Czy przekonanie, iż sercem każdej wyższej uczelni, a zwłaszcza uniwersytetu jest biblioteka - ma jeszcze sens? A raczej: czy przekonanie to odpowiada rzeczywistości? Spróbowaliśmy zweryfikować ów niewątpliwie szlachetny pogląd na naszym podwórcu, w odniesieniu do konstytutywnego elementu szkoły wyższej jakim są studenci. Jak się ma "nasze serce" - jako miejsce pracy studenta, jako źródło ładujące jego intelektualny akumulator?
Zacznijmy od liczb. Mamy 18 bibliotek i czytelni wydziałowych oraz wiodącą Bibliotekę Główną. W 1992 roku na wszystkich wydziałach było zarejestrowanych 19.991 czytelników, a ilość wypożyczonych przez nich książek sięgała liczby 128.147 w bibliotece i 297.735 w czytelni. Przewodnictwo w wypożyczaniu książek z biblioteki przypada filologom. Na czele znajduje się germanistyka gdzie na jednego zarejestrowanego czytelnika przypada 25 książek, za nią postępuje anglistyka z 17 książkami na 1 osobę. Trzecie miejsce ma romanistyka, gdzie na jednego czytelnika przypada 12 książek. Na ostatnim miejscu w tej statystyce znajduje się Studium Języków Obcych, a wyprzedzają je zajmując solidarnie przedostatnią lokatę wydziały: prawa i administracji oraz techniki (na jednego studenta przypada tam 3,5 książki).
Wydziałem, w którym studenci najwięcej czasu spędzają w czytelni są nauki społeczne - na jednego "klienta" czytelni przypada tam 51 książek. Drugą lokatę zajmuje polonistyka z liczbą 31 książek, a trzecią - Wydział Nauk o Ziemi z 19 książkami. Najmniej czasu w czytelni spędzają studenci ze slawistyki, Wydziału Radia i Telewizji oraz pedagogiki i psychologii.
Powstrzymajmy się z komentarzem do liczb, a posłuchajmy co o bibliotece i czytelni myślą studenci.
Dominika, IV rok polonistyki: - Jak oceniam działalność biblioteki, mój stosunek do niej? Uważam, że działa dość dobrze, choć dla mnie istotnym problemem jest konieczność zwrotu książek po semestrze, nawet jeżeli są to podręczniki, których nie ma w innych bibliotekach. Natomiast z czytelni wolę nie korzystać, jeżeli nie muszę. Po pierwsze dlatego, że jest tam bardzo niemiła pani, a po drugie atmosfera przypomina raczej kawiarnię niż czytelnię i jeszcze te niewygodne stoliki!
Klaudia, V rok historii: - Do biblioteki nie mam żadnych zastrzeżeń poza tym, że zbyt mało jest egzemplarzy najpotrzebniejszych książek. A czytelnia - spędziłam w niej wiele godzin. Mogę powiedzieć, że przez cztery lata studiów więcej przeczytałam w czytelni niż w domu. Nie sądzę by na moim kierunku mógł utrzymać się ktoś, kto dla sportu założy sobie, iż nie przestąpi progu biblioteki i czytelni. Ale nie zgadzam się również z twierdzeniem, że studia to czas rozczytania. Według mnie większość studentów czyta tylko to co musi.
Marek, I rok matematyki: - Z biblioteki czasem korzystam, z czytelni jeszcze nie. Nie chciałoby mi się tam siedzieć. Większość książek mam w domu i czytam je przy kawie i cichej muzyce, a nie siedząc na twardym krześle przy niewygodnym stoliku.
Tomek, III rok Wydziału Techniki: Chyba nie będę mógł na ten temat nic po wiedzieć. Nie korzystałem jeszcze z wydziałowej biblioteki ani czytelni. Zazwyczaj kseruję notatki kolegów i to mi wystarcza. Szczerze mówiąc, to zbytnio się nie wysilam na tych studiach. Nie wiem czy kiedykolwiek skorzystam z usług tych "instytucji". Obawiam się że nie. Ą tak w ogóle to czytam, ale nie książki fachowe lecz literaturę, którą lubię.
Ewa, III rok Wydziału Pedagogiki i Psychologii: - Z biblioteki korzystam i jestem zadowolona z jej księgozbioru, ale czytelnia to miejsce mi obce. Szczerze, to byłam tam jeden raz i nie wiem dlaczego, ale nie wspominam tego mile. Myślę, że na studiach czyta się o wiele mniej niż w okresie wcześniejszym, a także że są tacy, którzy w ogóle nie czytają.
Dyrektor Biblioteki Głównej Pani mgr Wanda Dziadkiewicz wyraża opinie, która w pełni może zastąpić podsumowanie wypowiedzi studentów. Otóż, zdaniem Pani Dyrektor, studenci nie studiują a jedynie odrabiają zadane lekcje - od strony do strony.
Nie przepadają za przesiadywaniem w czytelniach, czego jedynym pozytywnym następstwem jest to, iż mimo ogromnego wzrostu liczby studentów zaocznych, czytelniom wydziałowym, generalnie, nie grozi paraliż.
Inną kwestią jest biblioteczny zasób skryptów i podręczników. Część z nich jest mocno zdezaktualizowana, a wartościowych jest za mało. I nie jest to tylko sprawa szczupłych środków finansowych na uzupełnienie braków w tym zakresie ale przede wszystkim niechęć wydawców do prac naukowych.
W polityce zakupów dokonano - z konieczności (brak pieniędzy) - pewnych ograniczeń w zakresie literatury fachowej. Biblioteki nasze zrezygnowały z zakupu tych książek, które z łatwością można wypożyczyć w bibliotekach innych katowickich uczelni np. specjalistycznych prac ekonomicznych, muzycznych, medycznych. Dodajmy, że między bibliotekami uczelni naszego regionu istnieje porozumienie o współpracy we wzajemnym użyczaniu sobie książek, na podstawie którego korzystający mogą w swych macierzystych bibliotekach zamawiać książki znajdujące się w zbiorach innych uczelni. Biblioteki uniwersyteckie zrezygnowały także z prenumeraty czasopism popularnych, a i tak prenumerata kosztuje łącznie ok.4 miliardów złotych rocznie. Zrozumiałym marzeniem Pani Dyrektor jest doczekanie się biblioteki uniwersyteckiej z prawdziwego zdarzenia - nowoczesnej, z odpowiednią bazą telekomunikacyjną i komputerową, dzięki którym możliwa będzie szybka i kompetentna informacja. Pytanie tylko czy do takiej biblioteki i jej czytelni przyjdzie więcej studentów? Nie ma pewności co do tego. Jest jeszcze inne, bardziej przyziemne marzenie Pani Dyrektor, zresztą zapewne marzenie każdego bibliotekarza: aby wszyscy wypożyczający książki traktowali je tak jak na to zasługują. Nie jest z tym najlepiej wśród studentów, choć gwoli sprawiedliwości, dodać trzeba, że przypadki braku poszanowania książki zdarzają się zaskakująco często także wśród pracowników naukowych.