HISTORIA NA CZASIE

Lucjan Wolanowski; foto: Mariusz Kubik

Wygląda na to, że ten temat będzie z nami. Gdy oddajemy ten numer miesięcznika do produkcji - nie ma już zmasowanych nalotów ciężkich bombowców USA na Afganistan. Nie szukamy na mapach rejonów dziwnie brzmiących nazw Hindukuszu, nie zastanawiamy się, gdzie leży jedna z tych małych wysepek, z których ciężkie bombowce zabierają swój śmiercionośny ładunek, aby porazić fanatyków broniących się w niedostępnych górach. Słyszeliśmy o bombach "inteligentnych", o takich, które "wysysają" powietrze z otoczenia, dusząc ludzi. Poleciały na Afganistan o niewyobrażalnej wprost wadze ośmiu ton.

Ale - powtarzam - temat będzie z nami, zwłaszcza teraz, gdy śledzić będziemy losy przebywających już tam polskich żołnierzy.

Afganistan. Najeźdźcy przychodzili i przemijali z historią. Miejsce dawnej penetracji mocarstw, rywalizujących o panowanie nad światem.

Nie będziemy nawet próbować ogarnięcia całości tych skomplikowanych i przeważnie krwawych dziejów. Ale nawet fragmenty, wycięte dość dowolnie z panoramy dziejów - przybliżyć nam powinny oblicze tego dalekiego kraju.

Lista obecności na ziemiach państwa nieznacznie tylko większego od Francji - jest bardzo długa i musiała być tragedią dla jego mieszkańców, tej mozaiki ludów i wyznań. 327 r. p.n.e. - Aleksander Wielki. 652 n.e. - pierwszy najazd arabski. 1221 - najazd mongolski Dżyngischana. 1273 - wenecki kupiec Marco Polo zjawia się w Balku, w północnym Afganistanie, jednym z najstarszych miast w Azji. Henry H. Hart pisze: "Chociaż miasto bez walki poddało się zwycięskiemu najeźdźcy Czyngs - chanowi, cała młodzież Balku została zaprzedana w niewolę, starsi jego mieszkańcy wymordowani z niesłychanym okrucieństwem, a samo miasto doszczętnie spalone. Podróżni zastali jedynie poczerniałe ruiny i ledwie garstkę dawnych mieszkańców, którzy zdołali ujść z życiem, a teraz powracali chyłkiem, aby osiąść na starym miejscu".

Emir Afganistanu
Emir Afganistanu między brytyjskim lwem, a rosyjskim
niedźwiedziem (rysunek z brytyjskiego magazynu "Punch", 1878r.)

Według legendy, w mieście tym Aleksander Wielki miał poślubić Roxanę, córkę króla Dariusza. Wśród zwęglonych ruin i wypalonych murów marmurowych pałaców, podróżni mogli jeszcze odczytać stary napis, brzmiący jak urągowisko: "Miasto zostało założone na chwałę Boga a wolą sułtana w prawdziwy raj przeobrażone". W mieście panowała przygnębiająca cisza. Na opustoszałych zawalonych rumowiskiem ulicach rosła trawa, a na opustoszałych polach uprawnych i sadach buszowały zdziczałe kozy i inne zwierzęta...

Czy daleko od owego opisu do relacji korespondentów wojennych nam współczesnych?

1370-1404: podboje emira tureckiego z Samarkandy. 1404-1506: potomkowie Tamerlana w Heracie, złoty wiek muzułmańskiej cywilizacji w Afganistanie. 1506-1722: Afganistan podzielony między imperium muzułmańskie z Indii a Iran. Okres zastoju. 1722: bunt afgański przeciw Iranowi. 1747-1773: panowanie Ahmeda, pierwszego króla afgańskiego, podboje w Indiach. 1793-1826: anarchia, brytyjska kolonizacja Indii. 1826-1863: panowanie Dost - Mohammada. 1838 - 1842: zwycięstwo afgańskie w pierwszej wojnie przeciw Brytyjczykom...

Wąskie przełęcze
Wąskie przełęcze sprzyjały atakom plemion afgańskich
na brytyjski korpus ekspedycyjny

Plemiona afgańskie, gdy przestała im ciążyć władza Indii i Persji, w 1747 roku wybrały w Kandaharze na władcę młodego wojownika Ahmada Abdali. Ceremonia ujmowała swą prostotą. Mułła położył na skroniach młodzieńca wieniec z kłosów zboża i powiedział: "Oto twa korona!" Wieniec ten po dziś dzień jest widoczny na fladze narodowej.

