czyli o paryskiej "Kulturze"

ŚLADAMI JULIUSZA MIEROSZEWSKIEGO

Jego nazwisko odmieniano już we wszystkich przypadkach, powtarzano je na łamach poważnych gazet, w rozgłośniach radiowych i stacjach telewizyjnych. Jerzy Giedroyć, twórca paryskiej "Kultury" i założyciel Instytutu Literackiego doczekał czasów, kiedy o jego dokonaniach można pisać i mówić oficjalnie, a przewożenie "Kultury" przez polską granicę nie kończy się szykanami, rewizją, czy więzieniem - bo i tak bywało - dla tych, którym pismo z Maisons - Laffitte wciąż wyznacza ramy intelektualnego rozwoju.

Juliusz Mieroszewski W 1996 roku minęło 50 lat od założenia Instytutu Literackiego, rok później obchodzono półwiecze ukazywania się "Kultury". Te 617 numerów miesięcznika (jak dotychczas), to niezbędna - jak się zdaje - lektura dla każdego badacza najnowszej historii, jeden z najważniejszych przyczynków w myśleniu o polskiej powojennej rzeczywistości. Ale działalność wydawnicza Giedroyćia, to również książki - blisko pięćset wydanych w Rzymie i Paryżu tytułów. Wśród egzemplarzy z charakterystyczną szarą okładką odnaleźć można pierwsze wydania "Zniewolonego umysłu" Miłosza, "Trans-atlantyku" Gombrowicza, czy "Dziennika pisanego nocą" Herlinga - Grudzińskiego. W "Bibliotece Kultury" wydawali swe książki pisarze tej miary co Jerzy Stempowski, Kazimierz Wierzyński, czy Marek Hłasko, ale i Jerzy Andrzejewski, Stefan Kisielewski (Tomasz Staliński), czy Zbigniew Herbert, dla których brakowało miejsca w oficjalnym polskim obiegu wydawniczym.

Z podparyskiego Maisons - Laffitte przez wiele lat dobiegał głos niezłomnej wiary w polską wolność; w to, że komunizm w Europie Środkowej jest etapem dziejowym, jak wszystkie inne, których początek i koniec wyznacza nieprzerwany bieg historii.

Badacze, opisujący fenomen "Kultury", zwracają uwagę na szczególną rolę człowieka, bez którego trudno sobie wyobrazić istnienie pisma i wydawnictwa w takim właśnie kształcie. 93-letni obecnie Jerzy Giedroyć dokonał rzeczy, której nie potrafiłaby sprostać niejedna duża grupa wydawnicza. Mający już przed wojną doświadczenia wydawnicze (redaktor "Buntu Młodych" i "Polityki"), stworzył jedną z najważniejszych instytucji powojennej emigracji polskiej. Charakterystyczna publikacja z 1955 roku, będąca reakcją na pytania czytelników o skład redakcyjny "Kultury" ("[... ] Do Zespołu należą: Redaktor Jerzy Giedroyć; Redaktor Giedroyć Jerzy; Jerzy Giedroyć; Redaktor; Giedroyć; Jerzy, oraz inni członkowie Zespołu Kultury"), najlepiej oddaje osobowość człowieka, dla którego tworzenie pisma stało się treścią absolutnie całego życia.

Siedziba Znacznie rzadziej wymienia się natomiast w kontekście "Kultury" nazwisko kogoś, kto stworzył główne zręby myśli politycznej miesięcznika, stanowiącej jego program; bez kogo - jak się zdaje - "Kultura" nie stała by się opiniotwórczym, silnym głosem emigracji. Będący rówieśnikiem Giedroyćia Juliusz Mieroszewski (ur. 3. 02. 1906 r. w Krakowie) stał się najważniejszym współpracownikiem "Kultury", "prawą ręką" Redaktora. Niezwykła więź intelektualna pomiędzy Giedroyćiem a Mieroszewskim - wyrazicielem jego poglądów politycznych, znalazła wyraz nie tylko w wieloletniej współpracy publicystycznej na łamach pisma. To także ogromny zbiór listów, wymienianych przez wiele lat, przynajmniej kilka razy w ciągu tygodnia. Listów, jako, że najbliższy "Kulturze" publicysta... nigdy nie przyjechał do Maisons - Laffitte. Mieszkający w Londynie i rzadko wychodzący z domu Mieroszewski, od zakończenia II Wojny Światowej aż do śmierci w 1976 roku nigdy nie opuścił Wielkiej Brytanii...

