Rozgrzeszamy się kupując energooszczędne żarówki i segregując śmieci, a równocześnie nabywamy wiele produktów zbędnych, w dodatku pochodzących z daleka, nie zdając sobie sprawy z tego, że ich sprowadzenie oznacza ogromny koszt ekologiczny.
- Określenia takie, jak ekologia, ekolog czy ekologiczny są często używane w języku potocznym w sposób nieprecyzyjny. Co zatem tak naprawdę oznaczają te pojęcia?
- Rzeczywiście popularne znaczenie terminu "ekologia" nieco różni się od znaczenia prawdziwego, bywa też często nadużywane. Przywykliśmy do tego, że ekologiczne znaczy "zdrowe". Tymczasem ekologia to nauka zajmująca się zależnościami pomiędzy organizmami a ich środowiskiem, zaś ekolog jest naukowcem badającym te zależności. W społecznej świadomości ekologia często jest utożsamiana z ochroną przyrody, a ekolog z osobą, która walczy lub aktywnie działa na rzecz ochrony środowiska. W tym kontekście precyzyjniej jest mówić o aktywiście ekologicznym niż o ekologu. Ja sam uważam siebie za aktywistę ekologicznego, gdyż z wykształcenia jestem psychologiem, czyli w sensie naukowym z ekologią mam niewiele wspólnego. Ale nawet w psychologii, jako dyscyplinie naukowej, od jakiegoś czasu mówi się o podejściu ekologicznym. Ekologia jest zatem rodzajem paradygmatu, który "pasuje" do różnych dyscyplin naukowych.
- Jest to też termin bardzo modny. Często słyszymy o ekologicznych jajkach czy marchewce...
- Ja widziałem nawet ekologiczną wódkę. W handlu wszystko może być ekologiczne, począwszy od pralni chemicznych, a skończywszy na domach. Firmy, które używają tego określenia, robią to ze względu na strategię marketingową, bo termin ten wskazuje na coś, co się ludziom dobrze kojarzy. Oznacza, że dany produkt jest zdrowy, przyjazny lub korzystny dla naszego organizmu. Oczywiście najczęściej jest to ewidentne nadużycie. Dlatego musimy bronić się przed zalewem takich informacji, czytać uważnie etykiety, bo tzw. ekologiczne produkty mogą posiadać wiele szkodliwych substancji. W tym momencie na myśl przychodzą mi sklepy z tzw. zdrową żywnością. Na Zachodzie tego typu placówki sprzedają tzw. produkty organiczne. Teoretycznie chodzi o to, że żywność została wyprodukowana w sposób środowiskowo czysty: bez użycia nawozów sztucznych czy modyfikacji genetycznych. Ale z ekologicznego punktu widzenia, związanego z perspektywą wzajemnych zależności, jeżeli na półce znajduje się np. olej sojowy, który przyleciał z Japonii, to fakt ten stoi w sprzeczności z ekologicznym szyldem sklepu. Dlaczego? Ponieważ pomimo dobrej jakości produktu i dobroczynnego wpływu na zdrowie, energia wyprodukowana i zużyta na przewiezienie go do Polski wpływa negatywnie na środowisko. Podam inny przykład. Jeśli w domu wymienimy wszystkie żarówki na energooszczędne, a dwa razy w roku kupimy egzotyczne owoce, to efekt ekologiczny po prostu się zeruje. To tak, jakby w ogóle nie wymieniać żarówek. Koszt ekologiczny przywiezienia do naszego kraju owoców jest ogromny, składają się na niego np. zużyta energia czy dwutlenek węgla wytworzony podczas transportu. Ludzie często nie są tego świadomi. Zatem, w tym wypadku, ekologicznym zachowaniem jest kupowanie takich produktów, które zostały wytworzone w naszym kraju, a nawet regionie.
- Czyli okazuje się, że wiele naszych poczynań, które myślimy, że są ekologiczne z ekologią niewiele mają wspólnego? Co zatem jeszcze powinniśmy robić, aby działać na korzyść środowiska?
