George Soros - Głowa do góry, nikt nie jest nieomylny

George Soros to futurolog węgierskiego pochodzenia, który nie tylko opisuje otaczającą nas rzeczywistość, analizuje przyczyny obecnej sytuacji świata społecznego i prognozuje przyszłość - do tych działań ogranicza się większość futurologów, którzy poprzez publikowanie swoich przemyśleń wpływać chcą na zmianę panujących układów społecznych. Soros od lat dokonuje czegoś więcej - aktywnie uczestniczy w systemie światowej gospodarki, wykorzystując jej słabości do osiągania ekonomicznych sukcesów, przez co przyczynia się do uwidoczniania owych słabości, o których szeroko pisze w swoich pracach takich jak np. "Kryzys światowego kapitalizmu". Prowadzi przy tym szeroko zakrojoną działalność filantropijną, dając w ten sposób praktyczny przykład działania, które przyczynić się może do budowania postulowanego przez niego "społeczeństwa otwartego".

Soros jest przekonany o niedostatku polityki w życiu współczesnego społeczeństwa, która jest zbyt słaba, by ograniczać funkcjonujący globalny system wolnorynkowy i by wypełniać przypisane jej zadania. System światowego kapitalizmu zdominował życie większości społeczeństw, ale sam z siebie nie rozwiązuje wielu społecznych problemów, gdyż w jego ramach są one niedostrzegalne lub nieistotne. Co jednak ważniejsze i groźniejsze zarazem - system ten jest niestabilny. Pozbawiony kontroli politycznej doprowadzić może nie tylko do swojego upadku, ale co gorzej - do upadku ogarniętego przez globalną gospodarkę świata społecznego, którego kondycja w coraz większym stopniu uzależniona jest od kondycji światowego systemu kapitalistycznego. Świat potrzebuje silnej, globalnej polityki, która z jednej strony zapobiegnie katastrofie światowego systemu kapitalistycznego, z drugiej - służyć będzie realizacji ogólnoludzkich interesów. Powstać powinny ponadpaństwowe instytucje i ponadnarodowe prawo, którym podporządkowane będzie funkcjonowanie światowej gospodarki i poszczególnych państw. Polityka taka pojawi się jednak dopiero wtedy, gdy społeczeństwa świata wyznawać zaczną zasady "społeczeństwa otwartego" i zbudują nowy system od podstaw. A kiedy to się stanie? Brzmi to niewiarygodnie, ale wielka nadzieja leży w wielkich rynkowych "rekinach", takich jak Soros - to do nich należy zadanie promowania i stosowania zasad "otwartego społeczeństwa" w praktyce, a przecież na co dzień to właśnie ich najczęściej określa się mianem egoistycznych i pozbawionych skrupułów spekulantów, nastawionych wyłącznie na zysk. Jak skłonić ich do przyjęcia na siebie powyższej roli? Na to pytanie Soros nie daje już odpowiedzi, swoim filantropijnym działaniem dowodzi jednak, iż cuda się zdarzają i jeśli takich "cudów" będzie w świecie coraz więcej, jeśli inni pójdą jego śladem, to być może jego "pobożne" życzenia dotyczące przyszłości spełnią się i powstanie globalne "społeczeństwo otwarte". A to z pewnością nie zaszkodzi ludzkości. Zanim jednak zaczniemy szacować szanse na to, iż przyszłość "zwrotnie" potwierdzi oczekiwania Sorosa co do powstania "społeczeństwa otwartego", warto zapoznać się z sensem używanych przez Sorosa pojęć i z całą jego koncepcją. Dopiero wtedy będziemy mogli zrozumieć, dlaczego światowa gospodarka, a wraz z nią obecnie jej podporządkowany światowy ład społeczno-polityczny, zmierzają do nieuchronnej katastrofy, jeśli nie zostaną podjęte działania zapobiegawcze.

Wszyscy jesteśmy omylni. W pierwszej chwili twierdzenie to wydaje się oczywiste - przecież każdy popełnia błędy w myśleniu. Często na podstawie własnego doświadczenia i wiedzy żywimy określone oczekiwania co do przyszłości, które wcale nie sprawdzają się w praktyce. Obwiniamy wtedy siebie o brak wiedzy, niedostateczne zrozumienie wykorzystanych teorii, bądź też tłumaczymy się niedostatkiem doświadczeń życiowych, które uniemożliwiły nam trafne przewidzenie nadchodzących faktów. A niesłusznie. Dlaczego? Ponieważ to nie brak wiedzy i doświadczenia wpływa na to, iż przyszłość jest inna od naszych oczekiwań, lecz sam charakter rzeczywistości społecznej, którą obserwujemy. Jest ona niemożliwa do przewidzenia nie dlatego, że dysponujemy niewystarczającą wiedzą dotyczącą rządzących nią praw, ale ze względu na zwrotność wszystkich zjawisk społecznych. To jest przyczyną nie tylko omylności w naszym myśleniu, ale i błędności wszystkich teorii dotyczących zjawisk społecznych, w tym teorii ekonomicznych.

