PASOŻYTY

Francuski rysownik Sempe (proszę sobie postawić nad drugim "e" taką pochyłą kreseczkę, bo mój komputer tego bardzo nie lubi), otóż ów Sempe (kreseczka!) jest autorem takiego oto rysunku: W małym pokoiku, zawalonym od podłogi po sufit książkami siedzi sobie takiż malutki człowieczek i zwierza się dziennikarzowi; "Ciągle te książki, książki i książki! Pomyślałem - do diabła, dość tego... i napisałem o tym książkę".

Oczywiście rysunek powstał dawno temu, jeszcze w czasach kiedy czytelnicy książek mieli liczebną przewagę nad piszącymi. Na tyle dawno, że nie znano wtedy jeszcze tak absorbujących czas pokus jak: Internet, telefony komórkowe, telewizja kablowa, skoki Małysza czy Radio Maryja. Był natomiast; nabożny podziw dla słowa pisanego. A ze splendorem, który spływał na właściciela maszyny do pisania mogli jedynie konkurować szczęśliwcy posiadający płytę "Sgt. Pappers Lonely Hearts Club Band".

Wbrew opinii malkontentów, coś jednak z tej atmosfery jeszcze ocalało. Im bardziej gubimy się w informacyjnym chaosie. Im bardziej media starają się nas zaintrygować i zaszokować - tym bardziej rośnie w nas chęć posiadania własnego zdania - często na tematy bądź wydarzenia odległe od naszych zainteresowań - i to na tyle oryginalnego, by nie przepaść w anonimowym tłumie większości. Nie ma czasu na szukanie analogii w przykurzonych dziełach klasyków. Nie ma czasu na zgłębianie opasłych memuarów przygotowywanych przez i dla; analityków, konsultantów, doradców i innych hochsztaplerów. My zwykli, zmęczeni, zagonieni ludzie potrzebujemy swojego opiniotwórczego fast fooda . I takiego fast fooda, zawiniętego luksusowo w gazetę, dostajemy z reguły co tydzień, bo to wszak nic innego, jak normalny prasowy felieton. Niech państwa nie oburza, to porównanie literackiego gatunku do wypchanej - czymś podejrzanym - buły. Mogło być gorzej. C.K. Norwid nazwał felieton p a s o ż y t e m ! Piotr Stasiński zaś (Poetyka i pragmatyka felietonu, Wrocław 1982,s.8), tak owo porównanie wyeksplikował: "Felieton jak gdyby nie może udźwignąć swego problemu, p a s o ż y t u j e raczej na problemie cudzym, czyniąc go zaś swoim pogrąża się w żywioł polemiczny". My zaś na chybcika połykamy to spreparowane przez pasożyty danie, czasem narzekając, że za mdłe, że bez smaku, ale ogólnie sycące i jakież popularne. Pasożyty mnożą się bez opamiętania. Dziś felietony piszą już wszyscy: Politycy i aktorzy. Biskupi i sportowcy. Satyrycy i uczeni. Skiba i Kazik. Jedni je piszą, inni dyktują, a jeszcze inni firmują. Nawet Passent rzucił w diabły swe chilijskie ambasadorstwo i wrócił do kraju, bo taki wysyp konkurencji budzi u klasyków zrozumiały niepokój. Inny weteran gatunku K.T. Toeplitz zrobił ze swojej "Kuchni polskiej" istną kuchnię polową, tocząc ją od redakcji do redakcji ("Kultura", "Polityka", Wiadomości kulturalne", "Przegląd"). W "Tygodniku Powszechnym", na ostatnich stronach tłok, jak na bankiecie w Polskiej Radzie Biznesu. Hennelowa, Musierowicz, Błoński, Dobosz, Komar, Król, Podsiadło i Lem udający, że to nie felieton. Biedny Michał Komar, ledwie parę zdań zdoła w tym ścisku przepchnąć. Ale to zgodne z duchem "Tygodnika", a Kraków wszak tradycją stoi. Gdzie, jak nie w "Tygodniku Powszechnym" ukazywały się najkrótsze na świecie felietony Kisiela [Ustawa z dnia....]. Tę schedę po Kisielu odziedziczył Jacek Podsiadło. Oto wielbicielka jego felietonów zaniepokojona pyta o nieobecność w jednym z numerów. Autor zaś odpowiada, że felietonu nie było bo: Redakcja nie zgadza się z tekstem napisanym do ostatniego numeru (Tygodnik Powszechny, 15.12.02.). Cóż, tradycja...

