W DS-ie 3 w Sosnowcu funkcjonuje tani, acz smrodliwy system ochrony przed złodziejami i niepowołanymi gośćmi. Okna na parterze w toaletach pozbawiono klamek, co uniemożliwia ich otwarcie. Wziąwszy pod uwagę ilość korzystających z pomieszczenia osób, nie ma się co dziwić specyficznej mieszance odorowej. Dwie toalety sąsiadują z dwoma prysznicami, toteż siłą rzeczy mamy a la saunę, w odpychającej tonacji olejków eterycznych. Może to i niezbyt pachnący temat, ale na boga, nie jesteśmy efemerydami i wychodki są- czy chcemy czy nie- elementem naszej egzystencji. Problem nie w tym, że nie pali się w nich kadzidełek, ale w odizolowaniu ich od świeżego powietrza. Zamontowano niewielkie wentylatorki, robiące nieco szumu i nie wiele dające. Ale, aby działały, należy zapalić oświetlenie. Coś przecież musi dawać ustrojstwu sygnał do działania! Nic więc dziwnego, że przydżumieni duchotą ludzie palą światło na okrągło, bo daje to nadzieję na drobne dotlenienie.
Wentylatory, choć marne, nieskuteczne, małe - żrą prąd, jakoże nie zasilają się swądem z powietrza. Palą się żarówki, choć słoneczny dzionek, a wszystko w rezultacie wkalkulowane zostanie w opłaty studentowi. Jest przynajmniej kilka sposobów na to, by okna otwierały się, wietrząc pomieszczenia, a przy tym nie kusiły poszukiwaczy przygód. Mam kilkoro znajomych mieszkających na parterze, u których można oddychać pełną piersią. Widocznie bardzo odważni, albo głupi, skoro do tej pory nie wpadli na prosty ( choć smrodliwy) sposób zabezpieczania się przed złodziejami. Świeże powietrze jest mile widziane wszędzie, a w pewnych miejscach szczególnie. Nie musi być przecież tak, że na myśl o skorzystaniu z toalety robi się niedobrze. Świadomość wędzenia się w smrodku, działa uczulająco. Nie tylko na alergików.