Ten dzień jest nobilitacją mojego środowiska - podkreślał po uroczystości, na spotkaniu z dziennikarzami wzruszony aktor - jest wielkim świętem teatru polskiego, wydarzeniem szczególnym przede wszystkim dla artystów mojego pokolenia, którzy ciągle jeszcze mają nadzieję, że ich "bycie" w sztuce wiąże się z pewną misją.
Szacownego Doktoranta nie trzeba nikomu przedstawiać: "Jerzy Stuhr i wszystko jasne!" - napisał w swojej recenzji, pozwalając sobie na dowcipną trawestację znanej maksymy, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, prof. Jerzy Woźniak. "Jako aktor - stwierdził drugi znakomity recenzent prof. Krzysztof Zanussi - Stuhr jest klasykiem i ulubieńcem publiczności, funkcjonuje w wyobraźni masowej. Jest człowiekiem obecnym na rynku i w obszarze kultury wysokiej. Już to czyni zeń człowieka niezwykłego i wyjątkowo popularnego".
- Ten dzień jest nobilitacją mojego środowiska - podkreślał po uroczystości, na spotkaniu z dziennikarzami wzruszony Jerzy Stuhr - jest wielkim świętem teatru polskiego, wydarzeniem szczególnym przede wszystkim dla artystów mojego pokolenia, którzy ciągle jeszcze mają nadzieję, że ich "bycie" w sztuce wiąże się z pewną misją.
Artyście poczucie misji towarzyszy nieustannie, a zrodziło się już we wczesnej młodości, po obejrzeniu sławnej inscenizacji Mickiewiczowskich "Dziadów" w 1968 roku. Po raz pierwszy, pomyślał wówczas o tym, jak ogromną siłę może mieć aktor w akcie nie tylko twórczym, ale i obywatelskim oraz jak ważny jest "niepokój twórczy" i ciągłe poszukiwanie nowych rozwiązań artystycznych.
Najbardziej wyjątkową chwilą uroczystości okazał się wykład samego Doktoranta (który wyraził życzenie "tym razem przemówić własnym tekstem") bardzo intymny, pełen osobistych przemyśleń i sentymentalnych reminiscencji. Była to swoista "podróż od początkówÓ (życia, twórczości, spotkań z drugim człowiekiem) do "chwili obecnego trwania"; garść wyjątkowych refleksji wypowiadanych przez człowieka spełnionego, świadomego, który uchwycił istotę i sens swojego "bycia" w świecie.
- Kiedy słuchałem laudacji i mojego życiorysu - wszystko gdzieś ulatywało, wirowało mi przed oczyma - zaczął swoją wypowiedź Jerzy Stuhr - dziękuję szanowny rektorze, że ta impreza odbywa się właśnie w teatrze, bo tu jestem na swoim miejscu, tutaj jestem sobą. Stałem się widzem swojego życia. Aktorzy też są dziś wyjątkowi: jest ze mną moja rodzina, najbliżsi, koledzy, z którymi podjąłem trud budowy teatru: Jerzy Trela, Filip Bajon, Mikołaj Grabowski, Jerzy Fedorowicz. Jakżeż to dziwna widownia! Widownia mojego życia! Jestem też w pierwszym miejscu pracy mojego ojca, który w roku 1947 przyjechał ze mną, dwumiesięcznym malcem do Katowic - powiedział w dalszej części wykładu artysta - mieszkaliśmy niedaleko tego teatru, przy ulicy Warszawskiej...
Trudno nie zauważyć, że artysta odczuwa szczególną więź z ziemią śląską, od 10 lat wykłada na Wydziale Radia i Telewizji UŚ, tu ma wielu przyjaciół, a sam mówił o tej więzi w kategoriach pewnego systemu wartości kluczowych: - Gdzieś cały czas znajduję się w tym śląskim kręgu (...) Jestem bardzo na śląskie cechy wyczulony, choćby na tę śląską zgrzebność, skromność i czystość. Noszę to w sobie od dzieciństwa.
Listy z gratulacjami przesłały Szacownemu Doktorantowi władze największych polskich uczelni wyższych, a osobiście gratulacje i wyrazy uznania złożyli m.in.: wojewoda śląski dr Tomasz Pietrzykowski, dziekan Wydziału Radia i Telewizji UŚ dr hab. Krystyna Doktorowicz, dziekan PWST im. L. Solskiego w Krakowie (gdzie Jerzy Stuhr pełni funkcję rektora) prof. Agnieszka Mandat, a także przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, członek orszaku senackiego prof. dr hab. inż. Tadeusz Luty, który swoje wystąpienie zaczął od dowcipnej uwagi: - Czy można sobie odmówić wystąpienia na deskach teatru razem z Jerzym Stuhrem i to nie tylko w roli statysty?
Dodatkowym przesłaniem uroczystości była również refleksja na temat konieczności współpracy środowisk uniwersyteckich z ludźmi sztuki (przez duże S) i kultury, współpracy, która mogłaby ocalić prawdziwe wartości, stanowiące od zawsze istotę elitarności tych dwu środowisk, przed zalewem tandety blichtrowego świata konsumpcji i komercji.
- Ta impreza jest przepiękną definicją idei uniwersytetu - uniwersytetu jako zwierciadła kultury wysokiej - zauważył w swojej mowie gratulacyjnej prof. Tadeusz Luty.
Uroczystość przebiegała w atmosferze pewnej niezwykłości i magii. I nie wiadomo, czy sprawił to unoszący się nad widownią "Duch" Kieślowskiego, kilkakrotnie przywołany przez Szacownego Doktoranta, czy sam Doktorant zaczarował teatr swoją charyzmą i Szekspirowskim kunsztem opowiadania o świecie. A może po prostu zadziałała magia teatru - wielkiej metafory życia, które warto szlachetnie reżyserować, obsadzając siebie czasem w roli głównej...?