Wolę rozmawiać z dziećmi, bo można mieć nadzieję,
że wyrosną z nich istoty rozumne; ale ci, co już wyrośli
- Boże, zmiłuj się nade mną!
- Sören Kierkegaard, Albo-albo
1.Niepokój i ciekawość
Na początek przypomnijmy, iż już w XVII wieku Pascal utrzymywał, iż człowiek jest bytem niespokojnym, gnanym przez niezaspokojoną ciekawość, a zatem skazanym na utrudzenie wymierne nieuciszonym niepokojem. Dwieście lat później wielki mędrzec Friedrich Nietzsche, kontynuując z innych zupełnie powodów tę refleksję, pisał: im dalej na Zachód, ruchliwość nowoczesna wzrasta coraz bardziej... Nigdy ludzie czynni, to znaczy ludzie niespokojni nie mieli większego znaczenia. Dlatego do koniecznych poprawek, które należy przeprowadzić w charakterze ludzkości trzeba zaliczyć wzmocnienie w wielkiej mierze pierwiastku medytacyjnego1. Radził nam też surowo, iż kto nie ma dwóch trzecich dnia dla siebie jest niewolnikiem, choćby był nie wiadomo czym: politykiem, kupcem, urzędnikiem, czy uczonym2.
2.Zmęczenie i wyczerpanie
Aby należycie osądzić ową krytykę człowieka Zachodu wprowadźmy najpierw rozróżnienie między zmęczeniem a wyczerpaniem. Pierwsze oznaczałoby to, iż została mi jeszcze pewna reszta sił, które spowodują, iż będę mógł się odrodzić, rozpocząć wszystko na nowo, choćby "tym wszystkim" był jedynie następny dzień. Wyczerpanie pozbawia mnie tej nadziei. W doświadczeniu wyczerpania jestem człowiekiem już bez tej "reszty", jestem "bez reszty" człowiekiem, to znaczy jestem pozbawiony wszelkiego oparcia w czymś, co przekraczałoby moją rzeczywistość. Jestem tylko ja, ja, który nic nie znaczę, i "oni", którzy chcą mnie zwalczyć i pokonać. Poza mną nie ma niczego, co wspierałoby mnie i moje wysiłki, ale i to wsparcie jest teoretyczne, bowiem przecież jestem wszelkich sił pozbawiony. W tej jedynie dostępnej mi rzeczywistości jestem "pusty". Wyczerpany do końca, wydrążony, pozbawiony wszystkiego, tak, iż pozostaję sobą tylko na tyle, aby stwierdzić, iż jestem bez sił, bez energii, bez woli, że w istocie mnie nie ma. Simone Weil doświadcza tego stanu wychodząc z fabryki Renault: ...siadam na brzegu, na kamieniu, ponura, wyczerpana, z sercem ściśniętym bezsilną wściekłością, z poczuciem, że opuściła mnie cała moja siła życiowa; zastanawiam się, czy gdybym była skazana na to życie, mogłabym co dzień przechodzić przez Sekwanę i nie skoczyć do niej któregoś dnia3. Prawie nie istnieję; jestem tylko w takim stopniu, aby wyznać swoją nieobecność. Słowa rozbrzmiewają we mnie, grzechocząc jak kamienie w pustym garnku. Nic dziwnego, przecież jestem "pusty", "wyczerpany"; jestem bez źródła, bez ożywczej studni, przy której wieczorami spotykają się ludzie. Źródło moich sił wyczerpało się. Pisze Kierkegaard w Diapsalmatach: Mnie nie zależy na niczym. Nie chcę jeździć konno, za dużo ruchu; nie chcę chodzić - to mnie męczy; nie chcę się położyć, bo albo trzeba tak trwać, a tego nie chcę, albo trzeba wstać na nogi, a tego także nie chcę. Summa summarum: nie zależy mi na niczym4.Zmęczenie jest wynikiem tego, że człowiekowi zależy na wszystkim; człowiekowi wyczerpanemu nie zależy na niczym, prócz - by może - niego samego.
