PLOTKA - MOJA MIŁOŚĆ

Od kikunastu lat zajmuję się plotkami. Zbieram je namiętnie wszędzie gdzie to możliwe, a więc w podróży, w pracy, w sklepie, w domu, w kawiarni i na wyprawach terenowych. Moja automatyczna sekretarka pod nr telefonu 192 52 82 rejestruje całą dobę wszystkich, którzy zechcą mi donieść najnowszą nowinę. Materiał taki traktuję jako przejaw folkloru współczesnego. Dzięki stałej ''czujności'' wyrobiłem w sobie prawdziwy nerw plotkarski, który pozwala mi błyskawicznie wyłowić z potoku mowy tę jedną, jedyną perełeczkę, która mnie interesuje. A nie jest to rzecz łatwa. Przeciętny człowiek zawoła - cóż to za sztuka!? - plotka jaka jest każdy widzi. Będę się jednak upierał i powiem, że większość plotek laik przyjmuje jako komunikaty rzetelne, prawdziwe i nie traktuje ich podejrzliwie. Nieświadomość plotki to zjawisko powszechne i prawie niezależne od wykształcenia. Tylko nasza naiwność (akademików) każe nam szukać plotek wyłącznie między prostaczkami w maglu lub pod budką z piwem. Siebie w takim towarzystwie nie widzimy ponieważ uznajemy się za ludzi dostatecznie krytycznych.

rys.

Ale czy plotki nie są tworzone także w pełni świadomie po to by

DEGRADOWAĆ, SZYKANOWAĆ, OSTRZEGAĆ,
MANIPULOWAĆ, INTRYGOWAĆ?

Mówimy przecież: plotkarz miele ozorem, plecie, opowiada, rozsiewa, szerzy, powtarza, kolportuje plotki. Plotka i plotkarz kojarzą się negatywnie. Plotkowanie - w potocznym rozumieniu - to czynność niegodna, to obmawianie i oczernianie kogoś, świadome dawanie fałszywego świadectwa. W słownikach czytamy, że to potwarz, pomówienie, fałsz, niewiedza, namiastka prawdy.

Ta strona plotki to wdzięczne pole dla psychologa ujmującego jednostkę (plotkującą) w całym jej uwikłaniu, potrzebach, nastrojach, relacjach. Autor ''Psychologii plotki'' (K. Thiele-Dohrman) ujmując rzecz z pozycji psychoanalizy i wspierając się na dorobku wielu badaczy, wiąże intencjonalność plotki-pogłoski z teorią projekcji, przenoszenia, kompensacji, uprzedzenia. Pisze on tak: ''Skrywane przed sobą marzenia, poczucie winy, związane z własnym wcześniejszym postępowaniem, zazdrość, zawiść, chciwość, zraniona duma i wszelkie możliwe formy egoizmu są tłumione i ujawniają się dopiero przez projekcję. Aby samemu się odciążyć, przypisuje się sąsiadowi, koledze, przełożonemu niepożądane cechy, w ten sposób własne sytuacje konfliktowe są nieświadomie ''przenoszone na zewnątrz''.

Niepewność, poczucie niższej wartości, kompleks niższości ''wymagają kompensacji''.

O stale obecnych i trudnych do zwalczenia uprzedzeniach pisze Thiele-Dohrman: ''twardo opierają się wszelkiemu materiałowi dowodowemu, który mógłby je obalić'' i dalej: ludzie ''nie przyznają się do uprzedzeń'' które są ''łatwiejsze w użyciu od informacji prawdziwych ''. Choć mają one ważną cechę pozytywną - integrują i cementują grupę poprzez ''wspólnotę uprzedzeń'' i ''stereotypowy obraz wroga'' to równocześnie powodują konflikty międzygrupwe /etniczne, rasowe, narodowe, /. ''Utożsamianie się z własną grupą i jej przymiotami wzmacnia ''ego'', wywołując poczucie wspólnoty zabezpieczonej na zewnątrz. W końcu uruchomione zostaje wartościowanie stwierdzające przewagę naszej grupy nad innymi. Konsekwencją takiego procesu są stereotypowe obrazy i wyobrażenia o grupach i poszczególnych osobach, uniemożliwiające najczęściej obiektywne postrzeganie i obiektywne oceny''.

