W dniach od 22 do 24 kwietnia bieżącego roku w sali Rady Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Śląskiego odbyła się XI konferencja naukowa zatytułowana: "Literatura dobrze obecna (normy, mody, prądy, konwencje i konwenanse)", zorganizowana przez Studenckie Koło Naukowe Teorii Literatury Uniwersytetu Śląskiego. Referaty ułożone w trzech blokach tematycznych dziennie (średnio po 6 w każdym) wygłosiło 57 pracowników naukowych i studentów z 13 ośrodków polonistycznych Polski.
"Gawędą socjologiczno-ekonomiczną" nazwał swoje przemówienie pierwszy uczestnik konferencji, znany krytyk "Fa-art. 'u" Dariusz Nowacki. Powołując się na dane statystyczne wykazał, że "dobra obecność" młodej prozy w umysłach i sercach czytelników nijak się ma do obecności tych dzieł na rynku księgarskim. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele m. in. brak prestiżowej nagrody literackiej (Nike to bowiem w większym stopniu promocja "Gazety Wyborczej" niż konkretnych pozycji czytelniczych). Przeciętny czytelnik bardziej interesuje się osobą autora lub adaptacjami filmowymi czy teatralnymi niż samym dziełem. O popularności ambitnej prozy możemy więc mówić tylko w środowisku erudytów. Miejscem literatury jest "getto", bądź - jak chce Miłosz - "wyspy".
Bliski tej tematyce pozostał Maciej Zweiffel (UŚ) w swym referacie zatytułowanym enigmatycznie "Literatura zbyt". Interesował go między innymi problem wpływu na literaturę uwikłania książki w rynek ekonomiczny. Wszystko staje się tu towarem, nawet tytuł książki to tylko najmniejsza jednostka rynku. To w oczywisty sposób zagraża literaturze pięknej gdyż "piękno jest antyekonomiczne".
Być może więc dobrą metodą jest adresowanie książek zarówno do czytelnika masowego jak i do wąskiego grona erudytów. Sprawą tą zajęła się Małgorzata Turczyn ze Słupska mówiąc o "Wyznacznikach sukcesu czytelniczego ŤImienia różyť Umberto Eco". Sukces tej książki, wzmocniony jeszcze adaptacją filmową, zasadza się na tym, że Eco - filozof o wyrobionej renomie - nie waha się tak konstruować powieści, by mogła być czytana także przez czytelnika masowego. Potrafi na przykład zainteresować potencjalnego odbiorcę nawet przy dłuższych opisach nie zatracając przy tym językowego klimatu epoki. Jest to możliwe dzięki grze z konwencją detektywistyczną. Jak się okaże właśnie umiejętna gra z różnorakimi konwencjami czyni literaturę "dobrze obecną". Nie dostosowanie się do oczekiwań czytelnika może doprowadzić do tego, że autor zostanie jedynym odbiorcą swych książek, jak baśniowy Tarabuk - wuj Sindbada Żeglarza, o którym humorystycznie opowiedział dr Ryszard Koziołek z Uniwersytetu Śląskiego.
Bydgoski mówca - Dariusz Tomasz Lebioda - zastanawiając się "nad dylematami aksjologicznymi poezji C. K. Norwida" wprowadził nas w krąg tematyki Księgi i arcydzieła, które to toposy często przywoływano w referatach kolejnej części konferencji poświęconej w dużej mierze literaturze dziecięco-młodzieżowej. Temat słusznie wysunięty gdyż literatura ta nie jest zazwyczaj uważana za równorzędną "literaturze dla dorosłych", mimo iż jest ponadczasowa.
Jak wykazała dr Anna Szóstak z Zielonej Góry popularność poezji Tuwima i Brzechwy zasadza się na tym, że podmiot liryczny przemawia "ex catedra i jest kumplem". Potrafi wczuć się w położenie dziecka, ośmieszać dorosłych i - jeśli stosuje dydaktyzm - to głęboko ukryty.
Dodatkowo książki te łatwo przyjąć ze względu na ich prostotę - dziecko i podlotek to jedyny typ bohatera, dorośli mogą być tylko tłem - zwróciła uwagę Agnieszka Drążek z WSP w Częstochowie analizując prozę Kornela Makuszyńskiego. To bardzo ważne lektury naszego życia gdyż to właśnie one mają wpływ na budowanie naszego własnego toposu Księgi. Zaczarowany las, wyspa Robinsona Cruzoe czy kraina Kubusia Puchatka to tylko niektóre rozdziały Księgi, którą zaczynamy tworzyć już w dzieciństwie - oto konkluzja wystąpienia Julii Sienkiewicz z Bydgoszczy.