3.Zmęczenie i praca
Czytamy u św. Jana (9.4): Musimy wykonywać dzieła tego, który mnie posłał, póki dzień jest; nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać. Pojawia się zatem konieczność "końca dnia", zaprzestania pracy, odcięcia się od działania własnego i działania innych jest przypomnieniem granicy eschatologicznej; tak rozumiemy Wielkanoc - oto Bóg ukazuje się po to, aby przerwać rutynę ludzkiego dnia. Zgorszenie nie polega na dopuszczeniu pracy w niedzielę, lecz na rozciągnięciu sfery pracy w nieskończoność. W rezultacie wszystko jawi się nam jako praca (produkowanie, zarówno jak kupowanie); nie chcemy pozwolić sobie na moment choćby odpoczynku, wieczność bez zajęcia jawi się nam jako nudna i nieatrakcyjna. Nawet niepracowanie jest pracą i wymaga nadzoru administracyjnego; przypomnijmy, iż we Francji istnieje ministerstwo czasu wolnego (loisir).
Zmęczenie, o czym często zapominamy wiąże się z limitem nałożonym na pracę. Pisze Karl Barth, że nazwanie kogoś niestrudzonym w pracy jest dwuznacznym komplementem, bowiem zakłada brak zharmonizowania między ideą pracy jako powołania człowieka, a nadmiernym zadufaniem w pracy własnej. Pracoholizm jest takim właśnie zakłóceniem. Stąd zmęczenie może być uznane za zbawczy znak granicy i niezbędnego kresu pracy. Pracujemy jako osoby śmiertelne, które pewnego dnia umrą, a to oznacza, że powinniśmy i musimy powstrzymać się od pracy5. Odpoczynek nie jest stanem usytuowanym na zewnątrz sfery pracy, lecz stanowi jej stadium. To mądre, spokojne i potrzebne przypomnienie śmierci w świecie, który chce być wiecznie młody i żywy. Zmęczenie jest zmarszczką, bruzdą pojawiającą się na twarzy, fałdą czasu, której nie wygładzam nerwowo operacją plastyczną.
Zmęczenie oznacza także oderwanie się od sztucznie wykreślonych ram chronologii i odkrycie właściwej nam miary i rytmu czasu, bowiem aby odegrać swoją rolę wypoczynek musi nadejść w stosownej chwili; spóźniony, będzie jedynie czasem zakażonym pracą, a zatem będzie należał do sfery wyczerpania. Simone Weil trafnie zauważa bolesny paradoks wypoczynku w świecie zmechanizowanej pracy. Jest to wypoczynek, który nadchodzi za późno, wypoczynek, który sam jest już jakby zmęczony i spracowany. Co do wolnego czasu, teoretycznie mam go dość dużo przy ośmiogodzinnym dniu pracy: w praktyce jest wypełniony zmęczeniem, które dochodzi często do otępienia6.
Podobnie Nietzsche kiedy wypomina ludziom czynnym to, iż bez reszty oddają się profesjonalnemu działaniu, a zatem pozwalają na to, aby ich zawód zagarnął i zniszczył ich indywidualność: Ludzie czynni toczą się jak toczy się kamień, zgodnie z bezmyślnymi prawami mechaniki...Nie trzeba pytać zbierającego złoto bankiera o cel jego nieustającej działalności: jest ona nierozumna7. Oto prawdziwe niebezpieczeństwo pełnego utożsamienia się z wypełnianą profesją: "mechanika" mojego działania zostaje całkowicie podporządkowana czynnościom zawodowym służącym zawodowym celom, które wcześniej, czy później najczęściej okazują się "nierozumne". Nierozumność owa polega zaś na tym, że cele te usuwają z mojego pola widzenia całe bogactwo innych zadań tworzących mozaikę rzeczywistości. Gdy na pytanie kim jest, człowiek bez wahania odpowiada nazwą swojego zawodu, niebezpieczny to symptom i czas, by zastanowił się nad sobą. Błogosławieni, którzy nie wiedzą kim są; wyczerpanie jeszcze nie majaczy na horyzoncie ich życia.