Z tego wynika, że istotniejsze staje się budowanie dobrych stosunków między członkami grupy niż dociekanie prawdy. Plotkarska wspólnota jest formą budowania własnego bezpieczeństwa, , ''przełamywaniem własnej izolacji'', ''pozyskiwaniem sojusznika'', ''przełamywaniem lęku przed negatywną oceną'', ''zyskiwaniem poczucia przewagi'', emocjonalnym udziałem w życiu grupy.

Można więc widzieć plotkę-pogłoskę jako ekplorację niewyczerpanych pokładów naszej podświadomości, jako akt komunikacyjny za pomocą którego wyładowuje się złość, zawiść, zazdrość, pożądanie, niechęć, niepewność, lęk, podejrzliwość, ciekawość. I wówczas słuszny byłby wniosek, że plotka-pogłoska jest ''jedną z najbardziej rozpowszechnionych form agresji'' (A. Krzemiński). Ale można na rzecz spojrzeć z innej perspektywy.

Wielcy amerykańscy znawcy tej materii G. W. Alport i L. Postman traktują plotkę jako propozycję wiarygodną, przekazywaną za pomocą słowa mówionego bez wystarczających jednak dowodów prawdziwości. Także R. Knapp widzi w niej taką samą propozycję do akceptacji ''bez oficjalnej weryfikacji''. W pracy W. Petersona i N. Gista plotka jest niesprawdzonym raportem albo wyjaśnieniem wydarzeń podawanych od osoby do osoby. Wedle tych trzech prawie identycznych propozycji plotka jest przede wszystkim informacją o ważnej osobie albo wydarzeniu i lokuje się w środku akcji. Przekazywana jest po to, by jej wierzyć.

Ciekawą postawę w badaniach plotki zaprezentował współczesny uczony francuski J. Kapferer. Zarzuca on swoim poprzednikom, że zajmowali się tylko plotkami fałszywymi, a eksperymenty prowadzone przez nich zmierzały do wykazywania ich bezpodstawności. Wprawdzie zdawali sobie sprawę i z innych przeciwnych tamtym w swej wymowie plotek, ale je ignorowali. Alport i Postman - mówi Kapferer - pokazują, w jaki sposób plotki rozprzestrzeniając się odchodzą coraz bardziej od prawdy i coraz bardziej zniekształcają rzeczywistość.

Kapferer uważa, że ich symulacje eksperymentalne określające taki kierunek (coraz większego odchodzenia od prawdy) nie pokrywają się z funkcjonowaniem plotki w życiu codziennym. Są wypadki, kiedy, idąc od osoby do osoby, nie tylko nie odchodzą plotki od prawdy, ale, - co ważniejsze - szukają tej prawdy. Celem plotki jest tłumaczenie tych faktów, a więc są

KOLEKTYWNYM WYJAŚNIANIEM RZECZYWISTOŚCI.

Plotki - jego zdaniem - odnoszą się do ogniskującego obiektu w grupie, w społeczności. I choć ciągle zmieniają obiekty, realizują się stale poprzez te same tematy. Jeśli jednak przedmiotem wypowiedzi jest mniejszej rangi persona /dyrektor szkoły/ mamy do czynienia z mikroplotką /''mickro-gossip''/, jeśli z większej rangi /prezydent/ jest to makroplotka /''macro-gossip''/. Plotki są bardzo wdzięcznym materiałem badań i to dla kilku dyscyplin. Wiele do powiedzenia ma na ich temat psycholog, socjolog, politolog, teoretyk kultury. W ostatnich dwóch dekadach włącza się do badań wielkiej ''rodziny plotek'' moja dyscyplina czyli folklorystyka. Dopowiedzmy za Kapfererem, że interesują nas przede wszystkim makroplotki. Nie zbieram więc pogłosek tyczących się zakładu, instytutu, wydziału, uczelni, które nie robią kariery regionalnej, krajowej, europejskiej. Małe plotki uniwersyteckie mogły by być interesujące chyba bardziej dla innego specjalisty. Oczywiście stykam się z nimi, czuję je, widzę ich ożywienie w pewnych sytuacjach. Silnie wystąpiły np wiosną ubiegłego roku przed wyborami nowego Rektora. W tym samym czasie dotknęły - o dziwo - kilku osób nie będących pretendentami do gronostajów. Szczególnie zaś ulubiły jednego z doktorów, zarzucając mu bogacenie się kosztem społeczności akademickiej.