Żyjemy jednak w epoce mediów i aby zachęcić młodego człowieka do sięgnięcia po książkę trzeba świadomej pracy polonisty - pedagoga. Ten aspekt poruszyła Wiga Bednarkowa z Katowic.
Wspomniałam już o lepszej obecności dzieł literackich dzięki pozaliterackiemu funkcjonowaniu tekstu. O tym właśnie traktował referat Ewy Jaśkiewicz (UAM) p. t. "Sposób na Szekspira w kinie lat dziewięćdziesiątych".
Miejsce Schaeffera na deskach teatralnych próbowały ująć: Katarzyna Rechuta z Uniwersytetu Szczecińskiego i Ewa Wąchocka z Uniwersytetu Śląskiego.
Trzecia część pierwszego dnia konferencji upłynęła na próbie odnalezienia odpowiedzi na pytanie czy "dobrze obecna" może być tylko literatura współczesna. Przybliżając sylwetki Stanisława Brzozowskiego (Krzysztof Biliński, Uniwersytet Wrocławski) czy Marii Komornickiej (Joanna Warońska, WSP Częstochowa) referenci wykazali, że dzieła tych osób nie straciły na aktualności i jeśli dziś nie są chętnie czytani, to winę za to należy przypisać ubogiemu zapleczu intelektualnemu czytelnika. Znów więc okazało się, że odbiorcami mogą zostać ludzie z wąskiego grona specjalistów.
Dobrym łącznikiem między tematyką pierwszego i drugiego dnia konferencji okazał się referat Aldony i Daniela Kalinowskich dotyczący poezji haiku. Poezja ta mimo, że tak stara i wyrosła na zupełnie innym podłożu kulturowym, świetnie w Polsce funkcjonuje. Wiele czasopism, instytucji czy periodyków ogłasza konkursy na tego typu utwory i cieszą się one dużym powodzeniem. Istnieją nawet formy, które referenci nazwali "haiku-pop". Chodzi między innymi o te układane przez prowadzących program "Lalamido".
Na inny wyznacznik popularności dzieła literackiego, konkretnie prozy Ryszarda Kapuścińskiego, zwróciła uwagę Beata Nowacka (UŚ). Rzecz dotyczy przekładów na języki obce. Perski, hebrajski, japoński to tylko niektóre z kilkudziesięciu języków, na które przetłumaczono omawiane książki. Wpłynęło to również na powodzenie na rynku polskim gdyż i tu wznawiane są średnio co dwa lata. Dodatkowym atutem jest uniwersalizm tych lektur. Kapuściński za pomocą pióra potrafi "ożywić" ten kawałek świata, o którym pisze.
Również w tej części konferencji wysłuchaliśmy referatu, którego wiele osób szczególnie wyczekiwało. Myślę o wystąpieniu Ingi Iwasiów z Uniwersytetu Szczecińskiego z tematem: "Obieg zamknięty. Polska odmiana powieści doktorskiej". Autorka bliżej omawiając "Fabulanta" Anny Burzyńskiej i "Terminal" Marka Bieńczyka próbowała odpowiedzieć na pytanie na ile dzieła te narodziły się z potrzeby pisania, a na ile z dbałości aby całej literatury nie zagospodarowali "profani". Ważne też było ustalenie na ile książki te to literatura, a na ile "fabularyzowanie teorii literatury".
Druga część tego dnia upłynęła pod znakiem poezji. "Czy poezja może być popularna? " to tytuł przemówienia dr Romualda Cudaka, które zakończył znaną już z innych referatów konkluzją, że tak, ale tylko w gronie specjalistów. Wyjątkiem są wiersze popularyzowane przez media, np. stanowiące tekst piosenki.
Inne referaty tej części omawiały czynniki potencjalnie warunkujące "dobrą obecność" poszczególnych poetów od piszącego na emigracji Czaykowskiego przez noblistkę Szymborską, do poezji lidera znanej grupy rockowej Marcina Świetlickiego.
