Rzecz o zachwycie

U schyłku listopada w murach naszego Uniwersytetu odbył się II Śląski Kongres Oświaty, a w następnych tygodniach uroczystości wręczenia dyplomów prezesa Rady Ministrów stypendystom szkół ponadgimnazjalnych z województwa śląskiego. Było mi dane uczestniczyć w większości tych wydarzeń, dzięki czemu miałem możliwość i niewątpliwie przyjemność spotkać ludzi, dla których edukacja wciąż jest przestrzenią nie tylko profesji, służby czy powołania, ale perspektyw i nadziei – mimo wszystkich administracyjnych i biurokratycznych mielizn współczesnej polskiej oświaty, meandrów zadziwiających nietrafnością reform i codziennej, mozolnej, często niedocenianej, a zazwyczaj też niedostatecznie opłacanej pracy. Nadzieje budzili nauczyciele i uczniowie. Ci ostatni, prowadzeni przez – zdawałoby się – ginący już gatunek: Mistrzów, z ufnością patrzą w przyszłość.

Podczas Kongresu dużym zainteresowaniem cieszył się m.in. panel poświęcony nauczaniu przez zachwyt, którego idee odwołują się do jednego z najsilniejszych pragnień człowieka, w naturalny sposób go kształtując, pozostawiając w nim trwały ślad i wyposażając w zdolność nieustannego poszukiwania. Zachwyt światem, życiem, osobą... Edukacja przez zachwyt nie ma ściśle dopowiedzianej formuły o jednym i jednoznacznym opisie. Jest raczej postawą niż metodą, praktykowaniem aniżeli teorią. W materiałach szkoleniowych przygotowanych na II Śląski Kongres Oświaty próbowałem w paru zaledwie zdaniach ująć nauczanie przez zachwyt w sposób wynikający z 25 lat moich doświadczeń i pracy na wszelkich etapach edukacji, od doświadczeń z dziećmi przedprzedszkolnymi, poprzez zajęcia przedszkolne i analogiczne w szkołach podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Podejście to praktykowane było w edukacji akademickiej, na uniwersytetach III (każdego) wieku, a nawet wśród więźniów czy podczas spotkań ze środowiskami branżowymi, reprezentującymi różne zawody i stany (np. nauczyciele, samorządowcy, księża). Po wszystkich tych latach jestem przekonany, że – jak to pisałem – „Nauczanie przez zachwyt wyrasta z nadziei, że jest on początkiem poznania. Prawdziwe poruszenie, dotknięcie – ugodzenie strzałą piękna, swoiste zranienie, które sprzyja przebudzeniu, otwarciu oczu i prowadzi dalej ku poznaniu, ku światłu i prawdzie. Nie pozwala zapomnieć i dalej spać spokojnie. Dotknięcie piękna, zachwyt – jak zakochanie, które miłością jeszcze nie jest, ale otwiera do niej drogę. Połączenie muzyki, obrazu, gra świateł i ciemności, kolorów, a nawet zapachów – wszystko to stwarza warunki do określenia przestrzeni spotkania jako wartości wyjątkowej, upragnionej, tożsamej z tym, co odbiorcom jest bardzo bliskie, osobiste, prywatne i co w konsekwencji mocno angażuje, najpierw emocje, potem intelekt. Zaryzykuję twierdzenie, że ważniejsze jest w tym wypadku budzenie emocji, które stają się tutaj nawet istotniejsze niż intelektualna perspektywa spotkania. Zwrócenie uwagi uczestnika zajęć na osobiste doświadczenie i przeżycie, otwarcie serca sprawiają, że w konsekwencji o wiele łatwiej mu zrozumieć i definicje, i epoki, i zjawiska, i pojęcia, chętniej też – oswojony z przedmiotem dociekań – sięga później do innych źródeł poznania. I tęskni za pięknem...”.

Pewnie brzmi to cokolwiek idealistycznie, może nawet egzaltowanie – nie przeczę. Są bowiem takie wartości, dla których sterylny, metodologicznie poprawny i na wskroś naukowy język to za mało. Pozostawione na papierze, przeczytane, a nie przyjęte, nie spełnią istotnej misji. Wyrazić niewyrażalne, dotrzeć dalej, niż sięgają wiedza i nauka, z ufnością poddać się tajemnicy i w samym jej jądrze zrozumieć, że to właśnie jest początek poznania…

Autorzy: Jacek Kurek