Zbieram więc nowiny-sensacje o dużym zasięgu, o większej ważkości społecznej, tyczące osób znanych, sławnych, ważnych.

Nie mamy na nie dobrego i jednoznacznego określenia. Nazywam je więc sensacjami ale także nowinami, wieściami, plotkami-legendami, legendami miejskimi czy mitami współczesnymi. Także Amerykanie i Anglicy nazywają je różnie, najczęściej ''urban legend'' ale stosują też wymiennie terminy: ''modern legend'', ''centemporary legend'', ''rumor legend'', ''modern myth'' a także ''rumor' i ''gossip''. Nie wyczerpuje to modyfikacji czy pomysłów indywidualnych, jakie pojawiły się na angielskojęzycznym gruncie. Moją pierwszą książkę poświęconą tej tematyce zatytułowałem: ''Współczesne legendy miejskie'' (Katowice 1993), drugą zaś: ''Nasze mity współczesne'' (Katowice 1996). Na razie - jak widać - trwa konkurs na odpowiednią nazwę dla owych plotkarskich komunikatów. Trudno je też zwięźle zdefiniować. Najogólniej można powiedzieć o plotkachlegendach, że występują powszechnie i właściwie każdy człowiek styka się z nimi, bywa ich słuchaczem, nosicielem i w różnym stopniu propogatorem. Znamy je od przyjaciół, znajomych, członków rodziny, ale też bardzo często z radia, telewizji, a głównie z gazet. Zajmują nas bo są ciekawe, niezwykłe, fascynujące, kuriozalne. Do nich należą takie wątki jak ''czarna wołga'' (porywająca dzieci na krew dla bogaczy) ''porwana do haremu'' (śpiewaczka Anna Jantar), ''wykastrowany gwałciciel'', ''trupi jad w ślubnej sukni'', ''ludzkie mięso na rynku'', ''pająk w yucce'', ''robaki w bananie'', ''osa w gardle'', ''mysz w samolocie'', ''igły w głowie'', ''śmierdzący samochód'' (którego nikt nie chce kupić), ''szaleniec na wolności'' i inne. Pod koniec lat siedemdziesiątych miałem takich wątków około trzydzieści pięć ale później kiedy nawiązałem kontakt z amerykańskim folklorystą Janem Haroldem Brunvandem który wydał już wówczas cały zbiór takich opowieści (The Vanishing Hitchhiker, American Urban Legends and Their Meanings /New York/London: Norton, 1981) mój katalog wątków znacznie się poszerzył. Dziś dysponuję kwestionariuszem pytań do badań terenowych, który liczy dwieście piećdziesiąt pytań. Tematycznie obszar moich penetracji stale się poszerza i trudno przewidzieć gdzie on się skończy. Zapisane opowieści układam więc w działy np medyczne (''uczulony na żonę'', ''strzykawka z AIDS'', ''nożyce zostawione w brzuchu''); makabryczne (''oślepiona żyletką'', ''ojciec obciął dziecku rączki'', ''poćwiartowała matkę''); obrzydliwe (''mysz w piwie'', ''karaluch w potrawie'', ''pieczony szczur w chińskiej restauracji''); komiczne (''hydraulik pod zlewem'', ''wybychający sedes'', ''szczęka w wodzie''). Silnie są reprezentowane sensacje: polityczne, religijne (sekty), erotyczne, o zwierzętach ale także o kuriozach, o potworach, o UFO czy człowieku śniegu. Wchodzę też w rejony określane jako parapsychologia czy paranauka (mieszkanie które zabija) a więc wszędzie tam gdzie dostrzec można mitologizację życia współczesnego.

