Współczesna medycyna pozwala coraz bardziej oddalić moment śmierci. Jednocześnie umożliwia poznanie i wyjaśnienie procesów, które zachodzą w ostatnich momentach życia człowieka. Te niełatwe do zrozumienia kwestie przybliżył słuchaczom Śląskiej Kawiarni Naukowej dr n. med. Jarosław Wilk, adiunkt Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, koordynator transplantacyjny Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. św. Barbary w Sosnowcu.
Mózg jest uważany za organ, który determinuje nasz byt. Dzięki niemu ruszamy się, rozmawiamy, kontaktujemy z otoczeniem, nawiązujemy relacje, odbieramy bodźce, przetwarzamy je. Wszystko to świadczy o tym, że żyjemy. Wbrew pozorom trudniej stwierdzić, kiedy przestajemy żyć.
– W dzisiejszych czasach ludzie pragną poznać i zrozumieć wszystkie procesy związane z umieraniem. Z punktu widzenia filozoficznego czy nauk ścisłych można przyjąć, że utożsamiając się z nadzwyczajną materią, nigdy nie umrzemy. Materia nie umiera, tylko przechodzi w inny stan, w inną formę bytowania – zauważył dr Wilk. Dodał też, że w związku z coraz śmielszą ingerencją medycyny w moment umierania ludzie mają coraz większe oczekiwania w tym zakresie i coraz trudniej się pogodzić z faktem, że jednak nie zawsze jest możliwe odwrócenie tego procesu. Aparatura medyczna pozwala jednak podtrzymywać życie, nawet gdy wygasną takie czynności, jak oddychanie czy krążenie.
– Oddychanie jest związane z życiem, a przecież jest wiele chorób, które uniemożliwiają prawidłowe oddychanie, ale to nie oznacza końca życia człowieka. Da się żyć nawet bez biologicznego serca – zauważył prelegent.
Jakie zatem należy przyjąć kryteria stwierdzania śmierci, kiedy możemy włączyć krążenie pozaustrojowe i pozaustrojową oksygenację? Jeszcze 50 lat temu podstawowym kryterium było kryterium krążeniowo-oddechowe. Brak oddechu był równoznaczny ze stwierdzeniem śmierci. Dziś, gdy nie wyczuwa się oddechu, lekarze podejmują resuscytację. Śmierć kliniczna to rzeczywiście początek umierania. Występuje, kiedy przestaje krążyć krew, co nie jest równoznaczne z tym, że serce nie bije – może bić bardzo słabo i w efekcie dochodzi do niedotlenienia mózgu. W pewnym momencie niedotlenienia przestaje się oddychać i wówczas możemy mówić o śmierci klinicznej. Jeśli wówczas nadejdzie pomoc, to jeszcze można uratować człowieka. Nawet gdy serce nie bije, do dwóch minut można zaobserwować słabnącą czynność oddechową. Dopiero po kilku minutach zaczynają rozszerzać się źrenice, co świadczy już o skrajnym niedotlenieniu ośrodków mózgowych, ale i wtedy jest jeszcze szansa na przywrócenie człowieka do życia.
Przy obecnym stopniu rozwoju współczesnej medycyny żeby stwierdzić, że nastąpił zgon, przyjmuje się kryteria neurologiczne. Dr Wilk wytłumaczył, że jeżeli nie można nawiązać z chorym żadnych relacji, chory nie reaguje na bodźce, ustala się, czy mózg zachował jakieś funkcje. Oddychanie i krążenie jesteśmy w stanie zastąpić, funkcji mózgu nie. Mamy wiele objawów życia neurologicznego – panel badań, powtarzanych, realizowanych wieloetapowo, przedzielonych długimi okresami obserwacji. Na każdy pojedynczy objaw wygaśnięcia jakiejś funkcji mózgu można dać przykład, że ludzie żyją mimo jej braku. Przyjęto zatem koncepcję, że jeżeli wszystkie badane objawy funkcji mózgu wykażą trwały i całkowity brak funkcji, to jest podejrzenie, że cały mózg przestał funkcjonować. W Polsce mamy bardzo restrykcyjne prawo dotyczące kryteriów stwierdzania śmierci mózgowej. Średnio od wysunięcia podejrzenia śmierci mózgu do stwierdzenia tego i spisania z mocą prawa niekiedy mija 48 lub 72 godziny. Jest to wystarczający czas, żeby wielokrotnie przebadać chorego, a uprzednio wyeliminować wszystkie stany wywołane przez medycynę (np. wpływ leków). Jeżeli przestrzega się procedury krok po kroku, to nie ma możliwości niewykrycia, że ktoś jeszcze żyje.
Procedura ta obowiązuje również, jeśli myślimy o możliwości pobrania narządów. Dr Wilk podkreślił, że podejrzenie zgonu mózgowego nie jest jeszcze równoznaczne z uznaniem pacjenta za dawcę.
– Jest przyjęta taka definicja: potencjalny dawca to człowiek z wysuniętym podejrzeniem śmierci mózgu. Na tym etapie rozpoczyna się diagnostyka zgonu wskutek śmierci mózgu, ale można pomyśleć, żeby zahamować pewne procesy związane z umieraniem człowieka po to, żeby uratować jego narządy, czyli zamiast minimalizować terapię wobec zmarłego, rozszerzamy terapię narządów. Ponadto, aby stwierdzić śmierć mózgową, trzeba ustabilizować metabolicznie danego człowieka – regulujemy to, co jest możliwe. Dzisiaj coraz częściej rodziny, widząc beznadziejność stanu swojego bliskiego, wyrażają zgodę na pobranie jego narządów. Niestety ostatnio zdarza się też inne stanowisko – niewyrażanie zgody na interwencję i podtrzymywanie życia zgodnie z przekonaniem, że nie chce się być roślinką podpiętą do aparatury.