Była to bez wątpienia osobowość niezwykła, nietuzinkowa, która na gruncie moralności ukonstytuowana jest tak dalece, że dla niej granica pomiędzy życiem własnym a życiem zbiorowym niemal nie istnieje. Jak wytłumaczyć fakt, że ten człowiek niejednokrotnie sam idzie w objęcia śmierci? Rozpoczynając wykład, dr Krzysztof Tracki postawił pytanie: czy jest jeszcze potrzeba rozmowy na temat tego bohatera? Czy nie ocieramy się momentami o patos, który być może zabije ideę przypominania prawdy o naszej historii?
– W mojej ocenie Pilecki jest ofiarą triumfu komunizmu po II wojnie światowej. Triumfu rozumianego jako triumf zakłamania, który zakorzenił się na tyle, że w momencie ustrojowego przełomu roku 1989 trudno było jeszcze mieć nadzieję, że ta pamięć szybko zostanie przywrócona. Witold Pilecki jest ucieleśnieniem etosu, który w jak najpełniejszym stopniu mówi o wolnej Polsce. Mogę tylko wyrazić satysfakcję, że nie odszedł w zapomnienie dzięki sile oddolnej młodych ludzi.
Faktem znanym ogółowi są okoliczności śmierci rotmistrza. 25 maja 1948 roku w mokotowskim więzieniu strzał w tył głowy powalił Witolda Pileckiego. Po okrutnym śledztwie trwającym około roku zamordowano ochotnika do Auschwitz, żołnierza powstania, żołnierza niezłomnego.
– Ta tragiczna śmierć oraz martyrologiczne czyny okresu wojny każą zadać pytanie: gdzie rodzi się właściwie rozumiane bez patosu bohaterstwo? – pytał dr Tracki.
Wychodząc z założenia, że o tym, kim jest człowiek, decyduje jego przeszłość, a nawet przeszłość rodu, wykładowca przybliżył źródła bohaterstwa rotmistrza. Słuchacze dowiedzieli się, że Pilecki wywodził się ze średniowiecznej rodziny Pileckich z Pilczy (z Pilicy) w zachodniej Małopolsce. W wiekach XV i XVI była to rodzina magnacka. Część rodziny osiedliła się w II połowie XVI wieku na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dziad Pileckiego uczestniczył w powstaniu styczniowym, czego konsekwencją była konfiskata części majątku. Ojciec Pileckiego, pozbawiony możliwości robienia tam kariery, przeniósł się na obszary Karelii. Tam w 1901 roku przyszedł na świat Witold Pilecki. Dr Tracki zwrócił uwagę na fakt, iż matka przyszłego rotmistrza, Ludwika, była krzewicielką idei patriotycznych. W 1910 roku Pilecki wraz z matką i rodzeństwem trafił do Wilna. Dla Witolda życie rodzinne było życiem polskim, nieszczęście rodziców, które go wysłało tak daleko na północ, było nieszczęściem całego narodu. On nie widział granicy między jednym a drugim. Szybko wstąpił do skautingu. W 1915 roku, po wybuchu wojny, Pileccy przenieśli się do Hawryłkowa koło Mohylewa. Tam w 1918 roku Witold zamierzał wstąpić do tworzących się oddziałów Pierwszego Korpusu Polskiego Józefa Dowbora-Muśnickego, ale nie udało mu się do niego dotrzeć. Wrócił z matką do Wilna. Po wejściu tam Armii Czerwonej wstąpił do partyzantki. W czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku walczył w kompanii harcerskiej na łuku Niemna w pobliżu Grodna. Dr Tracki zauważył, że już wtedy w życiorysie Pileckiego można zauważyć pierwsze świadectwa autentycznego heroizmu.
W 1926 roku odzyskał majątek w Sukurczach nad Lidą, a pięć lat później się ożenił. 29 sierpnia 1939 roku Pilecki wyruszył znad Lidy z wojskiem. Pamiętną datą był 19 września 1940 roku, kiedy to Pilecki wyszedł z mieszkania swej przyjaciółki na warszawskim Żoliborzu, by dać się złapać Niemcom w łapance i wywieźć do KL Auschwitz w celu zebrania od wewnątrz informacji wywiadowczych na temat jego funkcjonowania i zorganizowania ruchu oporu.
Dr Tracki podkreślił, że jego hart nie zrodził się z niczego. Wiąże się z jego silną moralnością, głęboką religijnością, świadomością konieczności utrzymywania kondycji fizycznej. Trudno dziś nawet policzyć, ilu ludzi uratował z komina krematorium. W obozie stworzył fundamenty konspiracji, opracowywał pierwsze sprawozdania o ludobójstwie w Auschwitz, które przesyłane były do dowództwa w Warszawie, a następnie przez Szwecję na Zachód.
Za działalność konspiracyjną Pilecki jeszcze jako więzień obozu został awansowany przez gen. Stefana Grota-Roweckiego do stopnia porucznika. W 1943 roku uciekł z Auschwitz, dotarł do oddziałów AK pod Nowym Wiśniczem, gdzie przedstawił swój plan ataku na obóz. Projekt ataku jednak nie uzyskał aprobaty dowództwa. Następnie Witold Pilecki udał się do Warszawy, gdzie walczył w powstaniu. W latach 1944–1945 przebywał w niemieckim obozie jenieckim w Murnau. Po wyzwoleniu obozu i zakończeniu wojny wrócił do Warszawy.
8 maja 1947 został aresztowany i trafił do więzienia na Mokotowie. W areszcie był torturowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Podczas ostatniego widzenia z żoną powiedział, że wobec tego, co w nim przeżył, Oświęcim to była igraszka. 15 marca 1948 roku rotmistrz został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano dnia 25 maja. Kończąc wykład, dr Tracki stwierdził, że nie zrozumiemy Pileckiego bez słów, które pochodzą z jego listu do Kazimiery Daczówny: „Dziękuję Bogu za przyjemne i przykre, które znosząc, staję się lepszym, i najwięcej za to zrozumienie właśnie tego, że i przyjemność, i zmartwienie w gruncie rzeczy jest dobre”.