W Polsce nikt praktycznie nie prowadzi badań nad tak pojętymi plotkami-legendami. Zajmuję się więc obszarem nowym. Stawiam przed sobą wiele zadań ale pierwsze i podstawowe to skatalogowanie i opublikowanie tych wątków jakie w Polsce występują. Ciągle więc staram się trzymać rękę na pulsie życia społecznego by odpowiednio wcześnie reagować na pojawienie się i sytuacji sprzyjającej sensacjom i samych sensacji (jak np panika na tle AIDS w 1989 i 1990 roku). Dla jednego człowieka jest to zadanie trudne (i chyba niemożliwe do wykonania). Pracami swymi osiągam jednak pewien efekt ''propagandowy'' i coraz więcej ludzi reaguje pozytywnie na ten temat. Może najmocniej dziennikarze - wywiady ze mną, czy omówiania moich książek w ostatnich dwóch latach ukazały się w ''Dzienniku Zachodnim'', ''Wieczorze'', ''Wiadomościach Zagłębia'', ''Słowie Ludu'', ''Wiadomościach Dnia'', ''Dzienniku Wschodnim'', ''Super Ekspresie'', ''Czasie'', ''Sukcesie'', ''Panoramie'', ''Angorze'' (dwa przedruki) a także kilka razy w Radio. Nic w tym dziwnego, bo dziennikarz obok folklorysty jest także zbieraczem nowin. Nowiniarstwo zresztą legło u podstaw pierwszych czasopism w Europie i Polsce (nim pojawił się druk, nowiny były także śpiewane np przez dziadów). Gazety nadal swoją atrakcyjność zawdzięczają w dużej mierze sensacjom.

W swych wypowiedziach (dla dziennikarzy i nie tylko) podkreślam, że plotka, sensacja, legenda miejska to materiał godny uczonego (bo nie każdy w to wierzy), że to materiał, który mówi wiele o człowieku, że jest to fenomen który niczem nie daje się wyprzeć z praktyki społecznej a zatem powinien być rzetelnie i głęboko badany przez naszych humanistów. Dedykuję to tym, którzy na Wydziale Filologicznym zorganizowali niedawno cudowną konferencję zakończoną zeszytem pokonferencyjnym pt ''Plotka'' ale przede wszystkim tym z moich przyjaciół (o nader delikatnych podniebieniach), których brzydzą pewne tematy i chętnie by je wyrzucili poza nawias nauki bo są ostre, wulgarne, obsceniczne, niedyskretne, naruszają tabu lub niszczą sakrum.

Moje wieloletnie badania terenowe dotyczą przede wszystkim Polski ale poszerzam je sukcesywnie i na inne kraje. Plotki-legendy rejestrowałem na Białorusi, Litwie, Ukrainie, w Rosji (dwukrotnie byłem na Syberii), Mongolii. Minione wakacje spędziłem w Bułgarii i Macedonii. Na te trudne wyprawy, jeśli się da, wożę też studentów. Matriałów mongolskich, rosyjskich czy białoruskich jest tak dużo, że mogą się one zamknąć oddzielnymi tomami.

PLOTKĄ W WIELKIEGO BRATA

Plotki-legendy o charakterze politycznym są rezultatem nieustającej walki prowadzonej z różnym natężeniem przez grupy etniczne i społeczne, partie i jednostki, o dominację, o władze, interesy, idee, programy. Jeżeli napięcie społeczne wzrasta, jeśli walka polityczna zaostrza się, zawsze rośnie ilość plotek-legend. To ''zmistyfikowane'' narzedzie walki było wykorzystywane w przeszłości i nadal znakomicie spełnia swe zadania, bez względu na to czy jest stosowane świadomie jako z góry zaplanowana manipulacja (fałszywki), czy też jest spontaniczną twórczością folklorystyczną. Siła takiego narzędzia rosła proporcjonalnie do roli jaką zaczęły odgrywać w życiu współczesnych społeczeństw mass-media.

Od roku 1980 rejestrowałem w Polsce wiele wątków politycznych, które wiązały się z walką ''Solidarności'' ze starym systemem, stanem wojennym, upadkiem państwa totalitarnego, przejęciem władzy przez nowe siły społeczne i nowymi rozczarowaniami. Był to czas nieustającego kryzysu politycznego spotęgowanego przez kryzys gospodarczy. Taka sytuacja sprzyja zawsze twórczości folklorystycznej.

Notowałem w minionym szesnastoleciu wszystko, co do mnie trafiało, ale nie mam wątpliwości, że czyniąc to na marginesie innych zajęć, nie byłem w stanie ogarnąć tej spontanicznej i rozległej sfery twórczośći.

