Z przyjemnością odnotowałem, że Pan Redaktor Naczelny dał dowód miłości do swoich czytelników i aby umocnić nową (ale z każdym rokiem starszą) świecką tradycję ,,walentynek", obdarował nas płytą CD i tomikiem wierszy. Dziękujemy za już i prosimy o jeszcze. Nie chcę nic sugerować, ale w połowie marca mamy św. Patryka, które to święto też obrosło licznymi tradycjami i cieszy się pewną popularnością w niektórych kręgach. Gdyby były trudności z dostarczeniem adekwatnych akcesoriów, umożliwiających godne świętowanie - a nie muszę chyba przypominać, że są to akcesoria płynne - można by załączyć bon (oczywiście w kolorze zielonym) do jednego z coraz liczniejszych w naszej aglomeracji Instytutów Krzewienia Kultury Irlandzkiej, zwanych potocznie pubami.
Rys. Marek Rojek |
Moim celem nie jest wyzłośliwianie się na twórczość kolegów z MISMaP-u, zapewne opracowali oni regułę najsprawiedliwszą z możliwych. Chciałbym raczej zwrócić uwagę na zjawisko, które od pewnego czasu narasta i przytłacza nie tylko zwykłych śmiertelników, ale i wysoko kwalifikowane kadry uniwersyteckie. Od paru lat co pewien czas gazety przynoszą informacje na temat badań poziomu inteligencji, a raczej poziomu wtórnego analfabetyzmu wśród różnych społeczeństw. Potem jedni rwą szaty, a drudzy śmieją się do rozpuku, czytając, że pokaźny odsetek polskiego społeczeństwa nie rozumie informacji podawanych w telewizji, nie umie posługiwać się rozkładem jazdy i nie potrafi pojąć instrukcji obsługi sprzętów codziennego użytku. Jak już sobie człowiek pobiadoli albo się pośmieje z niedouczonych rodaków, to siądzie do komputera. Istnieje spora szansa, że już w pierwszym kwadransie obcowania z programem przyjaznym użytkownikowi coś się w tej przyjaźni zatnie i przyjaciel zaczyna gadać jak Pytia. Tak z ręką na sercu: ilu uczonych bez kompleksów rozumie 75 proc. komunikatów komputerowych? A 50 proc? A 25 proc.? Lecz komputer to tylko jeden z ,,przyjaciół", którzy obnażają z lubością niewiedzę i wprawiają w zakłopotanie osoby z wysokim ilorazem inteligencji. Rozkłady jazdy? Kiedyś z komputera próbowałem się dowiedzieć jak dojechać z miejscowości A do Z. Według rozkładu należało bez przesiadek dojechać do B, potem wsiąść do pociągu jadącego do C, stamtąd autobusem do D, gdzie można było złapać kolejowe połączenie do B, skąd po godzinnym oczekiwaniu należało wyruszyć koleją do C i wreszcie autobusem do Z. Naprawdę!!! Instrukcje obsługi sprzętu AGD proponuję rozwiązywać zamiast szarad, jak kto lubi, a opisy działania elektronicznych cacek audiowizualnych odpowiadają na wszelkie wątpliwości z wyjątkiem tych, które naprawdę się w nas budzą, gdy to diabelstwo mimo wszystko nie działa. Wtedy trzeba zawołać jakiegoś guru, który pilotem uruchomi funkcję ACV albo TBX 15 i ośmieszy człowieka w oczach dzieci. Szkoda tylko, że w instrukcji o tych funkcjach nie było mowy.
Nowe specjalności uniwersyteckie Z przyjemnością odnotowałem, że Pan Redaktor Naczelny dał dowód miłości do swoich czytelników i aby umocnić nową (ale z każdym rokiem starszą) świecką tradycję ,,walentynek", obdarował nas płytą CD i tomikiem wierszy. Dziękujemy za już i prosimy o jeszcze. Nie chcę nic sugerować, ale w połowie marca mamy św. Patryka, które to święto też obrosło licznymi tradycjami i cieszy się pewną popularnością w niektórych kręgach. Gdyby były trudności z dostarczeniem adekwatnych akcesoriów, umożliwiających godne świętowanie - a nie muszę chyba przypominać, że są to akcesoria płynne - można by załączyć bon (oczywiście w kolorze zielonym) do jednego z coraz liczniejszych w naszej aglomeracji Instytutów Krzewienia Kultury Irlandzkiej, zwanych potocznie pubami. Zanim jednak powstanie i na naszym Uniwersytecie oddział wspomnianego Instytutu i przedstawi program badań teoretycznych oraz ćwiczeń terenowych, musimy uciekać się do wypróbowanych środków, atakując problemy należące do kategorii określanej w mowie Dostojewskiego, Gogola i Jerofiejewa słowami ,,bez wodki nie razbieriosz". Do takich problemów należy niewątpliwie egzegeza zamieszczonego również w ostatnim numerze GU informatora dla kandydatów na studia w naszej wszechnicy. Zwłaszcza informacje dotyczące kandydatów pragnących zgłębiać wiedzę w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Matematyczno-Przyrodniczych. Młody człowiek powinien napisać test z matematyki oraz jeszcze jeden spośród czterech do wyboru. Jak już napisze, to się dowie, jaki osiągnął wynik, który zostanie obliczony według następującej formuły: ,,Za każdy test można otrzymać 50 punktów. Wynik każdego testu zostanie podzielony przez średnią arytmetyczną wyników otrzymanych przez wszystkich kandydatów zdających dany test. Jeśli liczba kandydatów zdających dany test nie przekracza 5, za średni wynik testu przyjmuje się 25 punktów. Tak obliczone wyniki obu testów zostaną pomnożone przez siebie i przez