Rozmowa z prof. zw. dr. hab. Idzim Panicem, kierownikiem Zakładu Historii Średniowiecznej Uniwersytetu Śląskiego, laureatem Nagrody im. Karola Miarki w 2011 roku

Na Śląsku jest wiele do odkrycia

Nagroda im. Karola Miarki przyznawana jest osobom, które przyczyniają się do wzbogacania dorobku i kultury naszego regionu. Jak powiedział dyrektor Biblioteki Śląskiej prof. zw. dr hab. Jan Malicki, wyróżnienie trafia do postaci wybitnych, które są doceniane już dziś, ale w przyszłości będą stanowiły „rodzaj fundamentu, na którym nasi następcy będą budować tradycję”.

Prof. zw. dr hab. Idzi Panic – laureat Nagrody im. Karola Miarki w 2011 roku
Prof. zw. dr hab. Idzi Panic – laureat Nagrody im. Karola Miarki w 2011 roku

Skąd u pana profesora smykałka do historii Śląska?

– Muszę zacząć od tego, że badania śląskoznawcze nie są moimi jedynymi zainteresowaniami. Mam trzy zasadnicze działki badawcze, a do habilitacji i profesury doprowadziły mnie studia nad dziejami Europy Środkowej od VIII do X wieku, w tym szczególnie Węgier i Wielkich Moraw. Częściowo zazębiają się one z kwestiami śląskimi, np. w rozpatrywaniu zagadnienia: czy sięgała do nas Wielka Morawa. Ja twierdzę, że skoro wojsko Świętopełka Morawskiego, paląc śląskie grody, nie miało gdzie stacjonować (a mówiąc bardzo żartobliwie – nie miało na wyposażeniu ocieplanych namiotów pneumatycznych), to odpowiedź musi być negatywna. Ostatnia z moich pasji to faktycznie historia Śląska, którą również podzieliłbym na trzy aspekty. Pierwszy problem to osadnictwo, drugi – historia Kościoła i wreszcie losy Śląska Cieszyńskiego, a mówiąc ogólniej, południa historycznego Górnego Śląska – nie tylko Cieszyna, ale też Żor, Rybnika etc.

Dlaczego w badaniach skupia się pan profesor akurat na tej części Śląska?

– Jestem z Wodzisławia-Jedłownika, to jest za miedzą. Moi rodzice mieszkali kilka domów obok rodziców Stasia Oślizły, później najlepszego polskiego stopera. To jedna z najstarszych parafii na Śląsku. Mieszkałem obok drewnianego kościoła z XIII wieku, pod wezwaniem św. Marka ewangelisty i św. Barbary. Chyba właśnie patrzenie na niego oraz wpływ ojca sprawiły, że po wahaniach nad medycyną, ostatecznie wybrałem historię.

Co zainteresowało pana profesora w problematyce osadnictwa w naszym regionie?

– Procesy osadnicze na Śląsku w wielu wypadkach sporo się różniły od analogicznych przemian w innych częściach Polski. Na przykład, przełom kolonizacyjny XIII/ XIV wieku tutaj był oparty głównie o osadnictwo miejscowe, stosunkowo niewielu było przybyszów z ze-wnątrz. To może zaskakiwać, bo np. na Dolnym Śląsku w pasie sudeckim widzimy więcej osadnictwa niemieckiego. Sam byłem zdziwiony, że u nas było go tak mało. Z kolei w XIX wieku mamy do czynienia z rewolucją demograficzną. Jak wcześniej w rodzinach była najczęściej dwójka czy trójka dzieci, tak wówczas liczba potomstwa wynosiła ok. 10–12. Jeśli to przemnożyć choćby przez jedno pokolenie, to oznaczać będzie niesamowity wzrost liczby ludności Górnego Śląska.

A na jakie ciekawostki można się natknąć, badając dzieje śląskiego Kościoła?

– Z dziejów Kościoła interesują mnie szczególnie kwestie organizacyjne, dotyczące podziałów administracyjnych. Jest tutaj niejaki problem ze źródłami, ponieważ na Górnym Śląsku mieliśmy zdecydowanie mniej klasztorów niż na Dolnym – a tam, gdzie są klasztory, tam są źródła. Ciekawą kwestią, która wynika z tych badań, jest zagadnienie reformacji w Cieszynie, czy szerzej – na pobliskich terenach. Dotąd przyjmowało się, że zaczęła się praktycznie dwa, trzy lata po wystąpieniu Lutra, tymczasem ze źródeł wynika jednoznacznie, że stało się to o całe pokolenie później.