- Oczywiście segregacja śmieci czy używanie podczas zakupów toreb wielokrotnego użytku to ważne proekologiczne działania. Najważniejsze jednak są same zakupy. Po pierwsze, ważne jest, co kupujemy. Podstawową wskazówką jest kupowanie produktów jak najmniej przetworzonych (lepiej warzywo niż gotową sałatkę, ziarno a nie pasztet sojowy) oraz jak najbardziej lokalnych. W naszym przypadku lepiej jest kupować masło pochodzące z okolic Kielecczyzny niż Mazur. Po drugie, ważne jest... ograniczenie samych zakupów. Nie mówię tu o takich produktach, jak chleb, masło czy owoce. Mam na myśli nasze konsumpcyjne rozpasanie. Kupujemy coraz więcej rzeczy utożsamianych bardziej z luksusem niż podstawowymi potrzebami życiowymi, i to z takiego powodu, że dany produkt jest lepszy od tego, który już mamy, a nie dlatego, że go nie posiadamy w ogóle. Mówię tu o telefonach komórkowych, telewizorach, komputerach, sprzęcie grającym, aparatach fotograficznych czy samochodach. Zazwyczaj wymieniamy je co kilka lat, ostatnio coraz częściej. Jesteśmy łasi na to, co nowe. Wprawdzie kupujemy energooszczędny monitor, ale koszt jego wyprodukowania znacznie bardziej obciąża środowisko, niż ten stary, który dodatkowo częstokroć wyrzucamy na śmietnik. Działamy w myśl zasady "lepsze jest wrogiem dobrego".
Chciałbym w tym miejscu wspomnieć jeszcze o tegorocznej pokojowej nagrodzie Nobla, którą dostał Al Gore i Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatycznych. Al Gore w ostatnim czasie dał się poznać jako obrońca środowiska. Głośne stały się: wydana przez niego w 2006 r. książka i jego osobisty udział w filmie dokumentalnym pt. Niewygodna prawda (Unconvenient Truth), gdzie wskazał na zagrożenia wynikające z procesów ocieplania klimatu w wyniku działalności człowieka. Al Gore twierdzi, że powinniśmy kupować produkty bardziej ekologiczne. Jednak nie mówi całej prawdy, co zrozumiałe - jest politykiem. Wyborcy nie lubią, gdy się im coś zabiera, ogranicza lub wskazuje na konieczność zrezygnowania z czegoś. Hasło "musicie konsumować mniej" jest bardzo radykalne, zagrażające gospodarce, a zatem nie istnieje dla polityków. Natomiast naukowcy biorący udział w Międzyrządowym Panelu już nie mają takich oporów. Podstawowy wniosek płynący z ich raportu jest jasny i czytelny. Przede wszystkim, aby zahamować zmiany klimatyczne musimy powstrzymać własną żarłoczność.
- Czy rzeczywiście zmiany klimatyczne postępują w tak szybkim tempie, jak to słyszymy w mediach? I czy prawdą jest, że niekoniecznie owe zmiany wynikają z działalności człowieka, gdyż w historii naszej planety często zdarzały się okresy znacznych ociepleń klimatycznych? A może prawda leży po środku?
- Nie. Prawda leży dokładnie po jednej stronie. Muszę tu powrócić do wspomnianego filmu Al'a Gore'a Niewygodna prawda. Tam pojawił się ten wątek. Przytaczane są w nim badania analizujące ponad dziewięćset artykułów naukowych dotyczących zmian klimatycznych. Al Gore zadaje pytanie, jaki procent tych artykułów zajmują te, które wykazują, iż zmiany klimatyczne nie wynikają z działalności człowieka. Okazuje się, że żaden naukowiec w żadnym artykule naukowym (nie popularno-naukowym!) opublikowanym w prestiżowych czasopismach nie napisał, iż zmiany klimatyczne nie wynikają z działalności człowieka. Następnie Al Gore poddał analizie pisma popularno-naukowe i tzw. prasę codzienną. Okazało się, że tego typu twierdzenia pojawiają się w ok. pięćdziesięciu procent artykułów. Prawdą jest, że zmiany klimatyczne są cykliczne, jednak nigdy nie miały takiego charakteru jak obecnie. Naukowcy z Panelu Międzyrządowego wyraźnie stwierdzili, że za owe zmiany w ponad dziewięćdziesięciu procentach odpowiadają ludzie.