* * *

Podróż naukową śladami Mieroszewskiego należy rozpocząć przy rocznikach krakowskiego "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" z lat trzydziestych. Tam znajdują się najważniejsze przedwojenne publikacje tego autora. I chociaż nie był on wówczas uważany za publicystę wybitnego, już wtedy widać, ujawniającą się dopiero, pasję do zagadnień problematyki międzynarodowej. Jego publikacje dotyczące spraw niemieckich były znane w Niemczech czasów Hitlera, wiadomo, że z ich powodu odmawiano mu niemieckiej wizy. Po zajęciu przez Niemców Krakowa, natychmiast rozesłano za nim listy gończe. Ewakuującego się Mieroszewskiego wojenne losy rzuciły do Rumunii, na Cypr, do Palestyny. Był żołnierzem II Korpusu, tam poznał Jerzego Giedroyćia. Po wojnie przebywał we Włoszech, by następnie przyjechać do Wielkiej Brytanii. Jego teksty z tamtego czasu znaleźć można w "Orle Białym" i "Wiadomościach". W paryskiej "Kulturze" debiutuje w 1949 roku; stałą, trwającą aż do śmierci współpracę z pismem Giedroyćia rozpoczyna rok później.
Jerzy Giedroyć

* * *

Mój kolejny już przyjazd do Paryża i Maisons - Laffitte, ale pierwszy śladami Mieroszewskiego, rozpoczynam od Biblioteki Polskiej na wyspie Św. Ludwika. To zasłużona polska placówka kulturalna we Francji; utworzona w 1838 roku, mająca burzliwe koleje losu, kierowana m. in. przez syna Adama Mickiewicza, Władysława. W kilkusettysięcznym księgozbiorze nie mogło zabraknąć "Kultury", zwłaszcza egzemplarzy archiwalnych, często nieosiągalnych w Polsce. Z pożółkłych kartek odczytuję pierwsze artykuły Mieroszewskiego, zarówno te publikowane pod własnym nazwiskiem, jak i, pisaną pod pseudonimem "Londyńczyk", "Kronikę angielską".

By zrozumieć, co skłoniło mieszkającego w Londynie emigranta do publikowania w piśmie wydawanym we Francji, należy pamiętać o różnicach, jakie istniały w powojennej emigracji. To, co dzieliło Giedroyćia, a więc i Mieroszewskiego od polskiego Londynu, stanowiło istotę podziału myślowego Polaków na obczyźnie. Program "Kultury", zakładający rezygnację z postulatu odzyskania dawnych ziem wschodnich, co miało ułatwić normalizację stosunków z narodami Ukrainy, Litwy i Białorusi, mówiący o tym, że mimo istnienia komunizmu, w Polsce zachodzą intensywne zmiany, których nie należy lekceważyć, niezależnie od negatywnej całości sprawy - to wszystko leżało w sprzeczności z bezkompromisowym programem emigracji "londyńskiej", postulującej powrót do przedwojennej rzeczywistości (granic, ustroju), obierającej za punkt wyjścia w działaniu całkowite obalenie komunizmu.

Giedroyć, piórem Mieroszewskiego ostrzegał przed utopijnością takiej wizji. "Kultura", pragnąca pełnić, w zakresie myślowym i informacyjnym, funkcję pośrednika między emigracją a krajem, opowiadała się tym samym za konkretnym i precyzyjnym ideowo programem wobec rzeczywistości już istniejącej. Osobliwej futurologii przeciwstawiała realne myślenie i aktywny stosunek do pojałtańskiej rzeczywistości. Należało - zdaniem Mieroszewskiego - walczyć o taki układ stosunków w Europie Środkowo - Wschodniej, który choćby częściowo przywróciłby Polsce prawo samostanowienia i samorządzenia. Nawoływanie do powrotu przedwojennej rzeczywistości zostało więc uznane przez "Kulturę" za reakcyjne, osłabiające realne pole działania emigracji, w sytuacji, gdy jakże łatwo deprecjonowano by takie hasła z pozycji komunistycznej propagandy.

Bezwzględna w sądach, konsolidująca grupę, lecz ogólnie bezużyteczna koncepcja ideowa londyńskiej emigracji stała się spoiwem łączącym Redaktora i Publicystę. A był to dopiero początek tej współpracy...

C. D. N.

Autorzy: Mariusz Kubik