Bardzo złożony jest też problem przemocy religijnej – pisząc o szykanowaniu protestantów, zupełnie pomija się prześladowania drugiej strony, które były równie, a czasem nawet bardziej okrutne. Ponadto, zawsze eksponowało się niszczycielski pobyt Lisowczyków na Śląsku w czasie wojny trzydziestoletniej, tymczasem miał on zdecydowanie mniejsze znaczenie niż późniejsza okupacja tych ziem przez wojska siedmiogrodzkie Gabora Bethlena czy też działalność wojsk katolickiej Austrii lub protestanckich krajów niemieckich, Duńczyków oraz Szwedów. Zabawne, że w pracach wielu niemieckich historyków takich aspektów się nie znajdzie – tak jakby przemoc „ich” żołnierzy wobec mieszkańców Śląska była bardziej uprawniona albo mniej bolesna.

W dorobku pana profesora można znaleźć wiele książek dedykowanych dziejom pojedynczych miast i wsi, począwszy od Bielska-Białej i Cieszyna aż po Górki Wielkie. Tak szeroki wachlarz tematyczny publikacji musiał wymagać bardzo obszernej i wnikliwej analizy źródeł.

To prawda. Oprócz szerokiej kwerendy w zbiorach polskich (zwłaszcza w Cieszynie i Wrocławiu), korzystałem z dobrodziejstw archiwów m.in. w Ołomuńcu, Opawie, Pradze, Karwiwie, Bratysławie, Budapeszcie czy Trydencie. Z kolei w Szwecji chciałem znaleźć plany szań-ców jabłonkowskich, które miały chronić Śląsk przed Turkami – Szwedzi wywieźli te doku-menty w czasie wojny trzydziestoletniej. Na bazie źródeł, do których dotarłem, mogę napisać książkę o dziejach nowożytnych praktycznie każdej miejscowości na południu Górnego Śląska. Ale choćby z tej racji, że za rok kończę sześćdziesiąt lat, chciałbym się skupić na moim średniowieczu. Tymczasem same prace nad monografią Cieszyna, powstałą na 1200-lecie miasta, trwały dekadę. Wraz z zespołem bardzo zaangażowanych, świetnie znających źródła ludzi, wśród których byli między innymi prof. Janusz Spyra, dr Wacław Gojniczek i dr Krzysztof Nowak (obaj tuż przed habilitacją), spisaliśmy historię Cieszyna od jego początków do 2010 roku. Podobnie miała się sprawa z czterotomową monografią Bielska: tu wielki wkład wnieśli między innymi profesor Barbara Szczypka-Gwiazda i koledzy z Instytutu Historii, profesorowie – Ryszard Kaczmarek i Sylwester Fertacz; doktorzy – Maciej Fic, Lech Krzyżanowski (przed habilitacją), Jarosław Tomasiewicz, z bielszczan między innymi – „encyklopedie chodzące”, czyli dr Jerzy Polak i Piotr Kenig – ongiś nasi studenci, a także Bożena i Bogusław Chorąży.

Wydał pan profesor także wiele tomów dokumentów łacińskich, niemieckich i czeskich.

– To źródła, które z punktu widzenia historii Śląska są bardzo cenne – bez nich stracilibyśmy ważny fragment wiedzy. Co więcej, mają one charakter jednostkowy, więc gdyby jakaś mysz ją zjadła albo mole przeżarły... Ilość źródeł oczekujących na wydanie jest wciąż ogromna, liczona w dziesiątkach opasłych tomów. Ponieważ gdyby je opublikować, każdorazowo trzeba by je opatrzyć aparatem naukowym, co znacznie zwiększa objętość. Uwzględniając również i to, że źródła muszą być przekazywane odpowiednim językiem, otrzymamy pracę dla całego zespołu badawczego. Trudno o znalezienie wydawcy dla takich publikacji, zwłaszcza że są to źródła o znaczeniu regionalnym a nie centralnym. Stąd wydaję te źródła, które przepracowałem. Podobnie czyni między innymi profesor Kaczmarek czy też doktorzy – Gojniczek i Nowak, i chwała im za to.

Autorzy: Tomasz Okraska
Fotografie: Tomasz Okraska