Wypełniona została wreszcie na naszym rynku wydawniczym dotkliwa luka. Oto ukazała się długo oczekiwana przez wszystkich pozycja czyli "MONTI" Wielka Księga Luksusu. W kręgach zbliżonych do ośrodków pomocy społecznej, a także w kolejkach po zasiłek dla bezrobotnych prawdziwy festiwal radości. Specjaliści od recyclingu, na co dzień penetrujący śmietniki padli sobie w ramiona. Nareszcie! Pracownicy sfery budżetowej ; pielęgniarki, nauczyciele, a zwłaszcza emeryci ze starszego od nich jeszcze portfela, znudzeni już do cna lekturą "Zegarków i biżuterii" czy "Top Class"- Pismo dla miłośników rzeczy pięknych i luksusowych" lekką ręką wykładali głupie 39,90 zł, by znaleźć się w bliskim sobie świecie zegarków Louisa Cartiera, złotych piór Watermana i kreacji wprost od Versace. Jako ludzie z natury pogodni, spokojnie znoszą przykry zapach spalin Mercedesa S 500 czy nawet nieprzyjemną woń dochodzącą z wypełnionej czystej krwi arabami stajni. Ostatecznie od czegóż mamy zmysłową wodę toaletową Kenzo Jungle Elephant czy aromatyczny dym cygar Schimmelpennick. Osoby przewrażliwione mogą odkazić się całkiem przyzwoitą whisky Chivas Regal co najmniej 18 letnią rzecz jasna.
Wiem, że to co napisałem, jest dość wredne, bo cóż są Bogu ducha winni wydawcy ratujący swe mizerne ( jak to w kraju wtórnego analfabetyzmu ) interesy tego typu pozycjami.
W gruncie rzeczy owo "MONTI", to ani nie "Wielka", ani nie "Księga",co zaś do luksusu...
Co my wiemy o luksusie ? We Francji są zamki i winnice (np.Chateau Latour) gdzie biesiadnicy tak delektują się winami, że tam dobiera się potrawy do win, a nie odwrotnie, w Latour nie podaje się potraw z czosnkiem, majerankiem lub cytryną, gdyż zabijałyby smak wina. Z tego też powodu nie wolno tam palić w jadalni nigdy (...), panie nie mogą używać mocnych perfum i kosmetyków, by nie zakłócać aromatów. Zdegustowana służba wietrzy tam salony po perfumach, a dama nie usiądzie do stołu uszminkowana, gdyż kredka do ust nie pozwala smakować wina. Ów cytat pochodzi z felietonu Daniela Passenta z roku 1987 czyli jeszcze z lat, w których o luksusie mieliśmy pojęcie raczej mgliste. Teraz nastąpiła istotna zmiana. Większość obywateli luksusu nadal nie doświadcza, ale można już sobie o nim poczytać. Oczywiście wiem, że pławić się w luksusie, a czytać o tym jak pławią się inni, to nie to samo, nie mniej wiedza teoretyczna też może się przydać.
W latach mojej młodości książką kultową była "Jak umierają nieśmiertelni" Krzysztofa Kąkolewskiego. O kultowości książek (terminu takiego wówczas nie używano ) świadczyły liczne pieczątki bibliotek, gdyż z reguły były one kradzione (oczywiście książki nie pieczątki), a kara w wysokości trzykrotnej jej wartości była po prostu śmieszna wobec splendoru jaki otaczał szczęśliwego posiadacza. Mój ulubiony fragment traktował o spotkaniu Wojtka Frykowskiego z milionerem Folgerem juniorem, który miał bohaterowi książki wyperswadować małżeństwo z Gibi (siostrą Folgera jr) i milionerką takoż. Dziedzic miliardów, potomek rodu od dwustu lat amerykańskiego (...) miał onieśmielić, zmiażdżyć i ośmieszyć dzikusa ze wschodu. Proponuje Wojtkowi spotkanie w ekskluzywnym klubie w stylu francuskim na kolacji (...). Już przy wyborze win [Wojtek] wykończył Folgera. Degustował z pogardą podsuwane przez kelnera gatunki, wskazując jakie roczniki XIX i XX wieku odpowiadały mu i z jakich okolic, odczytywał bukiety, komponował układ, kolejność. Kelner przestał zwracać uwagę na Folgera, darząc zachwytem Wojtka i traktując go jak monarchę .Według jednej wersji Wojtek nauczył się tego pracując na godziny w najniższej grupie tragarzy w halach Win w Paryżu, według innej, przyjąwszy zaproszenie Folgera (...), poszedł na cały dzień do biblioteki, gdzie przeczytał wszystko o winach francuskich. Ta historia imponowała mi wówczas swoją bajkowością. Wszak to nasz polski Wojtek, skazany na pożarcie przez amerykańskiego rekina finansjery, ośmiesza bestię i w nagrodę pojmuje za żonę piękną i bogatą księżniczkę. Szkoda tylko, że Kąkolewski też woli bajki od rzeczywistości. Po pierwsze dźwigając skrzynki z winami ciężko nauczyć się degustacji, zwłaszcza najdroższych roczników. Po drugie; nawet gdyby Frykowski siedział tydzień w bibliotece, to nie byłby w stanie przeczytać wszystkiego co we Francji napisano o winach. Z jednym jednak trzeba się zgodzić. Mimo olbrzymich finansowych możliwości pojęcie luksusu (w wydaniu europejskim) było raczej Amerykanom obce. Charles Chaplin wspominał w swojej autobiografii słynne kolacje u multimilionera Randolpha Hearsta, gdzie do stołu uginającego się od wyszukanych dań podawano... papierowe serwetki. Jeszcze w latach 80 korespondent z USA Jan Zakrzewski pisał : Otrzymałem kiedyś zaproszenie na pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych Festiwal Wina i Sera. Amerykanie nigdy nie byli znawcami ani tego, ani tego.(...). Kiedy przyszedłem na tę imprezę, między stolikami leżeli pokotem ludzie, skądinąd, być może zupełnie przyzwoici, ale w tym wypadku w stanie całkowitego alkoholowego upojenia. Inni ludzie chodzili po tych, którzy leżeli i ściągali, co jeszcze zostało na stoiskach...Jak widać droga do luksusu nie jest usłana różami, a raczej ciałami tych co na tej drodze padli. I nic tu nie pomogą (poddaję to pod rozwagę posłom ZChN-u) surowe purytańskie obyczaje. Kościelni przeciwnicy [alkoholu]- w USA oczywiście przekonywali też, że nieprawdą jest jakoby Jezus zmienił w Kanie Galilejskiej wodę w wino. Owszem, zamiany dokonał, ale w sok winogronowy (K.Niklewicz, Gazeta Wyb. 13.04.00.s.13). Biedne amerykańskie dzieci z miasteczka Empire koło San Francisco nie znają w ogóle bajki o Czerwonym Kapturku, gdyż władze szkolne uznały ją za szkodliwą. Z jakiej to przyczyny ? Ano, z koszyka , który Czerwony Kapturek niesie do babci wystaje... butelka wina. Aby ktoś nie pomyślał sobie, że naśmiewając się z innych nie dostrzegam belki we własnym oku, na koniec podaję "luksusuowy" przykład z nadwiślańskiego kraju. 30 listopada 1989 roku "Gazeta Wyborcza" w rubryce Notowania podaje : Butelka najdroższego szampana w hotelu "Marriott" 1.300.000.zł. Czołg z demobilu 600.000.zł. Nie bądźmy jednak pesymistami. Postęp cywilizacyjny jest widoczny. Ceny czołgów poszły zdecydowanie w górę.