Monarcha zgromadził plemiona i ruszył na Indie. To był ostatni najazd łupieżczy, jakim w podkontynent indyjski uderzyli jeźdźcy z gór. Afganistan nasycił się łupem i nawet obciążył Delhi podatkami. Wdzięczny lud afgański nadał wodzowi przydomek - Ojciec.

Syn władcy - Timur przejął imperium. Jego 21 synów walczyło o tron po zgonie ojca. Każdy miał swoich popleczników i każdy chciał złapać w zasadzkę możliwie wielu ze swych braci. No i wydłubać im oczy. Koran bowiem powiada, że niewidomy nie powinien władać. Okaleczeni ślepcy, mając na pustych oczodołach jedwabne bandaże - zostali zesłani do Indii.

Na widowni pozostał Dost-Mohammad, który mieczem, biczem i palem, na który kazał wbijać nieposłusznych - władał Afganistanem.

A właściwie tym, co pozostało jeszcze z potężnego państwa. W 1837 roku "Królestwo Afganistanu" władało tylko Kabulem i Kandaharem. Herat był niezależny. Hinduska sekta wojownicza Sikhów nie tylko wypędziła Afgańczyków z Indii, ale - o zgrozo! - zajęła Peszawar, zimową rezydencję monarchów afgańskich. Pasztunowie dostali się pod władzę Hindusów.

Było to krótkie panowanie. W 1837 roku stary maharadża Sikhów oglądał mapę Indii, którą podsunął mu jego wezyr. Brytyjskie posiadłości były zaznaczone kolorem czerwonym. "Tylko patrzeć, a tu wszystko będzie czerwone" - westchnął maharadża. Istotnie, tylko jego państewko oddzielało jeszcze Brytyjczyków od granic Afganistanu.

Napastnicy
Napastnicy znali każdą jaskinię i wykorzystywali
te kryjówki do ataku na Brytyjczyków

Na północy carska Rosja wysyłała ekspedycje kolonialne w rejonie Kaukazu, aż ku Persji. Łakomym okiem spoglądała na tereny mogące mieć strategiczną wartość. Brytyjczycy niepokoili się wizją imperium carów na granicy ich posiadłości w Indiach. Właściwie sprawa wydawał się być prosta. W Afganistanie roiło się od brytyjskich agentów. Byli znakomitymi poliglotami, bez trudu paradowali w strojach i turbanach - przyodziewku tych stron. Wysłannik brytyjski, Szkot sir Aleksander Burne, zwany przez Afgańczyków Sikandar, był właścicielem pięknego turbanu, wypielęgnowanych wąsów i haremu pięknych Afganek. Były to czasy, gdy brytyjska potęga nie miała równych w świecie, takiego imperium nie było od czasów antycznego Rzymu. Wystarczyło - rozumowali Brytyjczycy - przejść przez krainę Sikhów (wówczas już protektorat) i osadzić na tronie w Kabulu posłusznego władcę. Gdyby był opór - to brytyjska artyleria upora się z nim bez trudu...

Czas naglił. W Kabulu działał carski agent nazwiskiem Jan Witkiewicz... Kto wie, czy nie przekabacił władcę, buntując go przeciw Brytyjczykom?...

Cała moja wiedza o tej niezwykłej a tragicznej postaci pochodzi z publikacji Joanny Strzelczyk ("Rzeczpospolita" - "Plus-Minus", 5-6 stycznia 2002 r.) i jestem jej dłużnikiem, czerpiąc szczegóły o dolach i niedolach owego Polaka.

Emir Dost-Mahommad
Emir Dost-Mahommad poddaje się
sir Wiliamowi McNaghtan

Urodził się w 1808 roku, syn wicemarszałka powiatu szawelskiego. W 1823 roku carskie władze rozbiły tajną organizację "Czarni Bracia" i należący do niej Witkiewicz skazany został na śmierć. W drodze łaski zamieniono mu karę na dożywotnią służbę w batalionie liniowym w Orsku - bez prawa awansu i z pozbawieniem szlachectwa. Do miejsca zesłania - na granicy stepów turkiestańskich - zesłaniec szedł pieszo, zakuty w kajdany, przez siedem miesięcy!...

