- U mnie na uczelni by to nie wyszło - powiedział o naszej imprezie student trzeciego roku Akademii Ekonomicznej. Listopadowa zabawa Wydziału Nauk Społecznych była rzeczywiście prawdziwą perełką wśród setek imprez studenckich, balów filozofa, politologa czy socjologa, które w zamian za drogie bilety proponują właściwie niewiele poza muzyką. Naszej zabawie wyjątkowości nadawało nie tylko „granie na żywo”, niska cena, czy dobre jedzenie. Najważniejsze, że od początku studenci zorganizowali się zupełnie sami, nie było też mowy o jakimkolwiek zysku.
Impreza odbyła się 23 XI ub. roku w domu działkowca "Paprotka" w Tychach. Zgodnie z zapowiedziami na plakatach, na 160 gości czekały - oprócz muzyki - cztery rodzaje sałatek, kanapki, soki i kiełbaski (które później okazały się być parówkami). Nie wszyscy byli zadowoleni z tego, że na niektórych stolikach brakowało talerzyków, czy plastikowych kubków. - Każdy mógł obsłużyć się w kuchni, nie było podziałów na gości i gospodarzy. To właśnie dawało między innymi tą niesamowitą atmosferę luzu na zapleczu i sali - tłumaczy Daniel Sęda z pierwszego roku socjologii - organizator imprezy. O godzinie 21-ej w lokalu rozbrzmiała muzyka jazzowa w wykonaniu pięciu młodych chłopaków: Michała Lipińskiego (klawisze), Kuby Wesołowskiego (bass), Marcina Świerkosza (gitara elektryczna), Piotrka Szukłowa (perkusja) i Mateusza Kurki (saksofon). Kwintet zaprezentował między innymi własne aranżacje utworów George`a Gershwina i Herbie Hanckooka. Ich dwugodzinny występ był mocnym punktem całego programu i to nie tylko dla wielbicieli tego rodzaju muzyki. - To była wspaniała impreza i na pewno znów dla was zagramy - powiedział menadżer zespołu, Sławomir Szukłow. Po koncercie królowała muzyka zwana breakbeat, którą miksował D.J. p.e.e. Jak się jednak okazało, nie było dużej ilości zwolenników takich dźwięków. Po północy bawiono się więc tylko przy muzyce puszczanej z płyt.
Nie obyło się bez błędów, bo przecież żaden z nas, organizatorów, nie jest profesjonalistą. Najbardziej narzekano na niezbyt wysoką temperaturę - mimo, iż wciąż ktoś dorzucał do pieca, kaloryfery były zimne. - Na to po prostu nie mieliśmy wpływu, gdyż lokal był przecież wynajęty - wyjaśnia Daniel.
Zespół organizatorów zapowiada, że na tym nie poprzestanie. Zgodnie z propozycją bawiących się, kiedy tylko zrobi się cieplej, ruszamy z drugą edycją imprezy. Szykujcie się więc na kolejną porcję dobrej zabawy w doborowym towarzystwie żaków Wydziału Nauk Społecznych i nie tylko. Na pewno nauczeni praktyką nie popełnimy już tych samych błędów. Będziemy jednak chcieli utrzymać formę i charakter, które się chyba sprawdziły?...