liczbę 1000, dając końcowy wynik egzaminu". Prawda, że ładne? A może zamiast dwóch testów zaproponować kandydatom wyjaśnienie procedury obliczania wyniku z podaniem jednego lub dwóch przykładów? Choć pewnie byłoby to zadanie zbyt trudne, zwłaszcza, że młodzież przychodzi do nas na ogół niepijąca i cytowana wyżej rosyjskojęzyczna zasada wspomagająca nie mogłaby przez nią być wykorzystana. Moim celem nie jest wyzłośliwianie się na twórczość kolegów z MISMaP-u, zapewne opracowali oni regułę najsprawiedliwszą z możliwych. Chciałbym raczej zwrócić uwagę na zjawisko, które od pewnego czasu narasta i przytłacza nie tylko zwykłych śmiertelników, ale i wysoko kwalifikowane kadry uniwersyteckie. Od paru lat co pewien czas gazety przynoszą informacje na temat badań poziomu inteligencji, a raczej poziomu wtórnego analfabetyzmu wśród różnych społeczeństw. Potem jedni rwą szaty, a drudzy śmieją się do rozpuku, czytając, że pokaźny odsetek polskiego społeczeństwa nie rozumie informacji podawanych w telewizji, nie umie posługiwać się rozkładem jazdy i nie potrafi pojąć instrukcji obsługi sprzętów codziennego użytku. Jak już sobie człowiek pobiadoli albo się pośmieje z niedouczonych rodaków, to siądzie do komputera. Istnieje spora szansa, że już w pierwszym kwadransie obcowania z programem przyjaznym użytkownikowi coś się w tej przyjaźni zatnie i przyjaciel zaczyna gadać jak Pytia. Tak z ręką na sercu: ilu uczonych bez kompleksów rozumie 75 proc. komunikatów komputerowych? A 50 proc? A 25 proc.? Lecz komputer to tylko jeden z ,,przyjaciół", którzy obnażają z lubością niewiedzę i wprawiają w zakłopotanie osoby z wysokim ilorazem inteligencji. Rozkłady jazdy? Kiedyś z komputera próbowałem się dowiedzieć jak dojechać z miejscowości A do Z. Według rozkładu należało bez przesiadek dojechać do B, potem wsiąść do pociągu jadącego do C, stamtąd autobusem do D, gdzie można było złapać kolejowe połączenie do B, skąd po godzinnym oczekiwaniu należało wyruszyć koleją do C i wreszcie autobusem do Z. Naprawdę!!! Instrukcje obsługi sprzętu AGD proponuję rozwiązywać zamiast szarad, jak kto lubi, a opisy działania elektronicznych cacek audiowizualnych odpowiadają na wszelkie wątpliwości z wyjątkiem tych, które naprawdę się w nas budzą, gdy to diabelstwo mimo wszystko nie działa. Wtedy trzeba zawołać jakiegoś guru, który pilotem uruchomi funkcję ACV albo TBX 15 i ośmieszy człowieka w oczach dzieci. Szkoda tylko, że w instrukcji o tych funkcjach nie było mowy. Najgorsze jednak przed nami. Oprócz świętych Walentego i Patryka, wraz z patronami Europy, w tym św. Metodym, wkraczają na nasze piastowskie ziemie metody starania się o wsparcie finansowe ze strony agend unijnych. Przeciętny kandydat do Nagrody Nobla kapituluje bezwarunkowo na widok tomów formularzy, które musiałby wypełnić, aby dostać parę groszy na badania. Z tego, co miało służyć wiedzy, wyrosła wiedza odrębna, której zgłębianie będzie wymagało powstania nowej kategorii członków wspólnoty akademickiej. Składała się ona dotąd z uczonych, studentów, administracji i pracowników technicznych. Teraz trzeba będzie bardzo dobrze wykształconych specjalistów od porozumiewania się z obcymi cywilizacjami, które opanowały biura i urzędy od Lizbony po Bug. Ich bogowie to Socrates i Erasmus, a ich katechizm to VI Ramowy. Do pojęcia tej nowej wiary konieczni są nowi kapłani. Może więc tych, co zdadzą matematykę i fizykę, przyjmować do liczenia całek i rozbijania atomów, a tych, którzy zrozumieją instrukcję postępowania kwalifikacyjnego - do specjalnego seminarium, gdzie będą studiować brukselskie papirusy i uczyć się, jak zdobyć rozgrzeszenie i dostąpić łaski grantu. STEFAN OŚLIZŁO Najgorsze jednak przed nami. Oprócz świętych Walentego i Patryka, wraz z patronami Europy, w tym św. Metodym, wkraczają na nasze piastowskie ziemie metody starania się o wsparcie finansowe ze strony agend unijnych. Przeciętny kandydat do Nagrody Nobla kapituluje bezwarunkowo na widok tomów formularzy, które musiałby wypełnić, aby dostać parę groszy na badania. Z tego, co miało służyć wiedzy, wyrosła wiedza odrębna, której zgłębianie będzie wymagało powstania nowej kategorii członków wspólnoty akademickiej. Składała się ona dotąd z uczonych, studentów, administracji i pracowników technicznych. Teraz trzeba będzie bardzo dobrze wykształconych specjalistów od porozumiewania się z obcymi cywilizacjami, które opanowały biura i urzędy od Lizbony po Bug. Ich bogowie to Socrates i Erasmus, a ich katechizm to VI Ramowy. Do pojęcia tej nowej wiary konieczni są nowi kapłani. Może więc tych, co zdadzą matematykę i fizykę, przyjmować do liczenia całek i rozbijania atomów, a tych, którzy zrozumieją instrukcję postępowania kwalifikacyjnego - do specjalnego seminarium, gdzie będą studiować brukselskie papirusy i uczyć się, jak zdobyć rozgrzeszenie i dostąpić łaski grantu.