Zwrotność - pojęcie brzmiące trochę tajemniczo, gdy odnosimy je do społecznej rzeczywistości, nie tak jednak trudne do zrozumienia przy bliższym namyśle. Społeczna rzeczywistość nie jest czymś zewnętrznym wobec nas, obserwatorów. Uczestniczymy w niej i współtworzymy ją naszym myśleniem i opartymi na nim działaniami. Od nas i od wszystkich innych ludzi zależy jej przyszły kształt, którego z góry nikt określić nie może. W zależności bowiem od tego, co myślimy o naszej społecznej rzeczywistości, jakie żywimy wobec niej oczekiwania i jakie podejmiemy w związku z tym działania, może ona przybrać różne formy. Nikt z nas nie jest w stanie poznać myśli i oczekiwań wszystkich ludzi uczestniczących w społecznym systemie świata, ani przewidzieć, jakie na ich podstawie podejmą działania. Nikt też nie jest w stanie przewidzieć, jaki wpływ na ów system wywrze jego własne myślenie i działanie. Dlatego też nikt z nas nie może być nieomylny w swoich oczekiwaniach co do przyszłości, a co za tym idzie, żadna teoria dotycząca społeczeństwa i zachowań społecznych nie może być uniwersalna, ponadczasowa. Społeczeństwo bowiem i rządzące nim reguły ulegają stałym przemianom pod wpływem ludzkiego myślenia i działania, a owo myślenie i działanie wtórnie ulega przemianom pod wpływem zmieniającej się społecznej rzeczywistości, w skład której wchodzą myślący i działający ludzie. Ten właśnie dwustronny związek określa się mianem "zwrotność" i to właśnie ona jest przyczyną naszych nieuchronnych omyłek w przewidywaniu przyszłości, a nie niedostatek wiedzy czy doświadczenia.

Co wynika z faktu, iż społeczne zjawiska mają charakter zwrotny, my jesteśmy omylni, a żadna stworzona przez człowieka teoria dotycząca zjawisk społecznych nie jest uniwersalna i ponadczasowa? Na pewno to, że również teoria "fundamentalizmu rynkowego", która jest podstawą systemu światowego kapitalizmu, nie jest absolutna. Teoria ta zakłada, iż rynki tworzą system "sam z siebie" dążący do równowagi, w którym popyt i podaż równoważą się dzięki mechanizmowi cenowemu, który to system, pozbawiony ograniczeń z zewnątrz, zdolny jest do stworzenia powszechnego dobrobytu w świecie i zaspokojenia wszystkich potrzeb ludzi. Zgodnie z tymi założeniami wystarczy, by wszyscy dążyli do maksymalizowania indywidualnego zysku, a całe życie społeczne "samo się" poukłada. W praktyce okazało się, iż system rynkowy jest systemem niestabilnym, w którym równowaga jest stanem wyjątkowym i rzadkim, który nie uwzględnia i nie zaspokaja wielu społecznych potrzeb, a pozbawiony kontroli doprowadzić może do swojego upadku. Wielu ludzi nie chce przyjąć tego do wiadomości, ale obserwowana w systemie światowego kapitalizmu (jak we wszystkich zjawiskach społecznych) omylność i zwrotność sprawia, iż ludzkie działania oparte na oczekiwaniach nie mogą być przewidziane z góry, przy tym dają często zupełnie niezamierzone i czasem przerażające rezultaty. System ten prowadzi ponadto do osłabiania polityki i rozbijania społecznej wspólnoty. Jeśli okaże się, iż nie tylko nie gwarantuje on społecznego ładu, ale nawet równowagi w swoich własnych ramach, brak tych dwóch elementów stanie się dotkliwie odczuwalny.

