Na śmierć felietonisty

Felietoniści wymierają, w zeszłym miesiącu odszedł Michał Smolorz, osobisty wróg prezydenta Uszoka, ks. prałata Puchały, byłej pani dziekan, Wojciecha Korfantego, Kazimierza Gołby i obrońców Wieży Spadochronowej, i jeszcze paru osób. Gdyby nie to, że mieliśmy wiarygodne doniesienia o naturalnym jego zgonie, trzeba by wdrożyć śledztwo, komu zależało na zgładzeniu czołowego felietonisty Śląska (ale już nie Zagłębia, bo Sosnowca też nie lubił).

Należę więc do gatunku wymierającego jako felietonista, a także jako mężczyzna, bo mężczyźni mają u nas bardzo ciężkie życie. Na szczęście, przeciętnie krótsze od żywota piękniejszej połowy gatunku ludzkiego. Z tego powodu mężczyźni pobierają nieco wyższe emerytury niż panie, i nie jest to wyraz seksizmu, lecz prawidłowość aktuarialna. Chociaż pojawiają się wciąż próby, by w imię poprawności (politycznej? obyczajowej? europejskiej?) i ten dowód na nierówność między płciami zmienić. Najpierw zamierza się zrównać wiek emerytalny dla obu płci, co ma wytrącić oręż z ręki tych, którzy powołują się na matematykę. Zresztą, być może zrównanie obu płci we wszelkich aspektach doprowadzi do zrównania ich szans biologicznych; jest to być może najśmielszy projekt inżynierii biologicznej wszystkich czasów. Bez przesady, jest to projekt na miarę wieży Babel, choć może nie na miejscu są takie odwołania do Biblii, określanej przez światłą część przednaszego społeczeństwa jako stek bzdur napisany pod wpływem alkoholu i używek, i targany publicznie.

Innym przykładem współczesnej donkiszoterii (mam nadzieję, że odwoływanie się do Cervantesa wciąż jest dozwolone) jest populistyczna ciągota do podnoszenia podatków dla najbogatszych. Najświeższe próby tego rodzaju były podjęte we Francji i zaowocowały utratą nieodżałowanego Gérarda Depardieu jako obywatela. Depardieu przeniósł się tymczasem do Mordowii, gdzie chcą z niego uczynić ministra kultury. W Rosji proponowano mu też wysoką gażę – 16 tys. rubli – jeśli zgodzi się na pracę w teatrze w Tiumeniu (komentatorzy podkreślali, że z taką gażą – ok. 1600 PLN – nie musiałby płacić podwyższonego podatku we Francji). Na razie sprawa ,,przyschła”, bo tamtejszy trybunał orzekł, że propozycja nie jest zgodna z konstytucją. Jednak trzeba przypomnieć, że Francja to kraj rewolucji, niespecjalnie przywiązany do idei świętości konstytucji. Tak więc próby będą trwały, a ,,co Francuz wymyśli, to Polak polubi”. Tymczasem matematycy (doprawdy, powinni być potępieni!), używając różnych sztuczek, wywodzą, że podatek progresywny jest sprzeczny z jakimkolwiek spójnym systemem fiskalnym.

Michał Smolorz był bardzo pracowity, może nawet za bardzo. Musiało go boleć, że tak drogie jego sercu słowo „śląski” jest nadużywane i ośmieszane. Zapewne osobistą przykrość sprawił mu nieudany start Kolei Śląskich czy przeciągająca się budowa Stadionu Śląskiego. Ale może przesadzam, może felietonista nie powinien się przejmować zjawiskami, które nadają się do wykpienia. Może powinien być cyniczny w trosce o własne zdrowie? Smolorz umarł zanim został stypendystą ZUS-u, a przecież byłaby to jakaś forma rekompensaty, choć niewielka, oczywiście. On, jak na światłego obywatela przystało, zrobił prezent ZUS-owi i państwu: prawdziwie patriotyczna postawa w czasach, gdy przed płaceniem podatków uciekają do, excusez le mot, Mordowii.