Nie ulega wątpliwości, że "literatura dobrze obecna" to bardzo dziś popularna proza Olgi Tokarczuk i Tomka Tryzny. Pod znakiem tej właśnie twórczości upłynęła trzecia część referatów. Pierwsze cztery odczyty poświęcone były prozie Tokarczuk (szczególnie powieści "Prawiek i inne czasy"). Jak się okazało opinie na temat jej książek były podzielone od zachwytów po zdania, że pisarce nie brakuje talentu lecz nie pokazała jeszcze pełni swych możliwości. Mało kto pozostaje jednak obojętny na jej twórczość. Przy okazji rozmowy po odczytaniu referatów okazało się jak trudno interpretować prozę popularną; nie mamy do tego odpowiednich narzędzi gdyż przez wiele lat o tej literaturze po prostu się nie mówiło.
Pierwsze referaty ostatniego dnia konferencji przeniosły nas w orbitę literatury kresowej. Bernadetta Żynis ze Słupska i Małgorzata Medecka z Lublina omówiły prozę Tadeusza Konwickiego, a Elżbieta Dutka z Katowic powieść "Krótkie dni" Paźniewskiego. Kresy jawią się tu jako mityczna kraina naszych marzeń, miejsce, za którym instynktownie tęsknimy, nawet jeśli - jak Paźniewski - nigdy tam nie byliśmy. W zasadzie absencja jest tu wskazana gdyż pobyt może przynieść rozczarowanie. Ukraina jawi się więc nam podobnie do omawianego w poprzednich referatach toposu Księgi, który każdy z nas w sobie nosi, mimo iż nigdy jej nie zobaczymy. Następny referent Krzysztof Uniłowski nazwał to zjawisko "archeologią pamięci samego miejsca". Odczyt jego zatytułowany "Korzenność i literackość" traktował o miejscu młodej prozy w literaturze polskiej, jej "wykorzenieniu".
Dwa kolejne wystąpienia dotyczyły literatury fantastycznej (o trudnościach w nazywaniu tej prozy mogliśmy się przekonać wysłuchując dyskusji po referacie wygłoszonym w czwartek rano przez Iwonę Gierasimiuk z Uniwersytetu Śląskiego, zatytułowanym: "Powieści Rafała Andrzeja Ziemkiewicza jako polskiej odmianie "political fiction" - nie dało się bowiem ustalić czy lepszym terminem jest zaproponowany przez referentkę "political fiction" czy "socjal political fiction"). Wzrastająca poczytność tych lektur jest - jak wykazał Leszek Będkowski (WSP Częstochowa) - możliwa dzięki nawiązaniom intertekstualnym (między innymi do Brunona Schultza czy Biblii) czy zakorzenieniu w przestrzeni mitycznej jak to ma miejsce we "Władcy pierścieni" Tolkiena, o którym traktował referat Adriana Mianeckiego z Torunia.
W dużej mierz tej właśnie literatury dotyczyły referaty trójki reprezentantów Uniwersytetu Wrocławskiego - Piotra Dąbka, Edyty Rudolf i Anny Gemry, którzy zastanawiali się, co decyduje o rosnącym zainteresowaniu tą prozą. Problem nie jest nowy gdyż, jak wykazał Piotr Dąbek, badania o kategorię poczytności tej literatury wydają się być starsze od niej samej. Edyta Rudolf dokładnie analizując motyw smoka wykazała, że jeżeli jakiś wariant znajdzie czytelnika, zostaje natychmiast włączony do obiegu (w przeciwieństwie do klasyki gdzie każdy autor dba o oryginalność swego dzieła). Anna Gemra zwróciła uwagę na jeszcze jeden ważny element - okładkę. Kolory muszą być jaskrawe, musi przyciągać wzrok potencjalnego nabywcy.
Również literatury popularnej dotyczyły dwa referaty poświęcone prozie Małgorzaty Musierowicz, które przedstawili: Barbara i Michał Szargotowie oraz Anna Gomóła (UŚ). Poczytność tych powieści zasadza się na umiejętnej grze autorki z konwencjami, która zawsze wciąga do lektury, choć nie zawsze czytelnik jest jej świadomy.
Konferencję zakończyła Magdalena Ciupek z Uniwersytetu Jagiellońskiego referatem zatytułowanym: "Dekonstrukcyjna radość czytania", który został bardzo ciepło przyjęty przez spragnionych przejrzystego ułożenia norm dekonstrukcyjnej lektury słuchaczy.
Ciekawymi punktami całej konferencji były odbywające się po każdym bloku referatów dyskusje. Finezyjne, często bardzo wysublimowane pytania pozwalały głębiej przyjrzeć się problemom towarzyszącym analizie współczesnej prozy.
Do tradycji należy już wydawanie książki będącej pokłosiem konferencji. Również i tym razem planowane jest wydanie takiego tomu. Pozostało nam więc tylko cierpliwie czekać.