W tym roku jednym z laureatów Nagrody Kisiela został felietonista "Rzeczpospolitej" Maciej Rybiński : "Ze wszystkich przysłów najbardziej podoba mi się irlandzka mądrość ludowa , głosząca, że rzeczywistość to złudzenie, wywołane niedoborem alkoholu we krwi".(Rzeczpospolita, 6.06.02.). Czy z tej mądrości korzysta pisząc felietony? Tego nie wiem. Ale już np. Jerzy Pilch podchodzi do pracy z powagą i sumiennością, jakiej się po nim nie spodziewałem: "A jak się uprawia zawód, to trzeba przyjść do biura na ósmą, posiedzieć, nie palić cały czas, nie pieprzyć na korytarzu, nie macać koleżanek, tylko coś robić.(...) Maniakalnie poprawiam wszystko, łącznie z felietonami. Poprawiam je nawet rano w poniedziałek, na chwilę przed zesłaniem do drukarni. Patrzę, jakie tam brednie nawypisywałem, staram się przynajmniej to uratować stylistycznie albo tak zabełtać ten banał, żeby nie było wiadomo, o co chodzi. Samobójcze wyznanie. (Przekrój, 27.10.02.).

Jak to w końcu jest z tym przyrządzaniem fast foodów. Łatwizna czy ciężka harówa ?

- Łatwizna, bo przecież piszą; dyslektycy i bokserzy. Poeci i inni równie często pijący.

- Akurat. Harówa ! Owszem piszą, ale stać ich na jeden, góra dwa dobre teksty. I całe szczęście, spokojnie wrócą do swych poprzednich zajęć. Co mają jednak powiedzieć zawodowcy, z tego się tylko utrzymujący ? Co tydzień trzeba być błyskotliwym i dowcipnym. Co tydzień pilnować, by rywale nie napisali czegoś wcześniej. Co tydzień rozwiewać wątpliwości : "czy ja już tego gdzieś nie czytałem ?".Co tydzień pocieszać się cytatem z Vonneguta: "Nawet Jezus Chrystus, gdyby Go nie ukrzyżowano, zacząłby kiedyś się powtarzać". Amerykańscy ( bo jakżeby inaczej ) psychoanalitycy, dawno już zawyrokowali, że twórcy małych - często satyrycznych - form dziennikarskich, są na najlepszej drodze do domu wariatów. Jedyną korzystną terapią wydaje się być płodozmian, uprawianie innych gatunków literackich. Raz na rok skrobnąć jakąś "Wojnę i pokój" czy "Przeminęło wiatrem". Ba! Co jednak zrobić z całym fachowym zapleczem, gromadzonym przez każdego rasowego felietonistę? Co z kałamarzami pełnymi żółci i jadu? Co z trzymanymi na podorędziu kłami do podgryzania, pazurami do podszczypywania, biczem do chłostania, grubą rurą do walenia, ogonem do podwijania? Gdzie chować przed dziećmi; złośliwy chichot, ironiczny przekąs, dwuznaczną aluzję czy grubiańską obelgę? Tego panie i panowie nie wiem. Zresztą jest was tylu, że dacie sobie jakoś radę. Wszędzie was pełno. Wszędzie felietony, felietony i felietony...Dość tego pomyślałem...i napisałem o tym felieton.