Niepylak apollo został wpisany na światową listę ochrony, tzw. Konwencji Waszyngtońskiej CITES, która zabrania połowu, zabijania i preparowania zwierząt, ale także handlu i przewozu przez granice. W 1990 roku w Pienińskim Parku Narodowym doliczono się ok. 20 ostatnich osobników tego motyla.
Realizacja projektu związanego z restytucją niepylaka apollo, motyla występującego w Pienińskim Parku Narodowym, rozpoczęła się w 1990 roku z inicjatywy prof. dr. hab. Zbigniewa Witkowskiego z PAN w Krakowie. Kilka lat później wysunięto koncepcję, że temu zagrożonemu gatunkowi szkodzą w Pieninach metale, zawarte w roślinie żywicielskiej. Wtedy też zaproszono dr. hab. Mirosława Nakoniecznego i dr. Andrzeja Kędziorskiego z Katedry Fizjologii Zwierząt i Ekotoksykologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŚ do udziału w programie. Projekt restytucji jest kontynuowany - owady są wciąż monitorowane, a Pieniński Park Narodowy utrzymuje półnaturalną hodowlę niepylaka, która jest zabezpieczeniem dla występujących w naturze osobników. Projekty realizowane na UŚ, związane z restytucją, finansowane były dwukrotnie ze środków ministerialnych.
- Pierwszy z nich był ściśle związany z metalami ciężkimi, w ramach drugiego próbowaliśmy powiązać stan populacji niepylaka i stan zdrowia jego gąsienic z rośliną żywicielską - opowiada doktor Mirosław Nakonieczny. – W wyniku tych badań napisaliśmy pracę przeglądową, dotyczącą ochrony niepylaka apollo w Europie, gatunku występującego także w Azji, na Syberii, aż po rzekę Lenę. Występuje on głównie w wysokich górach - obecnie w wielu masywach górskich w Europie znajdują się jego odrębne podgatunki. Owady nie przelatują z jednego pasma górskiego do drugiego, więc nie krzyżują się i proces różnicowania się gatunku postępuje bardzo szybko.
Wiele wieków temu motyl ten zamieszkiwał w Polsce również na terenach nizinnych, obecnie ma to miejsce tylko w Finlandii i Szwecji. W 1990 roku w Pienińskim Parku Narodowym doliczono się ok. 20 ostatnich osobników niepylaka. Chcąc zachować pieniński podgatunek przy życiu, zebrano poczwarki i starano się uzyskać jak najwięcej motyli, a następnie jaj, poprzez rozmnażanie ich w warunkach hodowli półnaturalnej.
- Po wyjściu z poczwarki samice są bardzo niechętne do lotu - mówi doktor Nakonieczny. - Tymczasem już wtedy owad jest fizjologicznie gotowy do zapłodnienia. Hodowaną samiczkę sadzano zatem na pienińskim piargu na kwiatku, czekano na zalotników... by później zabrać ją ponownie do hodowli. Dzięki takim zabiegom populacja niepylaka wzrosła aż 20-krotnie.
Motyl ten został wpisany na światową listę ochrony, tzw. Konwencji Waszyngtońskiej CITES, która zabrania połowu, zabijania i preparowania zwierząt, ale także handlu i przewozu przez granicę. Jak żubr jest symbolem ochrony kręgowców, tak niepylak pełni tę symboliczną rolę wśród bezkręgowców.
- Każdy owad, którego chcielibyśmy wywieźć za granicę, nawet martwy, musi mieć zezwolenie z Brukseli - mówi doktor Nakonieczny. - Tymczasem my prowadziliśmy badania razem ze Słowakami. Powodowało to zabawne sytuacje - z powodu granicy państwa na Dunajcu musieliśmy czekać kilka miesięcy na zezwolenie przewozu niepylaka na odległość 5 kilometrów w linii prostej.
Badania naukowe dowiodły, że roślina żywicielska kumuluje bardzo dużo metali, szczególnie kadmu. Wydawać by się mogło, że w wysokich partiach pienińskich Trzech Koron jest czysto, jednak również w tamtych rejonach znaleziono ślady tego pierwiastka. Rozchodnik, którym żywią się niepylaki, zawierał 10 razy więcej kadmu niż inne rośliny rosnące na tych terenach.
- Przy niesprzyjających warunkach pogodowych, w Sromowcach, gdzie Dunajec wpływa w wąwóz, występuje smog równie duży, jak w wielkim mieście – to efekt spalania przez mieszkańców śmieci, również tych zawierających kadm, czyli plastiku. Nie był to oczywiście główny powód tego, że gatunek wymierał, raczej przysłowiowy gwóźdź do trumny – tłumaczy doktor Nakonieczny.
W okresie między programami ministerialnymi, naukowcy mogli kontynuować badania korzystając z funduszy uzyskanych z projektu rektorskiego. Dzięki niemu ukazała się też ciekawa praca.
- Skoro rozchodnik kumuluje duże ilości metalu i w dodatku jako rośliny żywicielskiej jest go mało, zadaliśmy sobie pytanie - czy niepylak będzie chciał jeść coś innego? - mówi doktor Nakonieczny. - Zaczęliśmy mu więc „proponować” inne rośliny z tej samej grupy. Nasz motyl okazał się jednak bardzo wybrednym monofagiem i dobrze rozwijał się tylko na pienińskim rozchodniku.
Badania realizowane w ramach drugiego projektu służyły określeniu, jakie ilości produkowanych przez roślinę związków toksycznych pochłania niepylak. Zauważono, że gąsienica zjada roślinkę tylko w 10, 15 procentach, po czym szuka następnej.
- Wiele roślin w odpowiedzi na zgryzanie produkuje związki toksyczne - albo podwyższa poziom istniejących, albo wytwarza nowe. Jest to ich forma obrony -wyjaśnia doktor Nakonieczny. - Nasze metody badawcze nie pozwoliły jednak odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, jakie ilości związków produkuje rozchodnik podczas jego zjadania. Naszym chemikom, mimo usilnych starań, nie udało się wyekstrahować z tej rośliny wszystkich interesujących nas związków.
W tej chwili przy zamku w Czorsztynie widnieje specjalna tablica informująca, że w tym miejscu można zobaczyć niepylaka. Większość motyli żyje jednak w bardziej niedostępnych częściach Pienin, gdzie nie ma szlaków turystycznych. Ochrona prawna nie powstrzymała kolekcjonerów tego gatunku, którzy również przyczynili się do jego wymierania.
- Wciąż rozpowszechniony jest nielegalny handel niepylakami, w Europie większość populacji wymarła. Motyla chroni się nie tylko ze względu na rzadkość występowania, ale też piękno. Jego lot jest powolny, majestatyczny, a sam niepylak jest duży, ozdobiony wielkimi czerwonymi plamami. Właśnie powolny lot zaszkodził mu jeśli chodzi o połów: stosunkowo łatwo go złapać - podsumowuje doktor Nakonieczny. - Dlatego wprowadzono niepylaka na listę CITES, aby ukrócić handel. Kłusowników powinny odstraszać również bardzo wysokie kary pieniężne.