Wywiadu udzieliła mi JOANNA BARTOSZEWICZ studentka trzeciego roku Akademii Ekonomicznej w Katowicach, co świadczy o tym, że oprócz mieszanki wielonarodowościowej, można w Stanach spotkać także brać studencką z innych uczelni naszego kraju!
Najbardziej utkwił mi w pamięci incydent z żaglówką. Jeden z Amerykanów źle umocował nam maszt, który po jakimś czasie wypadł. Moja koleżanka miała szczęście - została w żaglówce, a ja wraz z masztem wyleciałam za burtę.
Fajnie być ratowanym przez około dwudziestu Amerykanów...
- Skąd dowiedziałaś się o Camp America?
- Dwa lata temu, w pociągu, podszedł do mnie i do mojej koleżanki chłopak, który dał nam ulotkę informującą o Campie. Miałam już inne plany na wakacje, ale koleżanka zdecydowała się na wyjazd, a potem przez cały rok słuchałam opowieści o jej wakacjach, więc słysząc je, trudno było się nie zdecydować. Poza tym dużo moich znajomych jeździło na campy.
- Co trzeba zrobić żeby dostać się na camp?
- Zaczynasz od rozmowy kwalifikacyjnej. Nie jest ona trudna. Są to pytania w stylu: jakie masz zainteresowania, jakie są twoje doświadczenia w pracy, czy byłaś już za granicą, dlaczego chcesz pojechać do Stanów, itp. - po prostu chcą się zorientować czy jesteś komunikatywna.
- Czy bałaś się tej rozmowy, w końcu odbywa się ona w języku angielskim?
- Była to moja pierwsza tego typu rozmowa w języku angielskim, więc trochę się stresowałam. Rozmowy te jednak przeprowadzają młodzi, bardzo sympatyczni ludzie, więc było o.k. Wcale nie trzeba „super" znać angielskiego. Wystarczy, że potrafisz się dogadać.
- Czy masz możliwość wyboru campu, na którym będziesz pracować?
- Decyduje o tym raczej Camp America, twoje papiery krążą po różnych campach i dyrektorzy wybierają sobie pracowników, spośród nadesłanych podań. Znam jednak osoby z Campu, które same sobie wybrały obóz, na przykład przez Internet. W tym roku odbyło się spotkanie w Krakowie, na które przyjechali dyrektorzy różnych campów i można było z każdym z nich porozmawiać i zdecydować się na konkretny obóz. Moja koleżanka na przykład, wybrała sobie obóz w Teksasie, bo zawsze chciała zwiedzić tą część Stanów.
- Czy rozmowa kwalifikacyjna to wszystkie formalności?
- Rozmowa kwalifikacyjna to nie wszystko. Trzeba jeszcze zdobyć dwie referencje. Jedną, z zakładu pracy jest to świadectwo, że pracowałaś tam przez okres co najmniej sześciu miesięcy. Druga referencja - na przykład od nauczyciela języka angielskiego, który też zna cię przynajmniej sześć miesięcy. Dostaje się także do wypełnienia formularze z pytaniami dotyczącymi twojego doświadczenia w pracy, zainteresowań, powodu, dla którego chcesz się wybrać do Stanów, itp.
- Kiedy dowiadujesz się, że Camp America załatwił Ci pracę?
- Często jest tak, że dowiadujesz się w ostatnim momencie, na przykład na początku czerwca. Czasami dostaje się tak zwane Quaranteed Placement, to znaczy, że mają dla Ciebie pracę, ale dopiero w Stanach dowiesz się na jakim campie.
- Czy był to Twój pierwszy lot samolotem?
- Tak.
- Bałaś się?
- Bałam się, tym bardziej, że na start czekałam długo i z utęsknieniem. Pamiętam, że jakaś kobieta położyła sobie w schowku akurat nad moja głową, nie dokręconą butelkę z wodą mineralną. W momencie startu, kiedy byłam najbardziej podekscytowana, coś zaczęło mi kapać na głowę, a stewardesa, którą chciałam zawołać, była niestety daleko. Kiedy cała zawartość butelki się na mnie wylała, wtedy dopiero stewardesa mnie usłyszała, a właścicielka butelki zaczęła przepraszać, ale było już... po starcie!
- A jak lądowanie w Stanach?
- Niesamowite uczucie. Była około 2:00 w nocy i widok był przepiękny.
- A co po lądowaniu, jak się odnalazłaś się na obcym lądzie?
- Każdy z nas miał naklejkę informującą, że jesteśmy z Camp America z adresem obozu, na który się wybierał.
Większość osób ląduje w Nowym Jorku i stamtąd pracownicy Campu zabierają cię do Ramada Hotel, gdzie możesz wypocząć. Tam też dostajesz informacje, jak dotrzeć na swój camp.
- Na jaki obóz trafiłaś?
- Na obóz dla harcerzy.
- Podobał Ci się Twój camp?
- Tak, bardzo!!! Podobało mi się wszystko.
- A w przypadku, gdybyś miała jakieś zastrzeżenia, czy mogłabyś zmienić camp?
- Można zmienić obóz, ale trzeba mieć ku temu uzasadnione powody. Camp America przed wylotem do Stanów przysyła każdemu tak zwany "Hand Book" i jest tam wyjaśnione, co robić w różnych sytuacjach, także w tej.
- Czym zajmowałaś się na Twoim campie, ile miałaś czasu wolnego?
