Uroczystość, której mam zaszczyt i przyjemność przewodniczyć wywodzi się z szesnastowiecznej tradycji nadawania stopnia akademickiego przez cesarza lub jego palatynów. Osoby w ten sposób mianowane, czyli doctores honoris causa były w środowisku uniwersyteckim znacznie mniej poważane od doktorów, którzy otrzymywali swój stopień na drodze normalnej kariery akademickiej. Dzisiaj jest inaczej. Godność doktora honoris causa jest bowiem najbardziej zaszczytnym wyróżnieniem nadawanym przez wyższe uczelnie osobom nadzwyczajnie zasłużonym dla nauki, kultury, sztuki i życia publicznego.
Uniwersytet nadając godność doktora honorowego kieruje się wewnętrzną potrzebą wyeksponowania wybitnych postaci, których działalność i osiągnięcia wpisują się w kanon wyznawanych przez niego wartości. Jest w tym chęć zwrócenia uwagi szerszej publiczności na istnienie rzeczywistych autorytetów, biorących się z ich przełomowych dokonań o wymiarze uniwersalnym i ponadczasowym. Studentom wskazujemy je jako wzorce godne naśladowania. Jest to szczególnie ważne w naszych czasach pełnych kwasi autorytetów, zwanych idolami, marketingowo wykreowanych na potrzeby doraźnego sukcesu komercyjnego. W krótkim czasie zastępowanych innymi, lepiej schlebiającymi szybkozmiennym gustom pospolitym. Uniwersytet nie znosi sztuczności i odrzuca efemerydy. Sam będąc instytucją zamierzoną na wielowiekowe trwanie nie akceptuje tego, co ulotne, nie niosące trwałych wartości. Nagradza natomiast osiągnięcia będące zaczynem nowego twórczego działania, stymulujące dążenia do kolejnych wielkich oraz trwałych dokonań.
Jest także bardziej pragmatyczny aspekt nadawania godności doktora honorowego. Uniwersytet nadając ją ubogaca siebie przyjmując do swojego grona, w wymiarze symbolicznym rzecz jasna, osobę, której osiągnięcia są nadzwyczajnej rangi i wytrzymały próbę czasu. Mamy tutaj do czynienia z nobilitacją wzajemną. Doktorant przyjmując godność akceptuje tym samym powagę nagradzającego go uniwersytetu, a tenże kąpie się w blasku chwały Dostojnego Doktoranta.
Uniwersytet Śląski niezbyt jest hojny w nadawaniu najwyższej godności akademickiej, starając się nie narażać osób nią obdarzonych na utratę niezbędnej ekskluzywności, a samej godności na dewaluację. Senat Śląskiej Wszechnicy starannie ważył i waży racje za przyznaniem doktoratu honorowego. Stąd w swojej niespełna czterdziestoletniej historii Uniwersytet Śląski tylko 34 razy nadawał doktoraty honorowe. Za to w poczcie dotychczasowych doktorów honorowych naszej Uczelni znalazły się takie znakomitości, jak Eugenie Ionesco, Josif Brodski, Richard Pipes, Stanisław Barańczak, Ryszard Kapuściński, Jacques Derrida, Tadeusz Różewicz czy Józef Szajna, żeby wymienić tylko niektórych. Ostatnim uhonorowanym jest laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki Georg Bednorz. Dzisiaj do grona dostojnych doktorów honorowych Uniwersytetu Śląskiego dołącza wielki artysta i twórca Pan Profesor Jerzy Stuhr.
Podkreślam "twórca", gdyż mam w pamięci wątpliwości Dostojnego Doktoranta, ujawnione nam w czasie pamiętnego wieczoru akademickiego w Uniwersytecie Śląskim 3 grudnia 2003 roku, kiedy to otoczony tłumem słuchaczy zastanawiał się czy jako aktor zasługuje na miano twórcy na równi z pisarzem, malarzem i kompozytorem, czy raczej jest tylko odtwórcą tego, co stworzyli inni. Każdy, kto oglądał sceniczne i filmowe kreacje aktorskie Jerzego Stuhra pozbawiony jest cienia wątpliwości, że ma do czynienia z twórcą ról tylko jemu właściwych. Można być twórcą idei, teorii naukowej, ale także twórcą wyrażania uczuć i głębokich myśli, jakim jest Jerzy Stuhr.
Uniwersytet Śląski honoruje osobowość wszechstronną i wielowymiarową, wybitnego twórcę o międzynarodowej sławie, ale także znakomitego nauczyciela akademickiego, prawdziwego mistrza, któremu wiele do zawdzięczenia mają studenci naszego Wydziału Radia i Telewizji. Z radością wpisujemy w poczet członków naszej wspólnoty akademickiej Pana Profesora Jerzego Stuhra.
Janusz Janeczek
Rektor Uniwersytetu Śląskiego
w Katowicach