4. Radość i zmęczenie
Co jest odpowiednikiem zmęczenia? Skłanialibyśmy się ku odpowiedzi, iż euforia związana z powodzeniem naszych wysiłków. Odczucie, że warto było się męczyć, bowiem starania te zostały sowicie okupione zyskiem, sukcesem, powodzeniem. Tymczasem trzeba rozważyć inną odpowiedź: może nagrodą okupującą zmęczenie nie jest euforia wynagrodzenia i uznania, które są dowodem na to, że wynieśliśmy się ponad przeciętną miarę i ponad innych, lecz przeciwnie - że nagrodą za zmęczenie jest właśnie zbawienie codzienności i przywrócenie miary. Odpowiednikiem zmęczenia było by wtedy przesączenie codzienności światłem właściwego jej spokojnego sensu. Pisze Simone Weil, Radości stanowiące odpowiednik zmęczenia. (...) Jeść, wypocząć, zażyć niedzielnych przyjemności... Ale nie pieniądze8.
Problemem jest nie tyle samo zmęczenie, czy wyczerpanie, ale sposób z niego wychodzenia - pytanie brzmi: ku czemu wychodzimy ze zmęczenia? Czy ku działaniu, które musi za wszelką cenę przynieść efekty, czy też ku pracy, która niekoniecznie musi zważać na te efekty. Simone Weil radzi, iż trzeba Działać wyrzekając się owoców działania9. Oto czym jeszcze różni się zmęczenie od wyczerpania: to, co jest udręką człowieka wypalonego, to nieustanne zamrażanie wszelkich prób działania pytaniem "i co z tego?". Taka wątpliwość nigdy nie przedstawia się zmęczonemu, który każdego dnia na nowo podejmuje swoje wysiłki nie dlatego, iż stanowią one ugruntowaną rutynę, lecz dlatego, że zadanie, które mają wykonać jest ICH działaniem i bez tej pracy nie byliby sobą. Sándor Márai pisze: Co zatem jest twoje, co to takiego, czego bogowie nie mogą ci odebrać? Twoja jest tylko praca. Ta praca, która nie oczekuje nagrody, ani laurów, ani chwały u potomności... Tylko zmęczenie jest twoje, pot i poświęcenie10.
5. Zmęczenie, dar, dług
Jest jeszcze jedna istotna różnica między dwoma rodzajami doświadczenia kresu sił. Nie odczuwam sprzeciwu wobec zmęczenia; powoduje ono to, że raczej poddaję mu się z pewną satysfakcją - przymykam oczy i niknę w jakiejś odnawiającej moje siły ciemności. Zmęczenie godzi mnie ze światem. Współczesny filozof francuski Roger-Pol Droit radzi, aby nie sprzeciwiać się uczuciu zmęczenia, nie stawać - jak pisze - dęba, nie traktować je jako przeszkody (a tak właśnie dzieje się w doznaniu wyczerpania), lecz by towarzyszyć mu i traktując jako instrument nawigacyjny rozpoznawać swoje nowe możliwości11.
Wyczerpaniu odmówiona jest taka łaska, gdyż doświadczając go buntuję się przeciwko niemu, uważając, iż pozbawia mnie jakiegoś zysku, powodzenia, bo to przez nie tracę Bóg wie jaką korzyść, która mi się należy. Wyczerpanie ustanawia między mną a światem relację żalu i pretensji. Dlatego mogę podźwignąć się ze stanu zmęczenia, natomiast wyczerpanie jest stanem przewlekłej choroby polegającym na nieustannym sprzeciwie i pretensji wobec wszystkiego, co jest, a co w moim rozumieniu zwraca się z definicji zawsze przeciwko mnie. Bohater głośnej powieści Doroty Masłowskiej Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną przedstawi się na samym początku jako człowiek doszczętnie wyczerpany - Ognia nie mam. Gdyż jestem wypalony. I chcę teraz umrzeć, a dalej ukaże cały bogaty syndrom wyczerpania opowiadając o swojej dziewczynie, typowej przedstawicielce blokersów, która Być może nie ma w życiu najlepiej, od początku odrzucana, wpuszczana wiecznie w maliny przez rząd, przez państwo, bez szans na perspektywy12. Gdy jestem wyczerpany praca jawi mi się nie jak życie, lecz jak śmierć, bowiem jest działaniem bez bodźców. Pisze Simone Weil: Praca jest jak śmierć. Trzeba przejść przez śmierć. Trzeba zostać zabitym, doznać na sobie siły ciążenia świata... Praca jest jak śmierć, jeżeli brak jej bodźców. Działać wyrzekając się owoców działania13.
