NOWE WYZWANIA EUROPEJSKIE

Sejm jednoczy się w rzadkich momentach. Posłowie są jednomyślni, gdy uchwalają dożywotnie renty dla olimpijczyków, burzą kominy płacowe i oburzają się na radnych Warszawy, którzy chcą zakazać handlu alkoholem w miejscu pracy wybrańców narodu - trzeźwych na mocy definicji, tj. chciałem powiedzieć, immunitetu. Prawdę mówiąc jednomyślność naszych parlamentarzystów wzbudza we mnie niepokój, podobny niepokojowi eksperymentatora, któremu woda zamarznie w temperaturze 20 stopni Celsjusza. Coś tu nie gra, ale być może jest to błąd pomiaru. W końcu to tylko kilka razy w ciągu kadencji posłowie się zgodzili, nawet oni mają prawo do niekonwencjonalnych zachowań. Ciekawie się natomiast zrobiło w związku z tymi kominami i z alkoholem, co tam ciekawie - powiało Europą. Co tam powiało: rozszalał się wiatr historii, tej, która dopiero nastąpi. Otóż niektórzy prawnicy stwierdzili (słyszałem na własne uszy), że ustawa kominiarska i zarządzenie prohibicyjne w zasadzie są niebyłe w świetle naszych starań o przyjęcie do Unii Europejskiej. To znaczy one nie są niebyłe, one będą niebyłe, gdybyśmy kiedyś mimo Komisji Europejskiej i Haidera do Unii się dostali. Płace są sprzeczne z zasadą równości podmiotów gospodarczych, zaś zakaz handlu gorzałką gwałci przepisy o swobodnym - tu następuje termin nader adekwatny - przepływie towarów między krajami Unii. Okazuje się, że abstynencja polskich posłów byłaby zamachem na wolności demokratycznej Europy, bo inne kraje nie mogłyby upłynniać swojej produkcji przy ul. Wiejskiej. Tylko czekać, jak ktoś z Brukseli zawoła, że wobec brutalnej akcji radnych stołecznych niemoralnym się staje słuchanie Szopena, a już zwłaszcza konsumpcja Chopina.

Zainteresowało mnie nowe, nieznane dotychczas oblicze mitycznej,, Europy", do której tak dzielnie podążamy. Zaczynam się obawiać, iż nasza uczelnia nie spełnia podstawowych standardów i czym prędzej należałoby powołać pełnomocnika do spraw integracji, który w trybie specjalnym zająłby się dostosowaniem Uniwersytetu Śląskiego do wymogów czasu. Po pierwsze kwestia kominów płacowych: nikt co prawda kominów u nas nie obalał, ale też nikt ich nie budował. Co więcej - jak wieść niesie, nasze,, kominki" są raczej nisko sklepione i porównując nasze uposażenia z dochodami kolegów z okolicznych szkół wyższych, łatwo można dojść do wniosku, że powinniśmy być bardzo konkurencyjni, bo praca jest u nas stosunkowo tania. Ja się obawiam, że,, Europa" to może zakwestionować jako dumping i nieuczciwą konkurencję. Obawiam się, że,, Bruksela" skaże nas na przyzwoite zarobki i będziemy musieli ten smutny wyrok przyjąć z godnością, chyba, że odwołamy się do,, Strasburga" albo do,, Helsinek", które ujmą się za podstawowym prawem człowieka nauki do skromnych pensji w dolnych stanach widełek. Wszak zasada,, biedny ale uczciwy" jest fundamentem naszej kultury akademickiej i nie można nas narażać na pokusę korupcji, jaka niewątpliwie byłaby skutkiem awansu finansowego. Nie jest jednak wykluczone, że euromasoneria, niepomna na swoje obrzydliwe wady demaskowane przez tak wybitnych polskich uczonych jak prof. Bender, zmusi nas do akceptowania wyższych poborów. Może to poważnie ograniczyć mobilność naszych pracowników i tak pomyślnie rozwijające się kontakty osobiste z innymi firmami, których pryncypałowie pełnili rolę teściowej ze znanej niegdyś anegdoty (,, - Kowalski, przyznałem wam nagrodę. Co z nią zrobicie? - Kupię sobie lacie. - A co z resztą? - Resztę dołoży teściowa". ) Jeśli nam każą brać więcej pieniędzy, to prze-stanie nam się chcieć wędrować po kraju, a przecież ruch to zdrowie. Panie profesorze Bender! Oto kolejny dowód podstępnego spisku mającego na celu zamach na tężyznę narodową! Ale to nie koniec. Przecież według usłyszanego przeze mnie prawnika, ,, Europa" nie ograniczy się do popierania kominiarstwa. ,, Europa" wymusi też swobodny przepływ napojów wysoko przetworzonych przez pomieszczenia sejmowe. I znowu jako Uniwersytet jesteśmy w sytuacji nie do pozazdroszczenia. U nas nic nie przepływa. Nie sprawdzają już co prawda toreb na portierniach w poszukiwaniu butelek, ale handlu rzeczonym towarem nikt na uczelni nie uprawia. A co będzie, jak się producenci krajów Unii słusznie oburzą? Myślę, że należy pilnie rozważyć europeizację stosunków panujących w Uniwersytecie i wprowadzić wyszynk w jego pomieszczeniach. Przy okazji można by poprawić dochody własne i rozwiązać choćby częściowo problem zbyt niskich płac. Ponadto wykwintne trunki znakomicie polepszają wydajność niektórych uczonych, a więc można by liczyć na szybki wzrost produkcji naukowej oraz towarzyszący mu naturalny awans na drabinie kategoryzacyjnej. Myślę, że niektóre wydziały mogłyby uzyskać w krótkim czasie kategorię V. S. O. P. Poza tym można by prowadzić badania porównawcze nad kulturą spożycia w różnych specjalnościach naukowych. Ja już nawet nie wspominam o niezwykłych możliwościach, które swobodny przepływ otwiera. Jak swoboda, to swoboda i wobec tego będzie można płynąć na własną rękę, tj. na własne gardło. Jest w kraju,, Śliwowica łącka", dlaczegóż by nie miała odnieść sukcesu,, Przepalanka szkolna", produkowana przy zachowaniu wszelkich wymogów europejskich w pomieszczeniach wydziału Mat. - Fiz. - Chem., ze szczególnym uwzględnieniem Chem. Otwierają się nowe perspektywy, wywołane swobodnym przepływem. Być może nawet nadamy Uniwersytetowi imię Heraklita z Efezu, który wszak genialnie antycypował działania Unii Europejskiej, gdy wołał, że wszystko płynie.

Tymczasem słychać, że parlament dokonał kolejnego ataku na ideę europejskiej jedności i właśnie ma zakazać nie tylko wszelkiej reklamy napojów alkoholowych, ale nawet jakiejkolwiek aluzji do tychże. W szczególności zakazane będą nazwy bliskich nam ośrodków jak Tychy i Żywiec. Niewykluczone, że z powodu babci pewnego Czecha, nie będzie można publicznie wymieniać nazwy Chrzanów.