- Czy w ostatnich latach możemy zaobserwować wyraźne zmiany sytuacji ekologicznej w Polsce?
- Polska jest przykładem kraju, w którym te zmiany rzeczywiście poszły w dobrym kierunku. Ważny jest jednak ich kontekst. Mamy na pewno czystszą wodę, powietrze i gleby niż dwadzieścia lat temu. Jednak wynika to w znacznym stopniu z transformacji, jaką Polska przeszła po 90. roku. Początkowo wiązała się ona z recesją, gdy cały system gospodarczy poprzedniej epoki zawalił się. Upadły duże fabryki, najwięksi truciciele. A zatem zmiana ta nie była efektem wprowadzenia jakiejś restrykcyjnej polityki proekologicznej. Dopiero obecnie realizowane są różnego rodzaju programy prośrodowiskowe.
Niestety, od 2000 roku obserwuje się tendencję wzrostową emisji dwutlenku węgla, podczas gdy kraje europejskie robią już wiele, by ją zredukować. Są różne hipotezy, dlaczego tak się dzieje. Jedna z nich wskazuje, iż za taki stan rzeczy odpowiedzialne są przede wszystkim Chiny i Indie - dwa ogromne kraje, niezwykle dynamicznie rozwijające się i potrzebujące ogromnych ilości energii do swojego rozwoju. Energia w tych krajach produkowana jest głównie w elektrowniach opalanych węglem. Drugą hipotezą jest teoria, iż wielkie ilości dwutlenku węgla są magazynowane przez oceany. Naukowcy uważają, że te ogromne zbiorniki potrafią zmagazynować tylko określoną ilość dwutlenku węgla, a od 2000 roku zdolność do magazynowania stopniowo się zmniejsza. Wygląda na to, że wody oceanów nie są już w stanie więcej go związać, stąd coraz większe jego ilości znajdują się w powietrzu.
Gdy mówimy o sytuacji w Polsce, powinniśmy jednak pamiętać o sytuacji globalnej. Bo wszystkie zjawiska i procesy zachodzące w przyrodzie nie uznają granic. Możemy się cieszyć, że w Polsce jest lepiej, ale zła i wciąż pogarszająca się sytuacja Ziemi nie napawa optymizmem. Zresztą raporty dotyczące najbliższej przyszłości w naszym kraju też są alarmujące. Na przykład wszystko wskazuje na to, że w niedalekiej przyszłości wymrą lasy iglaste. Już w tej chwili możemy obserwować dramatyczną sytuację w Beskidzie Śląskim, gdzie umierają lasy świerkowe.
Podsumowując, jeśli nie opanujemy naszej żarłoczności, czekają nas bardzo poważne konsekwencje środowiskowe, które bezpośrednio i pośrednio zagrażają ludziom.
ROZMAWIAŁA
AGNIESZKA SIKORA
Jeśli wszyscy konsumowaliby Angola 0,5 Chiny/Egipt 0,8 Polska 2,0 Japonia 2,6 Francja 2,8 USA 5,0 Zjednoczone Emiraty Arabskie 5,5 |
"Prognoza ostrzegawcza zmian środowiskowych warunków życia człowieka w Polsce na początku XXI wieku" - raport Komitetu Naukowego "Człowiek i Środowisko" przy prezydium PAN PROGNOZA DLA POLSKI
|