W ten sposób dwa rodzaje zmęczenia wydają się odpowiadać dwom wizjom naszego życia: pierwsza ujmuje naszą egzystencję jako przyrastający dar; im więcej daję z siebie, im bardziej jestem zmęczony, tym większa moja radość i satysfakcja z życia. Drugie spojrzenie ogarnia życie jako dług obciążony koniecznością spłaty wraz z odsetkami; im więcej spłacam, tym więcej mam do zapłaty, popadam w coraz większe zadłużenie, z którego nie ma wyjścia. Nasz los każe nam oscylować między tymi dwoma biegunami - daru i długu.
6. (P)otępienie
Dziwne losy myśli religijnej we współczesnej rzeczywistości. W dzisiejszym świecie nastąpiło osobliwe zjawisko: potępienie nie następuje w wyniku orzeczenia jakiejś nadzwyczajnej, nad-ludzkiej, czy nawet nie-ludzkiej instancji; nie mamy do czynienia z spektaklem potępienia, w którym wali się niebo, szaleją żywioły, wśród których rozbrzmiewają jęki nieszczęśników - jak na obrazie Hansa Memlinga - spadających w otchłań. Nastąpił proces uzwyczajnienia potępienia; przyjęło ono kształt codziennego bytowania, przestało się odróżniać od materii wypełniającej nasz dzień codzienny. T. S. Eliot pisał, iż świat nie kończy się już hukiem, lecz skamleniem. Cywilizacja Zachodu nader skutecznie wykorzystała siły mimikry i mechanizmy przystosowywania się organizmów do otaczającego ich świata. Potępienie straciło walor oszałamiającego spektaklu zwanego umownie, lecz wyraziście "końcem świata". Kultura Zachodu nie jest kulturą "zmęczoną": wprost przeciwnie - trwa nieustanny festiwal produkowania coraz to nowych dóbr, reklama zabiega o to, aby temu festiwalowi towarzyszyła feeria kupowania. Stanowczo kultura Zachodu nie jest kulturą "zmęczoną". Wręcz przeciwnie - jest kulturą niezatrzymanej produkcji.
Jest natomiast kulturą "zmęczenia" lub nawet "wyczerpania" - niestrudzonego zalecania się do potencjalnego klienta, który w końcu ulegnie pokusie, powielania tych samych wzorów w programach telewizyjnych, które stają się młynem mielącym te same nieistotne lub kłamliwe odpowiedzi padające na równie nieistotne pytania. Oto paradoks, z którym przychodzi nam się uporać: z jednej strony kalejdoskop produkcji, towarów, dóbr, propozycji; niestrudzony korowód starannie ucharakteryzowanych marionetek i idoli. Pozornie nic dalszego od zmęczenia. A przecież, z drugiej strony, celem tych zabiegów jest wywołać efekt anestetyczny, znieczulić nabywcę, bowiem tylko wyczerpany klient będzie klientem uległym, a więc konsumentem doskonałym. Trafnie zauważa Zygmunt Bauman, iż "w systemie obecnym kapitał obsadza członków społeczeństwa przede wszystkim w roli konsumentów", a czyni tak dlatego, iż wykorzystuje puste miejsce stworzone przez polityków, którym bardziej zależy na braku sprzeciwu niż na znalezieniu poparcia. Pasywny obywatel doskonale spełnia te warunki....14.
Dzisiejszy "Koniec świata" to potępienie przez otępienie. Otępienie to jest niezdolnością do traktowania świata inaczej, jak tylko wyłącznie jako tła do naszego działania, dzięki czemu żyję wygodnie wyłącznie w świecie na moją miarę i miarę moich agresywnie zaspokajanych potrzeb, bowiem wszystko to, co mnie przerasta natychmiast zostaje zagłuszone, usunięte z pola widzenia. Potępienie przez otępienie to świat wyłącznie dla mnie, świat, w którym nic i nikt, nawet śmierć, ani nawet Bóg nie jest większy ode mnie. Śmierć przysłaniam garścią komunałów, a Boga czynię giermkiem mającym zadbać o mój obecny i przyszły interes. Mówiąc inaczej, (p)otępienie nasze jest nieumiejętnością mądrego, refleksyjnego akceptowania ciszy i nieczynienia, umiejętnością pielęgnującego niedzianie się "przeczekiwania", o którym mówił Nietzsche: dla duchów wynalazczych jest nuda ową niemiłą 'ciszą morską' duszy, poprzedzającą żeglugę szczęśliwą i wiatr pomyślny; musi on ją znieść (ertragen), przeczekać [pielęgnować] (abwarten) w sobie jej działanie: oto właśnie czego osiągnąć w sobie nie mogą natury lichsze15. Trzeba zgodzić się z Jaspersem, który przypisuje Nietzschemu postawienie rzeczywistości wciąż aktualnej i zatrważającej diagnozy, wedle której odurzenie i sensacja zagłusza nudę, panuje pseudoduchowa wrzawa, wszystko przemawia, ale niczego nie słychać, o wszystkim się mówi i wszystko zdradza16.
7. Zmęczenie i ja
Stawką tych rozważań jest stopień, do jakiego mogę być sobą, mogę wiedzieć, kim jestem, a to z kolei zależy od tego w jakim stopniu moja praca jest moim zadaniem życiowym. Paul Valery spostrzegł, iż moja tożsamość konstytuuje się nie dzięki temu, co o sobie wiem, lecz dzięki temu, co we mnie mnie samemu nieznane i obce. To nieznane "coś", które noszę w sobie czyni mnie tym, kim jestem, pisał w Monsieur Teste (C'est ce que je porte d'inconnu á moi-meme qui me fait moi17).
To, czego nie znam w sobie, czego jeszcze nie znam w sobie, to, co jest ponad i poza mną, co jest zbyt duże jak na mnie, co nie jest właściwie mną, a co paradoksalnie ma moc przypomina mi o tym, czym jestem - to zmęczenie. William Blake przypomina nam o konieczności zmęczenia, gdy pisze, że człowiek nigdy nie pozna właściwej mu miary, póki choćby raz owej miary nie przekroczy. Dopiero wydawszy z siebie wszystko, dopiero wtedy, gdy nie mamy już żadnych oszczędności sił i energii uzyskuję wiedzę o tym, co dla mnie istotne. Zmęczenie jest więc formą poznania siebie, do której prowadzi mnie wytężona praca, wysiłek, w którym nie ustaję i który o moim istnieniu stanowi. Z doświadczenia zmęczenia wynika uzupełnienie Kartezjańskiej formuły; do "myślę, więc jestem" trzeba teraz dopisać "jestem sobą tylko o tyle, o ile wykonuję to, co potrafię najlepiej", a ponieważ w tym, co potrafię najlepiej, nie mogę przecież się oszczędzać, w tym do czego czuję się powołany muszę pracować do upadłego, jestem więc sobą o tyle, o ile jestem zmęczony. Zmodyfikowana formuła Kartezjańska brzmi zatem - "Jestem zmęczony, więc jestem", sudo ergo sum18. Gdy wyczerpanie mówi mi "nie istniejesz, bowiem nie zależy ci na niczym i nikomu nie zależy na tobie, lub zależy im, abyś - pokonany i usunięty na bok - przestał istnieć", zmęczenie - przeciwnie - pozwala mi odkryć wokół czego krystalizuje się moje bycie. Sándor Marai mówiąc, iż człowiek musi mieć w życiu jakieś swoje zadanie, swoją sprawę, w której wypełnianiu będzie trudził się bez wytchnienia dodaje: Czy możesz być inny niż zmęczony? To właśnie było twoją sprawą na ziemi: abyś żył i abyś się zmęczył19.
8. Zdrowie i choroba
Zmęczenie może być wyrazem zdrowia (wtedy, gdy czujemy, iż ogarniająca nas słabość nie jest w istocie słabością, lecz przedłużeniem tężyzny, dowodem naszej siły i wytrwałości w działaniu: oto zrobiłem tyle, tyle uczyniłem, uczyniłem wszystko, co w mojej mocy, widzę efekty tego i ogarniające mnie zmęczenie jest naturalną fazą działania, nabieraniem nowej mocy), lecz może również być symptomem choroby (wtedy, gdy mimo moich starań i wysiłków, nie mogę dostrzec żadnych ich efektów, gdy świat pokonał mnie na całej linii, gdy mam wrażenie, że to nie ja działałem, lecz iż rzeczy przydarzały się mnie, byłem igraszką wypadków i cudzych decyzji; zmęczenie jest wtedy jakby fazą terminalną, nie jest Wielkanocą, po której moje siły zmartwychwstają, lecz ciemną jaskinią, grotą śmierci, w której utkwiłem na dobre). Czuję się nie jak ten, który wybiera, lecz jak ten, który został wybrany - i to na podstawie niewiadomych kryteriów - do nieżyczliwego losu. Stąd w drugim zmęczeniu często stoję na progu rozpaczy. Może zbyt jednostronnie ujmuje rzecz ks. Józef Tischner, gdy pisze, iż rozpacz przychodzi, gdy człowiek wybiera zło, a czyni to przeciwko Dobru, które jego wybrało20. W owym drugim zmęczeniu, w którym jestem nie pokochany, lecz pokonany przez świat mam wrażenie, iż (a) nie mam żadnej przestrzeni wyboru, (b) to, co mnie wybiera jest złem właśnie.
W pierwszym wypadku mówimy "tyle jeszcze zdziałam, niech tylko zbiorę siły". Świat mnie pokochał; zmęczenie jest wprowadzeniem odpoczynku jako celebracji, świętowania dnia. W drugim - "nie zdziałam już nic, jestem skończony", świat mnie pokonał. Zmęczenie może więc być początkiem, wyczerpanie jest już tylko końcem. Czuję, że świat mnie dalej pociąga, rzeczywistość jest pociągająca; ale mogę także czuć, że jestem po prostu popychany, że trudzę się nie po to, aby coś zrobić, lecz aby ledwie utrzymać się na powierzchni.
Modelowy wizerunek owego stanu człowieka bez wewnętrznego powietrza, człowieka duszącego się w sobie samym przedstawił u progu dziejów nowoczesnej Europy Alfred de Musset w swej głośnej powieści z 1836 roku Spowiedź dziecięcia wieku: (...) myśl nasza, kręcąc się sama koło siebie, znuży się własnym grzebaniem, wyczerpana bezużyteczna pracą (...). Można by rzec, iż człowiek jest pusty wewnątrz i że zstępując coraz głębiej w siebie, dociera do ostatniego stopnia krętych schodów (...). Tam, jak na szczycie gór, jak w głębi kopalni, brak jest powietrza (...). Wówczas rażone śmiertelnym zimnem serce (...) chciałoby się wydrzeć na zewnątrz, by odżyć ze wszystkiego, co je otacza, wdycha chciwie powietrze; ale znajduje dokoła siebie jedynie własne chimery, które (...) oblegają je niby bezlitosne upiory21.
