozwalające ludziom, którzy na tym rynku działają, uzyskać wsparcie merytoryczne. Taką funkcję powinien wypełniać dobry uniwersytet, ja celowo mówię - nie współczesny, ale dobry, który kształci osoby w różnym wieku i o różnych potrzebach w zakresie specjalistycznej wiedzy na poziomie studiów wyższych.
- Zmiany dotyczyć będą również zarządzania uniwersytetu. Czy nie grozi nam komercjalizacja?
- Mówiono oczywiście o menadżerskim zarządzaniu uniwersytetem. Natomiast komercjalizacja ma złe strony i dobre strony. Nie możemy kształcić tylko intelektualistów, bo musimy również odpowiadać na potrzeby konkretnych środowisk. Jaka ta komercjalizacja będzie zależy od państwa. Przy jego silnej motywacji do tego, by wspomagać uczelnie, przeznaczeniu odpowiedniej ilości środków na ich rozwój, będzie ona mniejsza, albo robiona w takim zakresie, które dadzą szanse absolwentom. Nie zmienia to faktu, że rektor będzie musiał być menedżerem. Nasz nowy Statut zakłada utworzenie konwentu, jako ciała opiniotwórczego, w którego skład weszliby przedstawiciele władz wojewódzkich, samorządowych oraz organizacji biznesowych. Otwiera to właśnie drogę do menedżerstwa, bo poprzez taki organ pan rektor może wiele zrobić. Jednak na tym szczeblu ustala się głownie kierunki działania, muszą zatem powstać struktury, poprzez które będą one realizowane.
Rozmawiała
IWONA KOLASIŃSKA