W obliczu wydarzeń dziejących się za wschodnią granicą Polski trudno o bardziej aktualny temat, niźli problematyka współczesnych konfliktów zbrojnych. Przebieg konferencji zorganizowanej przez Sekcję Bezpieczeństwa Międzynarodowego Koła Naukowego Politologów pokazał bardzo szeroki katalog spraw spornych, zarówno w praktyce, jak i teorii stosunków międzynarodowych.
Jak stwierdził płk dr hab. Tadeusz Szczurek z Wojskowej Akademii Technicznej, przygotowanie i prowadzenie wojny stanowi jedną z najstarszych form organizacji ludzi. Od wieków trwa również debata nad wojną jako zjawiskiem społecznym. Obok snucia rozważań mających udowodnić, że jest ona zbyt ważną sprawą, by powierzać ją tylko politykom/wojskowym (niepotrzebne skreślić), wielokrotnie próbowano dociec przyczyn konfliktów zbrojnych. Przykładowo: nieco kontrowersyjnym poglądem Seneki było to, iż główną przyczyną wojny są „kobiety i ich plugawe miłostki” – kobieta jest bowiem „jak dzikie zwierzę, którego nikt i nic nie jest w stanie okiełznać” (jakkolwiek Maurice Chevalier mawiał, iż jedyną wojną, jaką aprobuje, jest wojna trojańska, bo wtedy walczący wiedzieli przynajmniej, o co się biją).
Ciekawym kontekstem przedstawionym przez prelegenta był również stosunek religii chrześcijańskiej do prowadzenia wojen. W momencie, gdy chrześcijaństwo stało się kultem państwowym, straciło swój pacyfistyczny charakter, gdyż trzeba było znaleźć wytłumaczenie dla łamania V przykazania. Remedium miał być koncept „wojny sprawiedliwej”, który jednak podlegał rozmaitym wynaturzeniom. Istotne zasługi na rzecz jego obrony miał średniowieczny polski uczony Paweł Włodkowic, który udowadniał, że nie każda wojna prowadzona przeciwko niewiernym jest sprawiedliwa.
Na ironię zakrawa fakt, iż czas od 1945 roku, który popularnie nazywamy „okresem powojennym”, był areną ok. 150 wojen i konfliktów wewnętrznych, w których zginęło ponad 40 mln ludzi. Nie zmieniło się również i to, że nic tak nie integruje społeczeństwa, jak wspólny wróg. Stałe pozostają także w sporej liczbie przyczyny konfliktów. Warto podkreślić, że wiele z dzisiejszych sporów wywodzi swoją genezę z dziejów nawet tak dawnych, jak podział cesarstwa rzymskiego na część wschodnią i zachodnią, który ułożył się na obecnej granicy serbsko-chorwackiej.
Wraz z rozwojem technologicznym w istotny sposób zmienia się jednak współczesne pole walki. Jednym z najciekawszych problemów w tej materii jest coraz większy nacisk położony na wyposażanie sił zbrojnych w pojazdy bezzałogowe, w tym szczególnie powietrzne drony. Mamy do czynienia z procesem dehumanizacji wojny, za którym w znacznej mierze nie nadążają uwarunkowania prawa międzynarodowego.
Osobną kwestią są tortury, nazywane eufemistycznie „specjalnymi metodami przesłuchań”. Istnieje gorący spór co do tego, czy i w jakim stopniu takie praktyki mogą znajdować zastosowanie. Dają jednak do myślenia przedstawione podczas konferencji badania, mówiące, iż po 11 września 2001 roku cztery najbardziej poczytne amerykańskie dzienniki ograniczyły do minimum stosowanie słowa „tortury”, chyba że nie chodziło o praktykowanie ich przez obywateli USA.
Kolejnym problemem są powtarzające się w różnych zakątkach globu sytuacje, w których status osób uczestniczących w walkach zależy ściśle od zajmowanego przez oceniającego stanowiska – mogą to być, do wyboru, terroryści, wrodzy bojownicy, rewolucjoniści, bojownicy o wolność etc. Inne pytanie z tym związane to: czy na działania asymetryczne, takie jak zamachy bombowe (ale też ogniska separatyzmu), wolno odpowiadać konwencjonalnymi akcjami wojskowymi? Istotny spór wiąże się również z dopuszczeniem formuły „interwencji humanitarnej”, która zakłada, że prawa człowieka mają charakter uniwersalny i w ich obronie dozwolone jest pogwałcenie suwerenności państw.
Te i wiele innych kwestii znajduje się w swoistej szarej strefie, w której jedynym regulatorem jest polityka państw, determinowana po części postawą opinii publicznej. Warto więc zadawać sobie pytania, mimo że są one trudne, a może właśnie z powodu ich trudności. Czy akceptujemy sytuację, w której przy podejmowaniu decyzji o zabiciu przez drony terrorystów (bojowników) w Pakistanie uwzględniana jest możliwość śmierci cywilów? Inaczej mówiąc: czy wyżej cenimy życie naszych dzieci, które mogłoby być narażone w przyszłości, niż życie dzieci pakistańskich? Czy zgadzamy się na stosowanie wobec podejrzanych o terroryzm takich procedur, które w naszym państwie są zakazane, wiedząc, że może to pomóc uniknąć zamachu? I tak dalej…
Optymiści mogą się dziś cieszyć z tego, że co do zasady prawo konfliktów zbrojnych jest przestrzegane, a przypadki łamania go są zwyczajnie bardziej spektakularne, toteż łatwiej trafiają do złaknionych „trupogodzin” mediów. Liczba konfliktów na świecie jest względnie stała, mimo pojawiających się nowych zagrożeń (cyberataki, coraz bardziej intensywna walka o surowce, w tym… wodę). Pesymiści znajdą z kolei liczne przykłady na potwierdzenie Heglowskich tez, w których wojna jest „stalową kąpielą narodów”, z której obronną ręką wychodzą najsilniejsi. Realiści sięgną zaś do sentencji Wegecjusza: Si vis pacem, para bellum (Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny).