Czerwiec w tym roku stoi pod znakiem piłki nożnej, niektóre aspekty przesuną się nawet na lipiec. Jest to banalny początek felietonu, ale cóż zrobić: naprawdę najtrudniej zacząć.
W piłce nożnej początek jest oczywisty: sędzia gwiżdże, gracze kopią i potem się już jakoś toczy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jakkolwiek się potoczy, to i tak Niemcy wygrają. Choć właśnie niedawno widzieliśmy, jak esencja niemieckości – klub Bayern z Monachium, przegrał na własnym boisku z angielską drużyną z Chelsea, dotąd znaną z filmu Kabaret, w którym Lisa Minelli śpiewała piosenkę o pewnej Elsie, pochodzącej z Chelsea. Zdaje się, że córka państwa Clintonów też ma na imię Chelsea – cóż, taka już anglosaska moda na imiona niezwykłe. Czy nie mogła się nazywać Petronela albo Prakseda? Takie ładne chrześcijańskie imiona, ale jak się ma matkę o imieniu Hilary, to wszystkiego się można spodziewać. No więc Bayern przegrał, czym zadał kłam popularnemu powiedzeniu o piłce nożnej, autorstwa Gary’ego Linekera (piłka nożna to taka gra, w której za piłką ugania się 22 mężczyzn, a w końcu i tak wygrywają Niemcy). Ale gdybyśmy się bliżej przyjrzeli, to trudno powiedzieć, iż to Niemcy przegrali: czołowi zawodnicy Bayernu to Francuz i Holender. Dobrze, że znalazł się tam też niejaki Schweinsteiger, sądząc z nazwiska, typowy Niemiec. Po drugiej stronie też nie lepiej: wszyscy widzieli, że mecz wygrał Didier Drogba z Wybrzeża Kości Słoniowej (cóż to za kolonialna nazwa!), a właścicielem klubu jest niejaki pan Abramowicz, do niedawna gubernator Czukotki. Dziś bardzo trudno mówić o narodowościach w kontekście klubowej piłki nożnej.
O narodowościach można, a nawet trzeba, mówić w kontekście Euro 2012, które odbywa się właśnie w czerwcu na boiskach poza naszą aglomeracją. Wszyscy ściskamy kciuki za gospodarzy, zwłaszcza za jednego z nich. Mimo wszystko (tzn. mimo obiektywnych oznak, takich jak miejsce w rankingu FIFA, dość odległe, skądinąd), mam nadzieję, że Polacy nie zechcą posłuchać satyryczki Marii Czubaszek, która stwierdziła, że gościnność wymaga, iżby gospodarz wychodził z grupy ostatni… Pociechę budzi fakt, że czołowy bramkarz kadry Górskiego, Jan Tomaszewski, szerzy pogłoski, jakoby to nie Polacy stanowili trzon naszej reprezentacji, co gorsza, jest w niej kilku Niemców! Ale może to sposób na realizację proroctwa Linekera? Może w końcu wygrają! Zwłaszcza, że Schweinsteiger na pewno ma kompleksy po przegranym meczu o klubowy Puchar Europy.
Zamiast jednak podniecać się piłką na europejskim poziomie, możemy już od początku miesiąca, dokładniej od 1 czerwca, podniecać się piłką na najwyższym, światowym poziomie. Jako uwertura do Euro, w Sosnowcu rozegrany zostanie mecz Senat kontra Senat, z udziałem największych gwiazd piłkarskich Senatu RP i senatów uczelni. Mam tylko nadzieję, że JM tym razem nie weźmie w nim udziału: przygotowując się do pierwszego meczu, na początku ubiegłej kadencji, doznał urazu podczas treningu. Urazu, który na długie miesiące wyeliminował go z czynnego trybu życia; na szczęście już był Skype i z senatem porozumiewał się drogą elektroniczną. Magnificencjo, nie rób nam tego znowu! Bardzo proszę!