Zachęcali mnie do takiej pracy folkloryści amerykańscy. Pisał do mnie o tym Bill Ellis, pisał profersor Gary Alan Fine, który nawet odbył podróż do Polski i zetknął się osobiście z tym folklorem, ale stopień znajomości języka polskiego nie pozwolił mu na pełne rozwinięcie badań.

Idąc chronologicznie wspomnę najpierw o grupie legend wymierzonych swym ostrzem przeciw ZSRR. Brak towarów w sklepach wywołał falę pogłosek o ich wywozie za bezcen do ZSRR /choć w Polsce plotki te nigdy nie ustawały/. W tajemnicy przed społeczeństwem miał rząd komunistyczny wysyłać te towary na wschód /''mięso pod węglem'', ''szynka pod pszenicą''/. O towarach sprowadzanych z ZSRR mówiło się, że były to w rzeczywistości produkty krajowe, wcześniej skrycie wysłane do wschodniego sąsiada. Powszechnie znana była opowieśc, że robotnik zostawia kufajkę w wagonie idącym z towarem do ZSRR, po miesiącu ten sam robotnik trafia na swoją kufajkę i ten sam towar i wagon, które przyszły z ZSRR z przybitymi jedynie rosyjskimi pieczęciami. Równie wielką popularnością cieszyły się opowieści o polskich bogactwach naturalnych skrycie dobywanymch pod ziemią przez firmy ZSRR. Rosjanie mieli więc przechwytywać naszą ropę naftową, węgiel z Zagłębia na Lubelszczyźnie, rudy żelaza na Suwalszczyżnie, gaz ziemny w Rzeszowskim, zaś tych, których nie przechwycili, nie pozwolili nam eksploatować. Cały handel z ZSRR, w szerokiej opinii, był zwykłym przywłaszczaniem sobie naszych dóbr.

Nurt antyrosyjski manifestował się w niechęci do ówczesnych przywódców: ''Breżniewa leczą krwią wyciąganą z polskich noworodków''; Breżniewa i kolejnych starców sekretarzy na Kremlu kurowano wyciągami z embrionów polskich ciężarnych kobiet. Breżniew, KGB, Bułgarzy z rozkazu Rosjan byli inicjatorami zamachu na polskiego papieża, Turek Agcza, który strzelał, był mieszkańcem ZSRR. Polska jest - głoszono - pod absolutną kontrolą ZSRR, którego służby wiedzą wszystko i o wszystkich. W centrali telefonicznej w Warszawie są rosyjskie podsłuchy, mogą więc kontrolować kogo chcą.

W póżniejszym okresie, kiedy pojawiła się szansa na wyprowadzenie rosyjskich baz wojskowych z Polski, ruszyła ogromna fala plotek skierowanych przeciw czerwonoarmistom - zgwałcili ponad sto Polek, sprzedają karabiny, granaty, rakiety, rabują, mordują taksówkarzy, wojsko jest zdemoralizowane, zatruwają ekologicznie ziemię.

Temat rosyjski utrzymawał się w obiegu permanentnie ale z czasem pojawiły się zupełnie nowe wątki - Polska na Malcie została sprzedana przez Zachód, Polskę zaleje 20 milionów Rosjan i w ten sposób straci niezawisłość, do Polski przenoszą się rosyjskie mafie i prostytutki /prostytutki na targowiskach, w karetkach pogotowia/, rzekomi pątnicy ze wschodu złodziejami i szantażystami.

... I W DECYDENTA

Do niezwykle popularnych należą przez całe lata osiemdziesiąte opowieści o złocie, pieniądzach i innych bogactwach zawłaszczonych przez ówczesnych rządzących /'' kilka samochodów Jaroszewicza, jacht Szczepańskiego, złote klamki u Gierka, obrazy z muzeum w Pszczynie u Grudnia/, o trwonieniu państwowych funduszy przez żony oraz synów sekretarzy i premierów /Grudniowa jeżdzi po ciastka do Warszawy, Gierkowa do fryzjera w Paryżu, syn Jaroszewicza rozbija trzeci samochód/. Wśród legend o decydentach są opowieści o ich tajnych kontach w bankach szwajcarskich, które powstały z nielegalnego wywozu dewiz, z łapówek za niekorzystne dla kraju transakcje handlowe, z handlu żywym towarem / afera ''dziweks'', Anna Jantar sprzedana za tyle złota, ile sama ważyła/, ze sprzedaży krwi polskich noworodków. Co kilka miesięcy wybuchała nowa pogłoska o ucieczce za granicę kolejnego ministra czy sekretarza, który zabierał ze sobą dziesiątki kilogramów złota, albo kompromitujące /Jaruzelskiego/ materiały, za które żądał okupu. Najgłośniejsze z tych, które notowałem, były o ministrze Krasińskim, Krzaku, wicepremierze Szałajdzie.

