"Nareszcie weekend!!!" Ten radosny okrzyk wznosi każdy bez wyjątku student. Różnica tkwi tylko w dniu tygodnia, w którym może on wpadać w taką euforię. Wszystko naturalnie zależy od kierunku i roku studiów. Ostatnio słyszałam takie triumfalne wrzaski już we wtorek. No, ale to był zdaje się ewenement, jaki stanowią politolodzy. W tak radosnym dniu pojawia się pytanie - co zrobić z nadmiarem wolnego czasu? Kuszącą staje się propozycja wyprawy w jakieś przyjemne miejsce, by zaaplikować sobie mniejszą lub większą dawkę kultury. Jednak każdy ma inną wizję własnej kulturalnej edukacji.
Nie ulega wątpliwości, że faworytem jest kino. Mamy ostatnio do czynienia z istną epidemią kinomanów, których liczba zwiększa się wprost proporcjonalnie do liczby multipleksów, które rosną, jak grzyby po deszczu. Gdzie najlepiej zabrać dziewczynę na randkę? Do kina (bo przecież nie na film). Gdzie spędzić Halloween? Na nocy filmów grozy. Jak ciekawie zorganizować sobie wakacje? Jadąc tam, gdzie akurat odbywa się festiwal filmowy. Wielbiciele X Muzy nie są jednak jednolitą widownią. Część studentów traktuje kino wyłącznie jako dobrą rozrywkę czy sposób na nudę. Całkowicie zadowalają ich wygodne fotele w klimatyzowanej sali, do której przyjechali ruchomymi schodami, dzierżąc w ręku ogromny kubeł coli, a pod pachą jeszcze większe wiadro popcornu. Po tym pożywnym posiłku, aplikują sobie deser w postaci "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną", "Obcy kontra Predator" lub ewentualnie "Gulczas, a jak myślisz"? Sęk w tym, że nie myśli, szczególnie student. Takiego wyjścia do kina nie można z pewnością nazwać przybliżaniem sobie kultury, raczej odmóżdżaniem. Na szczęście są osoby, które kinematografię traktują poważnie i wiedzą, co dobrego wybrać z atakującej nas z ekranu sieczki. Dla usprawiedliwienia trzeba dodać, że ten drugi, oświecony gatunek studenta rozmnaża się w zaskakującym tempie. Spotkać go można zazwyczaj w kinach studyjnych, takich jak katowicki Światowid. Tam stawiają jednak na jakość, a nie opakowanie.
Lecz pojawiło się ogromne zagrożenie! Młodzi ludzie przychodzący masowo do kin, coraz częściej wolą zasiąść przed monitorem komputera i obejrzeć zupełnie to samo, co na dużym ekranie. Różnica tkwi tylko w jednym - te posiedzenie mają zagwarantowane całkowicie za darmo. 15zł pozostające w kieszeni studenta, może doprowadzić do jego całkowitego zdziczenia. Zamknięcia się w czterech ścianach, zaniku uczestnictwa w kulturze zbiorowej. Bo już lepiej, żeby człowiek wychodził, choćby na Gulczasa, ale jednak wychodził. A nóż zabraknie biletów i taki nieszczęśnik trafi na projekcję "Pręg". A nóż mu się spodoba. No ale, jak zwykle przeszkodą stają się pieniądze.
ŚWIĄTYNIA MELPOMENY
Nieco mniejszą popularnością wśród studentów cieszy się teatr, choć w statystykach wcale nie gości on na szarym końcu. Młodzi ludzie równie chętnie chodzą na musicale czy farsy, jak i na poważniejsze spektakle. Zdarzają się między nimi prawdziwi teatromaniacy, którzy na ulubione przedstawienia przychodzą po kilkanaście razy. Tak dzieje się przykładowo z propozycją Teatru Rozrywki w Chorzowie - "The Rocky Horror Show", na który stali bywalcy przybywają przebrani za ulubionych bohaterów i razem z aktorami odśpiewują bezbłędnie wszystkie teksty. Studenci tłumnie wizytują również na przedstawieniach o znacznie poważniejszej tematyce. Często trudno jest dostać dobre miejsca na "Beztlenowce" czy "Mein Kampf" w Teatrze Śląskim w Katowicach. Jeśli student trafia do teatru, to nie przypadkiem. Wie, jak się zachować i raczej nie zdarza mu się otwierać szeleszczącej paczki chipsów w środku finałowego monologu głównego bohatera. - Studenci przychodzący do naszego teatru to kulturalne osoby. Jeśli tu się pojawiają, to nie z przymusu, więc jest to dla nich przyjemność. Nie ma z nimi żadnych kłopotów w odróżnieniu od młodzieży licealnej - przyznaje pani Ania, bileterka z chorzowskiej Rozrywki. Lecz także wśród gawiedzi żaków można spotkać osobników całym sercem wrogo nastawionych do wszelkich przejawów sztuki scenicznej. Konsekwentnie i z uporem maniaka odmawiają udziału w tego typu imprezach kulturalnych, twierdząc, że to nudne i usypiające zajęcie. Ich wybór…
MUZYKA POD KAŻDĄ POSTACIĄ
Opera czy filharmonia? Na takie pytanie odpowiada sobie znikoma ilość studentów. Jeśli już ktoś zadałby je całej reszcie, odpowiedź byłaby jedna -Dziękuję, posiedzę w domu. Uczyć się muszę. Przybytki serwujące tego rodzaju wyższą kulturę odwiedzają raczej koneserzy i znawcy tematu. A takich prawdziwych młodych melomanów jest jak na lekarstwo. Gdyby nie studenci Akademii Muzycznej, nasz przedział wiekowy miałby dość kiepskie notowania w tym zakresie. Znakomita większość żaków stawia na muzykę współczesną, jak najbardziej rozrywkową.
Koncert! To jedno z ulubionych miejsc spędu młodych ludzi. Niezależnie od gatunku muzyki, cel jest wspólny. Posłuchać na żywo utworów swego ulubionego wykonawcy i pobawić się przy nich wraz z innymi entuzjastami o podobnym guście, jak my. Dodatkowym plusem jest to, iż zasady savoir vivre'u są tutaj mało rygorystyczne. Szczególnie, gdy mamy do czynienia ze spędem fanów rocka, przykładowo na koncercie Kultu. Nikt nie poczuje się urażony, gdy go przez przypadek podeptamy, obkopiemy czy też będziemy mu ryczeć do ucha własną wersję aktualnie wykonywanego na scenie utworu. To już wręcz tradycja takich imprez.
DYSKUSJA PRZEDE WSZYSTKIM
Jak widać, po weekendowy zastrzyk kultury student może się wybrać w niezliczoną liczbę miejsc. Oferta jest ogromna i w zasadzie każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Tak, powinien… Jednak, chyba najstarsi górale nie wiedzą, jak to się dzieje, że ostatecznie, prędzej czy później, najbardziej zaludnione w piątkowe i sobotnie wieczory stają się wszelkiej maści puby, kluby, knajpy, kawiarnie, bary. Studenci chyba znacznie bardziej wolą jednak podyskutować o różnych aspektach kultury niż jej osobiście doświadczać.