Szybko opanował język perski i uzbecki, ktoś "na górze" musiał jednak zdać sobie sprawę, że młody człowiek może być przydatny. Jako porucznik miał działać w Afganistanie, doręczyć emirowi list od cara Wszechrosji, obserwować poczynania brytyjskie. Był niezwykle ruchliwy, poruszał się tak w rosyjskim mundurze, jak i w strojach miejscowych mieszkańców. Wspominał Rosjanin, adiutant miejscowego wysłannika do Afganistanu: "Nikt z nas nie poznał Witkiewicza, kiedy ten w stroju afgańskim, w wielkim białym turbanie, spod którego wysuwały się długie, gęste, czarne loki - odwiedził nasz obóz. Do tego stopnia przyswoił obyczaje, przyzwyczajenie i język Afganów, że nawet Persowi i Afganowi trudno byłoby odróżnić go od swoich".

W 1839 roku Witkiewicz wrócił do Petersburga z dokumentacją swej podróży i mapami topograficznymi Afganistanu. Pewnego majowego dnia znaleziono go zastrzelonego w hotelu. Oficjalna wersja zgonu mówi, że odebrał sobie życie, a dokumenty - spalił wcześniej. Plotki utrzymywały, że "pomogły" mu długie ręce brytyjskiego wywiadu. Były to czasy, gdy trwała brytyjska wyprawa w Afganistanie...

* * *

Nie trzeba się dziwić, że do walki o wpływy w Afganistanie - stanęły też cesarskie Niemcy. Były to czasy I wojny światowej, stratedzy w Berlinie planowali niejako dywersję na głębokim zapleczu wroga. Kto wie, może uda się namówić emira Habibullaha, aby wysłał plemiona jeźdźców pasztuńskich przeciw brytyjskim garnizonom w Indiach?

Misja rozpoznawcza, mająca rozeznać się w sytuacji i ewentualnie namówić emira do zmiany frontu, wyruszyła latem 1915 roku ze sprzymierzonej z Niemcami Turcji. Jej dzieje, to niemal gotowy scenariusz filmu przygodowego. 11 tysięcy kilometrów przez pustynie i obszary kontrolowane przez szajki rozbójników - wędrowało trzydziestu siedmiu ludzi i siedemdziesiąt dziewięć zwierząt. Zdumiewa, że karkołomna ekspedycja nie miała ściśle wytyczonych zadań. O dowództwo spierali się: pruski sekretarz poselstwa, a zarazem porucznik, Werner Otto von Hentig, liczący sobie 29 lat - oraz o rok starszy porucznik w 10. bawarskim pułku artylerii polowej - Oskar Niedermayer.

Wszystkie przejścia graniczne i wodopoje były strzeżone przez brytyjską kawalerię wielbłądzią z Beludżystanu. Ekspedycja, okresowo nawet rozbita na mniejsze grupki, jakoś jednak przebiła się i 26 września 1915 roku porucznik Hentig w mundurze kirasjerów i hełmie zdobnym w metalowego cesarskiego orła - wjechał do Kabulu.

Emirowi nie spieszyło się do spotkania z delegacją. Owszem, ulokował ją w wygodnym pawilonie, na terenach, które rozbudowął jeszcze na początku XVI wieku potężny i okrutny władca Babaur. Spowinowacony z Tameralanem, założyciel indo - islamskiej dynastii Mogułów źle się czuł na zdobytych, upalnych terenach Hindustanu i wolał ogrody na wysokości 1800 m. n.p.m. w Kabulu.

Szkoła koraniczna w Kabulu
Szkoła koraniczna w Kabulu

Dopiero w końcu października emir zgodził się przyjąć wysłanników Berlina. Przed jego rezydencją o 20 kilometrów od Kabulu, pięć słoni w okowach miało świadczyć o potędze władcy. Przyjął list od cesarza Wilhelma II, w którym monarcha Niemiec proponuje przymierze dla wspólnego wysiłku wojennego. Emir, wspomagany brytyjskim złotem, wolał zostać neutralnym władcą. Nie pomogły nawet pokazowe salwy z dział Kruppa, jakie oddał artylerzysta Niedermayer...

Warszawa, 17 marca 2002 r.

Internet: http://free.art.pl/wolanowski
e-mail: wolanowski@free.art.pl

Fotografie z archiwum autora