- Pracowałam w kuchni, a więc należały do mnie wszystkie czynności związane z przygotowywaniem posiłków, wydawaniem ich i posprzątaniem.
Pracowaliśmy w szóstkę. Była jedna Polka z Wrocławia, z którą bardzo się zaprzyjaźniłam, dziewczyna z Boliwii, chłopak z Czech, z Anglii i jeden Amerykanin.
Byli to ludzie w moim wieku. Oprócz nas było jeszcze około sto osób ze „staff u" sami Amerykanie.
Co do czasu wolnego Camp gwarantuje jeden dzień wolny tygodniowo, w czasie tym możesz w zasadzie robić co chcesz. Zdarzają się tez campy, na których ma się dwa dni wolne w tygodniu.
- Oprócz pracy w kuchni, co można jeszcze robić?
- Są dwa stanowiska: jedno związane z pracą w kuchni (campower), drugie z utrzymaniem porządku na terenie obozu (consellor).
- Czy po pracy byłaś tak zmęczona, że od razu szłaś spać?
- Bywało, że byłam bardzo zmęczona, ale raczej starałam się wykorzystywać czas wolny. Do dyspozycji mieliśmy basen, żaglówki, kajaki, rowery górskie, korty tenisowe, strzelnicę, ścianę do wspinaczki, pierwszy raz w życiu pływałam też na nartach wodnych!
- I jakie wrażenie?
- Cudownie! Zakochałam się w tym sporcie, choć... początki są trudne!
- Dlaczego, według Ciebie, warto jeździć na Camp?
- Po pierwsze poznaje się masę ludzi. Byłam na dwóch campach więc poznałam ich naprawdę wielu! W zasadzie, byli to ludzie z całego świata.
Po drugie jest to świetna szkoła językowa. Przez pierwsze trzy dni, zaraz po przebudzeniu, mówiłam do mojej koleżanki z Boliwii po polsku, potem było już lepiej, gdy się przestawiłam.
Po trzecie można zwiedzić tą "słynną" Amerykę, a jest co! Jedyne, czego nie polecam, to amerykańskiego jedzenia jest tłuste, słodkie, i... sztuczne!
- Byliście zdani na to jedzenie, czy mieliście możliwość wyboru?
- Hm... kto był zdany, to był! Ja pracowałam w kuchni, więc mogłam sobie urozmaicać posiłki. Harcerze byli zdani, ale oni byli zachwyceni tym jedzeniem.
- Udało Ci się coś zarobić?
- Camp America nie jest instytucją zarobkową, to co się zarobi pokrywa koszty podróży. Można dodatkowo trochę zarobić jeśli pracuje się dłużej niż dziewięć tygodni (tyle trwa kontrakt z Camp America).
- Czy udało Ci się coś pozwiedzać?
- Tak, udało mi się zobaczyć Filadelfię, Baltimore, Nowy Jork i wiele innych mniejszych miast.
- A jakie wrażenie zrobiła na Tobie Statua Wolności?
- Wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie, jak cały Nowy Jork! To miasto jest tak niesamowite, że to, co można zobaczyć na jego temat w telewizji, to nic, w porównaniu z tym jak się je odbiera na miejscu!
Można zobaczyć Nowy Jork z góry, wjeżdżając na Empire State Building, można go także obejrzeć z najwyższego budynku w Stanach World Trade Centre (bodajże 160 pięter)! Ja wjechałam tam akurat w trakcie zachodu słońca! Warto zobaczyć Central Park, Wall Street i wiele innych miejsc na Manhatanie.
- A jacy są ludzie?
- Według mnie - bardzo życzliwi, uśmiechnięci, do każdego pozytywnie nastawieni. Może miałam po prostu szczęście, że trafiłam akurat na takich.
- Czy można wrócić na ten sam camp?
- Ja wracam!!! Jest taka możliwość. Dużo ludzi jednak nie wraca w to samo miejsce, z dwóch przyczyn: nie podobało im się, albo po prostu chcą pozwiedzać inną część Stanów.
- Czy utrzymujesz kontakt z ludźmi z campu?
- Tak, piszemy do siebie maile prawie codziennie.
- Z tego co mówisz, trafiłaś na świetny camp. Czy ciężko było wracać?
- Chciałam zostać dłużej, ale obowiązki wzywały. Stany mają w sobie coś takiego, co wciąga. Jak już raz się tam pojedzie, to chce się wracać.
- Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
- Nie potrafię powiedzieć, mam tak wiele pozytywnych wspomnień. Może dlatego, że trafiłam na camp dla harcerzy, a oni już z założenia są w porządku.
- Czy coś Cię zaskoczyło?
- Wszystko! Amerykanie zupełnie inaczej się zachowują, mają inne zwyczaje, inny styl życia. Są wyluzowani, pewni siebie, zdają się nie mieć żadnych kompleksów i naprawdę potrafią się bawić!
- Czy pamiętasz jakieś śmieszne zdarzenie z campu?
- Pracowałam z grupą młodych ludzi, byliśmy bardzo zgrani, więc każdego dnia działo się coś śmiesznego. Jednak naszą ulubioną zabawą było wrzucanie sobie lodu za koszulki! Cha, cha!
Śmieszne były też nasze pomyłki językowe jak dobrze, że Amerykanie są wyrozumiali.
- Dzięki za rozmowę no i chyba mam już plany na tegoroczne wakacje...