Gdy jestem wyczerpany doświadczam braku powietrza, niemożność samodzielnego, odpowiedzialnego istnienia, a rzeczywistość jakby znikała pozostawiając po sobie jedynie wytwory mojej wyczerpanej wyobraźni. Zmęczony zachowuje prawo doznawania innych; jestem zmęczony, bowiem on, ona, świat stawili mi opór, zmusili mnie do mądrego wysiłku. Moje zmęczenie potwierdza ich istnienie i umniejsza wagę mojego istnienia. W zmęczeniu pokornieję. W stanie wyczerpania mogę się zajmować już tylko sobą i swoimi iluzorycznymi projekcjami i rojeniami. Odcinam się od innych arogancko, bowiem "oni" nie zmuszają mnie do podjęcia konstruktywnych działań, lecz są jedynie przeszkodą na drodze do powiększenia mojego bezpieczeństwa i stanu posiadania. Dlatego zmęczenie jest doznaniem etycznym (ja i Drugi), a wyczerpanie - politycznym (ja, ja i jeszcze raz ja i projekcje mojej ambicji, którym inni zawadzają). O ludziach wyczerpanych Virginia Woolf napisze dramatycznie: ...jesteśmy tak zmęczeni, że ledwie dyszymy. Czujemy się tak bezwolni i wyczerpani, że jedynym naszym pragnieniem jest połączyć się na nowo z ciałem matki, od którego nas oddzielono (...) Ogień, który nas strawił nie pozostawił po sobie niczego, co można by włożyć do medalionów 22. Jeżeli z diagnozy wyczerpania wyłania się mroczny obraz rzeczywistości to między innymi dlatego, iż tego typu postawa dominuje dzisiejszą scenę publiczną i jej aktorów, po których nie zostanie nic, nawet popiół, który można by włożyć do medalionów.
1 F.Nietzsche, Ludzkie, arcyludzkie, przeł.K.Drzewiecki. Warszawa 1910, af.285.
2 ibid., af.283.
3 S.Weil, Zakorzenienie i inne fragmenty, wyb. i opr.A.Wielowieyski. Znak: Warszawa 1961, s.19.
4 S.Kierkegaard, Albo-albo, przeł.J.Iwaszkiewicz. PWN:Warszawa 1976, t.1, s.20.
5 K.Barth, Ethics, przekł.ang.G.Bromiley. T. & T.Clark: Edinburgh 1981, s.224.
6 S.Weil, Zakorzenienie i inne fragmenty, s.9.
7 F.Nietzsche, Ludzkie, arcyludzkie, af.283.
8 S.Weil, Świadomość nadprzyrodzona, przeł.A.Olędzka-Frybesowa. PAX: Warszawa 1965, s.331.
9 ibid., s.331.
10 S.Marai, Księga ziół, przeł.F.Netz. Czytelnik: Warszawa 2003, s.78.
11 R-P.Droit, 101 xperiences de philosophies quotidienne. Odile Jacob: Paris 2003, s.77-8.
12 D.Masłowska, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną. Lampa i Iskra Boża: Warszawa 2003, ss.9 i 32.
13 S. Weil, Świadomość nadprzyrodzona, s. 331.
14 Z.Bauman, Wolność, przeł.J.Tokarska-Bakir. Znak: Kraków 1995, s.100-101.
15 F.Nietzsche, Wiedza radosna, przeł.L.Staff. Warszawa 1910, af.42.
16 K.Jaspers, Rozum i egzystencja.Nietzsche a chrześcijaństwo, przeł.Cz.Piecuch. PWN: Warszawa 1991, s.183.
17 P.Valery, Monsieur Teste. Gallimard: Paris 1946, s.62.
18 Dziękuję p. dr.Zbigniewowi Kadłubkowi za konsultacje przy poszukiwaniu najtrafniejszego łacińskiego brzmienia tej formuły.
19 S.Marai, Księga ziół, s.46.
20 J.Tischner, Filozofia dramatu. Znak: Kraków 1998, s.310.
21 A. De Musset, Spowiedź dziecięcia wieku, przeł. T.Żeleński-Boy. Wydawnictwo Dolnośląskie: Wrocław 1997, s.247.
22 V.Woolf, Fale, przeł. L. Czyżewski WL: Kraków , s.83.