STUDENT - "AKADEMICKI ŻUL? "

Wyobrażenie o współczesnych studentach kształtują w ostatnich latach przede wszystkim media. Wizerunek tam lansowany jest zatrważająco niekorzystny i nieprawdziwy zarazem. Niestety, również sami studenci lubią siebie przedstawiać w takim świetle.

Emitowany niedawno w telewizji serial "Pokój 107", przedstawiając perypetie grupy studentów, miał przede wszystkim bawić. I bawił - był chętnie oglądany. Może nie stał się filmem kultowym, ale w dużej mierze przyczynił się do ukształtowania wyobrażenia o życiu przeciętnych studentów. Był jednak oparty o - już niestety tylko - mity. Mity o dozgonnych przyjaźniach, intelektualnych potyczkach do świtu, o klimacie życia w komunie, o szalonych hulankach i wódce za ostatni grosz. Takie "studenckie lata" czule wspominają ludzie, którzy na uczelniach bywali kilkanaście lat temu.

Jak jest dzisiaj? Każdy ze studentów posiada własne doświadczenia, a inni mają informacje z tzw. drugiej ręki. Na przykład na łamach jednego z czasopism w 197=97 r. ukazał się felieton pt. : "Rasa: student polski", w którym autor przedstawił w sposób skrajnie subiektywny znane sobie środowisko studenckie. Jego członkowie przede wszystkim "uprawiają seks w malignie" i przede wszystkim (i tylko!) bywają na libacjach. Słowem p... się i piją byle co i byle jak. Autor sugeruje, że bylejakość w ogóle wszechogarnia te kręgi, co najbardziej uwidacznia się w ciuchach studentek zdobytych w sklepach z używaną odzieżą i w lumpowsko-hippisowskiej filozofii życia rozkwitającej przy dźwiękach gitary.

Nie sposób uznać tego felietonu za wiarygodny, bo jest dużym uogólnieniem, a uogólnienia zwykle zawierają element fałszu. Dyskusje na temat tego, jak powinno wyglądać środowisko studenckie są bezpłodne. Bezsprzecznie winno ono mieć swój specyficzny charakter. Słusznie kojarzy się je raczej z "wesołą bracią" niż z towarzystwem globusów pasjonujących się wyłącznie zdobywaniem wiedzy. Owa "wesoła brać" to młodzi ciekawi świata i siebie nawzajem ludzie. Są podatni, jak wszyscy inni, na różnego typu patologie społeczne. Niestety właśnie one wydają się nadawać temu środowisku swoisty charakter. Również (może przede wszystkim) za sprawą samych studentów, którzy lubią epatować "imprezowaniem w akademcu". Zwłaszcza studentki (sic) lubią tego typu popisy - w jednym z numerów lokalnej prasy można sobie przeczytać opowieść przekazaną z prawdziwie dziewczęcym wdziękiem o "Dżamprezie w akademcu". W tekście o typowej, przeciętnej studenckiej nocy autorka udowadnia, że "wymiękają" przy studentach wszelcy amatorzy mocnych trunków, nawet uliczni żule. Takie "legendy" są z pewnością atrakcyjne dla młodzieży "wyfruwającej" z domu na uczelnie. Dlaczego jednak "życie na własny rachunek", wreszcie samodzielne i świadome ma kojarzyć się tylko z uprawianiem seksu ze wszystkimi i wszędzie, i z piciem "spirytusu podejrzanego pochodzenia"?

Porównanie nas z młodzieżą oazową byłoby wysoce nieodpowiednie, ale milczenie w tej sprawie jest równoznaczne z akceptacją takich sądów. Dzisiaj środowisko to jest bardzo zróżnicowane ze względu na wchodzącą weń rzeszę ludzi studiujących zaocznie, tych z uczelni państwowych i tych z wyższych szkół prywatnych. Co więcej, specyfika "naszych czasów" również wyciska swoje piętno na środowisku studenckim.

Ksiądz Profesor J. Tischner zapytany w wywiadzie udzielonym "Gazecie Studenckiej" jakie są znaki "naszego czasu" odpowiedział, że poznać je można po tym, za co ludzie czują się szczególnie odpowiedzialni. "Był taki okres kiedy elity młodzieżowe czuły się szczególnie odpowiedzialne za poszerzenie studiów. Potem przyszła elita opozycyjności. Kiedyś w polskiej historii - elita pracy organicznej". Teraz - zdaniem Tischnera - nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Młodzież chce normalnie żyć. Liczy się wierność i pewien rodzaj kreatywności. "Móc tworzyć coś na tym świecie".

Egzystencja w n o r m a l n y c h warunkach w naszym kraju od dawien dawna była abstrakcją, wręcz utopią. Takiego życia (o dziwo!) też trzeba się nauczyć. Zdaje sobie z tego sprawę wielu młodych ludzi, wielu studentów. "Chcielibyśmy być po prostu sobą", nie spędzać życia w pozycji "na pieska" z kieliszkiem w ręku. To, co stanowi element marginalny w wielu przypadkach, nie powinno być uważane za najbardziej charakterystyczną cechę dla wszystkich.

Żałosne jest niestety to, że wielu studentów bezmyślnie akceptuje i promuje wizerunek studenta - akademickiego żula.