Na Śląsku krążyły opowieści o tym, że robotnicy ostro rozprawiają się z ówczesnymi decydentami /górnicy pobili Grudnia, robotnicy w Zagórzu pobili Gierka/, ale też takie, że rzekomy Gierek to sobowtór właściwej osoby (to samo mówiono o Tito) - w jednych relacjach podstawiony przez Zachód, w innnych przez KGB - który realizuje ich cele.

Decydenci byli bohaterami legend o tajnych porozumieniach ze Wschodem lub Zachodem, o krwawych porachunkach między sobą /Grudzień postrzelił Gierka/. Opowiadano o ich śmierci dla pewnych przyczyn tajonej przed społeczeństwem / Jaroszewicz leży zamrożony w lodówce/. Legenda oskarżała decydentów o niemoralne prowadzenie się. Mieli oni na przykład uczestniczyć w odpychających orgietkach /w Arłamowie dziesięć nagich Murzynek obsługuje ministrów i sekretarzy/. Wiele wybitnych postaci ze świata kultury i nauki, a także sportu włączyła plotka w niemoralne życie decydentów. Na równi z nimi prowadzili życie rozpustne i przywłaszcali sobie dobra społeczne.

W najcięższy czas kryzysu ekonomicznego, kiedy sklepy świeciły pustkami, kwitł folklor kolejkowy o nieudolności ówczesnego aparatu administracyjnego i handlowego, /banany na śmietniku, mięso, kiełbasa, jajka zakopane w dole/, o towarach celowo ukrywanych w magazynach przez decydentów, by wygłodzić naród, o krociowych fortunach wyrastających na przechwytywaniu przez ówczesną nomenklaturę towarów z państwowych sklepów.

W okresie trwania zagranicznej pomocy żywnościowej dla Polaków krążyło wiele sensacji o politykach, dyrektorach ale także księżach, którzy przwłaszczają sobie dary przeznaczone dla religijnych wspólnot.

W czas stanu wojennego najwięcej legend krążyło wokół wybitniejszych postaci opozycji. Internowania, więzienia, praca konspiracyjna powodowała, że legenda kreowała ich na herosów tamtych lat. Wielu z nich unikało zasadzek zastawianych na ich życie. Najczęściej z takich opresji szczęśliwie wychodzili Wałęsa i ksiądz Jankowski. Chyba najwięcej legend wyrosło wokół przywódców podziemnej ''Solidarności'', którzy nie dawali się ująć. Taką postacią był na przykład Zbigniew Bujak. Relacje o tym, jak to przy okrągłym stole Kiszczak oddał mu kożuch, który zdarto z niego podczas próby aresztowania, drukowały gazety na Zachodzie. Prześladowców czyli służbę bezpieczeństwa i milicję obciążała legenda działaniami skrytymi, podstępnymi, ale często widziała ich jako osobników tępych i nieudolnych, co eksponowała szczególnie anegdota o milicjantach. Bulwersowały plotki-legendy o prześladowaniu zakonnic, księży a nawet biskupów. W ciągu tygodnia zapisałem w Zagłebiu trzy wersje opowieści, jak to milicja w Chrzanowie zatrzymała samochód kardynała Macharskiego Podczas kontroli i rewizji bagażnika podrzucone zostały ulotki. Kierowca, tknięty przeczuciem, po paru kilometrach zatrzymał wóz przeszukał bagażnik i znalazł kompromitujące materiały. Kiedy się ich pozbył i ruszył w dalszą drogę, nastąpiła druga kontrola wozu przez służbę bezpieczeństwa, ale nic nie znaleziono.