Kiedy to może się okazać? Gdy wystąpi pełny cykl hossy - bessy, który w niepełnej formie jest stałym elementem obecnej światowej gospodarki. Gospodarkę tę cechuje podział na centrum (kraje gromadzące i posiadające kapitał, dążące do jego inwestowania tam, gdzie przynosi on najwyższe zyski) i peryferie (kraje, w których inwestowany jest kapitał pochodzący z centrum, dzięki czemu ich sytuacja ulega pewnej poprawie), wolny przepływ kapitału oraz absolutyzowanie zysku ekonomicznego jako drogi do światowego ładu społecznego. Dotychczas system ten przeżywa stałe wahania, ale nie doszło jeszcze do "krachu". "Krach" jest jednak bardzo prawdopodobny i stanowić może zwieńczenie obecnie obserwowanego cyklu hossy - bessy, jeśli zostanie on doprowadzony do końca. A zostanie, gdy nie powstrzymają go "społeczeństwo otwarte" i zbudowany przez nie system polityczny. Cykl hossy - bessy rozpoczyna się tym, iż ludzie masowo przyjmują błędną teorię za absolutną, popełniając tzw. powszechny błąd subiektywny (powszechnie przyjmuje się fundamentalizm rynkowy), a następnie podejmują w oparciu o nią działania, początkowo uzyskując zamierzone rezultaty (państwa całego świata dążą do wprowadzania gospodarki wolnorynkowej, ludzie powszechnie kierują się motywem zysku ekonomicznego, następuje wzrost gospodarczy). Zgodność faktów z oczekiwaniami dodatkowo umacnia ich wiarę w teorię, na której się opierają. Pojawia się wtedy tzw. dominujący trend (państwa i inni inwestorzy z "centrum" inwestują w sposób nieograniczony kapitał na "peryferiach", gdyż to przynosi zyski). Dopóki przyszłość potwierdza oczekiwania, trwa okres hossy (stale się inwestuje). Z czasem jednak rzeczywistość społeczna zmienia się (kapitał zainwestowany w "peryferie" przestaje przynosić zyski), w związku z czym ludzkie działania przynoszą coraz bardziej niezamierzone i oddalone od upragnionych rezultaty (przykładem jest np. kryzys w Azji). Wtedy ich wiara w pierwotnie przyjętą teorię słabnie. Następuje wtedy odwrót od trendu - masowo podejmowane zostają działania, których nie brano pod uwagę, trwa okres bessy (państwa "centrum" masowo próbują odzyskać kapitał, zainwestowany w "peryferyjnych krajach"). Wtedy ujawniają się nie zauważane wcześniej wady przyjętej teorii i opartego na niej systemu (pod wpływem powszechnego nacisku ze strony inwestorów na zwrot kapitału kraje "peryferii" stają się niewypłacalne, a bez kapitału, który w nich utkwił, kraje "centralne" i związani z nimi inwestorzy również przeżywają kryzys). Dojść wtedy może do krachu - zniszczenia systemu światowego kapitalizmu, ponieważ ostatecznie kryzys dotyka zarówno "centrum", jak i "peryferie".

Nie wolno zapomnieć, że system ten jest obecnie prawie synonimem światowego społeczeństwa, w którym pozaekonomiczne wartości i pozagospodarcze systemy przestają się liczyć. Jego katastrofa oznaczałaby więc katastrofę nas wszystkich. Ratunkiem jest "społeczeństwo otwarte". Co należy rozumieć pod tym pojęciem? System społeczny, w którym żadnej teorii nie przypisuje się wartości absolutnej, który ulega stałej korekcie i doskonaleniu wraz ze zmieniającymi się faktami. "Otwarte społeczeństwo" to społeczeństwo, którego nie ograniczają ramy przyjętych wcześniej założeń - zostają one odrzucone, gdy przestają przystawać do rzeczywistości. Gdy takie społeczeństwo pojawi się, po pierwsze fundamentalizm rynkowy straci rację bytu jako teoria obecnie nieprawdziwa (tzn. taka, że oparte na niej oczekiwania odbiegają od aktualnej rzeczywistości). Po drugie, zostanie stworzony oddolnie, tzn. przez "otwartych" ludzi, ponadnarodowy system polityczny, kontrolujący ponadnarodową gospodarkę oraz zajmujący się rozwiązywaniem pozaekonomicznych problemów społecznych, któremu podporządkowana będzie polityka poszczególnych państw. Okazało się bowiem, iż aktualnie bez polityki gospodarka nie jest w stanie tworzyć społecznego ładu i zaspokajać społecznych potrzeb. Po trzecie, ludzie stale poszukiwali będą sposobów na doskonalenie otaczającej ich rzeczywistości społecznej, uwzględniając przy tym pozaekonomiczne wartości - wyraźnie bowiem widać już w tej chwili, iż ograniczanie aktywności społecznej do maksymalizowania zysków (wynik przyjmowania wartości rynkowych za nadrzędne) nie daje oczekiwanych rezultatów.

Wszystko, co pisze Soros, wydaje się rozsądne i aż trudno nie zgodzić się z jego poglądami. "Społeczeństwo otwarte" to naprawdę interesująca idea, budząca wiele nadziei. Pozostaje tylko poruszony przeze mnie na początku problem - jak skłonić ludzi, by się "otworzyli"? By od podstaw budowali nowe, ponadnarodowe struktury polityczne i korygowali swoje systemy wartości? Zawsze można zacząć od samych siebie i liczyć na cud, że inni zrobią to samo - zwłaszcza ci, od których w świecie naprawdę wiele zależy. Soros pokazał na swoim przykładzie, że tacy się zdarzają. Jako uczestnik światowego systemu kapitalistycznego poddał go krytyce, jako filantrop ukazał, jak wykorzystać go można do realizacji społecznych celów. Nie postuluje jego zniesienia, tylko ograniczenie przez politykę i podporządkowanie społecznym wartościom. A co o obecnym światowym systemie kapitalistycznym twierdzi Edward Luttwak, kolejny głośny obecnie futurolog, o którym napiszę za miesiąc? Zapraszam do lektury.